Test Sony Xperia S

Recenzje
Opinie: 4

Autor: Lech Okoń (LuiN) TELEPOLIS.PL (tekst), Wojciech Piechocki GSMONLINE.PL (foto/wideo)

Nie ma już Sony Ericssona, został sam Sony. W styczniu 2012 roku światło dzienne ujrzał pierwszy smartfon z samotnym logo Sony - Xperia S i jeśli wierzyć hasłom marketingowym, nie jest to już przedstawiciel starych Xperii, lecz nowej linii Xperia NXT. Stylistycznie telefon dość mocno odcina się od dotychczasowych produktów Sony Ericssona, atakując rynek charakterystycznym paskiem przeźroczystego plastiku, przecinającym dół obudowy urządzenia. Efekt jest ciekawy, choć pomysł nie do końca jest nowy – pewnie wiele osób pamięta nieudany eksperyment o nazwie Xperia Pureness. To, co jest zupełnie nowe w linii Xperia NXT, to dwurdzeniowy procesor taktowany zegarem 1,5 GHz i dwa razy więcej pamięci RAM niż do tej pory – cały jeden gigabajt. W połączeniu z 4,3-calowym ekranem HD, aparatem 12 Mpix i baterią 1750 mAh dostajemy bardzo mocną kombinację pożądanych cech smartfonu.

A przynajmniej mocną jak na styczeń 2012 roku, bo po Mobile World Congress 2012 alternatyw, w tym nawet 4-rdzeniowych, trochę nam przybyło. Póki co jednak Sony mówi czterem rdzeniom stanowcze nie, przynajmniej do 2013 roku. Firma wejdzie w konstrukcje 4-rdzeniowe dopiero gdy pojawią się baterie zdolne podołać ich apetytowi na energię, lub na rynek trafią bardziej energooszczędne procesory 4-rdzeniowe. Brzmi to logicznie, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę to, jak Sony radzi sobie z dwoma rdzeniami… o tym jednak za chwilę. Jaka jest nowa Xperia? Czy warto się nią zainteresować, czy też może jedynie kopiuje rozwiązania konkurencji? Przekonajmy się. Zapraszam do lektury recenzji pierwszej Xperii samotnie wychowywanej przez Sony:-)

Zestaw

Podobnie jak recenzowana przeze mnie w 2011 roku Xperia arc S, Xperia S marki Sony wyposażona została w nieco lepszy niż standardowy zestaw sprzedażowy. Choć zabrakło pokrowca i folii ochronnej na ekran, dołączanych do Xperii arc S, to jednak przewód microHDMI-HDMI i tak sprawia, że można czuć się dopieszczonym. Oprócz tego mamy standard – dwuczęściową ładowarkę (połączoną z przewodem microUSB-USB) i dokanałowe słuchawki z kompletem wymiennych gumek. Przeglądając materiały z zagranicznych serwisów łatwo też natknąć się na zestawy wyposażone dodatkowo w Xperia Smart Tags, czyli niewielkie krążki zbliżeniowe (NFC), służące do szybkiego aktywowania profili telefonu czy uruchamiania aplikacji. W moim zestawie ich nie było.

 

Minimalistyczna obudowa

Telefon ma wymiary 128 x 65 x 10,6 mm i dość dużą w kategorii 4,3-calowców masę 144 gramów. Xperia S jest cięższa niż Samsung Galaxy S II (116 gramów), Motorola RAZR (127 gramów) czy nawet Samsung Galaxy Nexus (135 gramów) z 4,65-calowym ekranem (z drugiej strony, 3,5 calowy iPhone 4S ma masę 140 gramów). Subtelności urządzeniu nie dodają ostro ścięte boki, a ponadprogramowe 2-3 mm grubości względem konstrukcji konkurencji są niestety odczuwalne. Znajomi, którzy mieli podczas testów kontakt z Xperią S określili ją jako nieco „klockowatą”. Patrząc na 8,7-milimetrową Xperię arc S (117 gramów), można odnieść wrażenie, że coś tu poszło nie tak, szczególnie że tym razem bateria jest wbudowana na stałe.

Przedni panel wypełnia odporna na zarysowania warstwa szkła (sprawdziła się podczas testów nie gorzej niż Gorilla Glass i zdecydowanie lepiej niż szkło w Xperiach arc). Szkło to ma dodatkową warstwę oleofobową, która ma za zadanie przeciwdziałać nadmiernemu zbieraniu się odcisków placów – cudów nie ma, ale jest pod tym względem odczuwalnie lepiej niż u HTC. Szkło na dole ogranicza pasek przeźroczystego plastiku, przecinającego obudowę. Poniżej niego mamy jeszcze kawałek matowego tworzywa, w którym umieszczone zostały anteny telefonu. Po tygodniu korzystania z telefonu to właśnie ten dolny biegun obudowy zaczął jako pierwszy wydawać odgłosy skrzypienia, a przyglądając mu się bliżej ma się wrażenie, jakby ta plastikowa czapeczka chciała odpaść niczym zatyczka od długopisu.

W pasku przeźroczystego plastiku zatopione zostały opisy trzech przycisków podekranowych, kolejno: wstecz, Home i menu. Same przyciski znajdują się wyżej i mają postać maleńkich, metalicznych punktów. Niestety korzystanie z nich wymaga bardzo precyzyjnego trafiania w te niewielkie punkty. Brak czytelnych oznaczeń i podświetlania właściwych przycisków nie ułatwiają sprawy. Podczas testów zauważyłem, że po odblokowaniu ekranu przyciski podekranowe działały często dopiero za drugim czy nawet n-tym dotknięciem, a dopiero później (po skutecznym wywołaniu pierwszej funkcji) zaczynały działać normalnie. Było to dość irytujące i niestety występowało sporadycznie w obu testowych sztukach telefonu. Jako, że przeźroczysta belka podświetla się dopiero po dotknięciu przycisku (w menu próżno szukać ustawień dotyczących jej podświetlania), zdarzało się też, że po kilku pacnięciach w kropkę, gdy przycisk wreszcie zaczynał działać okazywało się, że wcisnąłem nieodpowiedni. Oby kolejne wersje oprogramowania rozwiązały ten problem (w czasie testów korzystałem z oprogramowania w wersji 6.0.A.3.62).

Ponad ekranem znalazło się miejsce dla czujnika zbliżania (działa tylko gdy telefon jest w pionie), szczeliny głośnika, diody sygnalizacyjnej i kamerki 1,3 Mpix (HD). Zabrakło już jednak czujnika jasności otoczenia i jasnością ekranu sterować musimy sami, poprzez menu ustawień lub odpowiedni widżet na pulpicie. Na boku prawym znajdziemy sprzętowy spust aparatu fotograficznego, przyciski regulacji głośności i osłonięte zaślepką złącze microHDMI (przewód w zestawie). Bok lewy kryje (również chronione zaślepką) złącze microUSB (ładowania i synchronizacji danych), na boku górnym znajdziemy włącznik telefonu i gniazdo słuchawkowe JACK 3,5 mm, a na boku dolnym mikrofon i zaczep na smycz. Z tyłu obudowy mamy oko aparatu fotograficznego 12 Mpix z niewielką diodą doświetlającą (o możliwościach adekwatnych do jej rozmiarów), szczelinę głośnika zewnętrznego i otwór dodatkowego mikrofonu, służącego do usuwania szumów otoczenia w czasie rozmowy. Aparat fotograficzny zlokalizowany jest tuż przy górnej krawędzi telefonu, co sprawia, że podczas zdjęć łatwo sfotografować swoje palce zamiast właściwego obiektu. Choć bateria zamontowana jest na stałe, Sony wciąż nie pozbył się zdejmowanego tylnego panelu. Za ścianką matowego plastiku kryje się złącze karty microSIM, na gniazdo microSDHC miejsca już zabrakło – choć 32 GB pamięci wewnętrznej częściowo (jeśli nie w pełni) rekompensują jego brak. Kanciasta, minimalistyczna obudowa telefonu może się podobać. Przypadła mi do gustu matowa, gumopodobna faktura zastosowanych plastików – to wielka ulga bo błyszczących, pomalowanych srebrną farbką Xperiach arc (S).

 

Ekran

Ekran smartfonu Sony Xperia S to zdecydowanie najmocniejsza strona całej konstrukcji. Kosmiczna rozdzielczość HD (720 x 1280 pikseli) upakowana na 4,3 cala daje imponujące 342 punkty na cal (najlepszy wynik na rynku), czyli jeszcze więcej niż u długo niepokonanego w tej materii iPhone’a 4(S) z 330 punktami na cal. Jeśli ktoś miał już w dłoni iPhone’a 4 lub 4S, wie czego może się spodziewać i po Xperii S – obrazu ostrego jak żyleta i niemal niemożliwych do dostrzeżenia pojedynczych pikseli. Ekran jest jaśniejszy od tych w Galaxy S II, Galaxy Note czy w Motoroli RAZR, w przeciwieństwie jednak do nich nie jest to Super AMOLED, lecz klasyczny LCD. W przypadku ekranów Super AMOLED, bardziej niż wysoka jasność, za czytelność poza pomieszczeniami odpowiada ekstremalnie duży kontrast. W Xperii S w parze z wysoką jasnością idzie naprawdę dobry (jak na ekran LCD kontrast) i po wyjściu z domu nie będziemy musieli szukać cienia by wygodnie obsługiwać telefon. Słabiej natomiast niż w ekranach Super AMOLED wygląda sprawa kątów widzenia i kolorystyki.

Osoba przyzwyczajona do ekranów AMOLED znajdzie w Xperii S bardziej chłodną kolorystykę i mniej nasycone kolory. Od pojawienia się na rynku pierwszych ekranów OLED minęło już trochę czasu i nowe ekrany tego typu nie podkręcają tak mocno kolorów jak kiedyś. Obie technologie dążą do osiągnięcia w miarę rzeczywistego odwzorowania barw, podkręcając je jedynie gdy tego chcemy (Bravia Engine czy profile kolorystyczne w Samsungach). Bez tych ulepszaczy, tablica testowa wyświetlona na ekranie Xperii S cechowała się nieco zażółconą bielą i (przy maksymalnej jasności) lekkim „prześwietleniem” kolorów. Na ekranach Super AMOLED biel była o wiele lepsza, ale już barwne elementy były trochę za ciemne i miały zbyt duże nasycenie. Do ideału jeszcze trochę brakuje obu technologiom, ale to już ten moment gdy wcale nie jest tak łatwo wyrokować, który wariant jest kategorycznie lepszy. Jak napisałem w dalszej części testu, telefon zaskakuje podczas oglądania filmów możliwością bardzo płynnej regulacji jasności. Na każdym z poziomów podświetlenia dostajemy naturalną kolorystykę i zadowalająco głębokie czernie. Aż chce się oglądać filmy.

Smaczku Xperii S dodaje kwestia stosowania przez producentów matryc typu PenTile, które trafiły do Motoroli RAZR czy Samsunga Galaxy Nexus. W ich przypadku na jeden piksel nie przypadają 3 subpiksele (RGB), lecz tylko dwa (naprzemiennie RG i BG). W efekcie ekran wykonany w technologii PenTile składa się z o 1/3 mniejszej ilości punktów niż ekran z tradycyjnym układem RGB. Mimo to w specyfikacji rozdzielczość ekranu Galaxy Nexus (PenTile) i Xperii S (RGB) jest taka sama. Po przyjrzeniu się ekranom pod mikroskopem ciśnie na usta stwierdzenie: jedno HD drugiemu HD nierówne. PenTile oprócz oszczędności z zakresu zasilania i potrzebnej do jego obsługi mocy obliczeniowej ma też swoje wady, jak wyświetlanie bardziej ziarnistych zdjęć i charakterystycznie mieniące się punkty na brzegach czcionek. Te drugie mogą okazać się szczególnie bolesne dla osób, które lubią czytać książki na ekranie telefonu. W przypadku Xperii S o to nie musimy się martwić. Jej ekran ma „prawdziwe” HD, a z racji olbrzymiej rozdzielczości z trudem dostrzeżemy pojedyncze piksele, a co dopiero subpiksele (układ RGB). Na koniec tematu ekranu dodam jeszcze, że jego panel dotykowy zachowywał się podczas testów wzorowo, oferując dużą pewność i precyzję.

 

Bateria

 Do pierwszego smartfonu marki Sony trafiła litowo-jonowa bateria o pojemności 1750 mAh. Bateria wbudowana jest na stałe i klient nie ma możliwości samodzielnej jej wymiany (przynajmniej oficjalnie). W moim teście maksymalnego czasu rozmowy w wymuszonym trybie 3G Xperia S pokazała pazur. Wynik 613 minut dał jej drugą pozycję w zestawieniu 53. przetestowanych pod tym kątem telefonów. Co ciekawe, producent deklaruje tylko 510 minut w tym trybie. Maksymalny czas czuwania – 420 godzin – jest już z kolei mocno przesadzony. Telefon z włączoną synchronizacją 2 kont mailowych, około 30 minutami rozmów dziennie, garstką SMS-ów i zdjęć z trudem wytrzymywał dobę. Po uruchomieniu dodatkowo facebookowego czata (jedynie dostępność) Xperia S, odpięta rano od ładowarki, wczesnym wieczorem prosiła już o prąd. Wyniki te były na tyle niepokojące, że do testów otrzymałem drugą sztukę telefonu. Niestety również i ta trzymała równie krótko. Dodam przy tym, że na niewiele zdała się umieszczona w menu telefonu aplikacja Oszczędzanie energii, która pozwala łatwo dobrać profile zasilania w zależności od sytuacji i np. wyłączać na noc sunchronizacje. Dopiero zupełne wyłączenie pakietowej transmisji danych i synchronizacji poczty email w trybie Push (i tak korzystającej z Wi-Fi) pozwoliło mi pokonać magiczną barierę jednego dnia pracy. Nie jest dobrze, warto jednak podkreślić, że testowe telefony, mimo że z finalnym oprogramowaniem, trafiły do mnie na dwa tygodnie przed premierą Xperii S. Czyli bardzo wcześnie, a już nie raz zdarzało się tak, że ostateczne poprawki oprogramowania trafiały do smartfonów dopiero kilka tygodni po premierze. W tym te znacznie wydłużające czas pracy.

Podstawowe funkcje telefoniczne

Z wielką ulgą przyjąłem w Xperii S funkcję SmartDial, znacznie przyspieszającą wyszukiwanie kontaktów – już z poziomu ekranu wybierania numeru. W żadnej jak do tej pory Xperii tej funkcji nie było. Jakość rozmów jest na wysokim poziomie, mogłyby być nieco głośniejsze, ale nie ma podczas nich jakichś specjalnych problemów z zasięgiem. Jest jednak jedno ale – nie porozmawiamy wygodnie przyciskając telefon uchem do ramienia (gdy nagle potrzeba nam obu rąk w czasie rozmowy). Rozmówcy w tej pozycji naszego ciała mogą nie zrozumieć co do nich mówimy. Dzieje się tak za sprawą zatkania dodatkowego mikrofonu znajdującego się z tyłu obudowy – odpowiedzialnego za aktywne usuwanie szumów otoczenia podczas rozmowy. Po jego przytkaniu system głupieje i zamiast pomagać szkodzi, dodając do głosu dudniący, metaliczny pogłos. Jeśli często rozmawiamy w ten sposób, możemy jednak funkcję tę łatwo wyłączyć w ustawieniach telefonu.

Jak w większości telefonów z anteną umieszczoną w dolnym biegunie urządzenia, możemy w Xperii S wywołać lekki efekt „uścisku śmierci”. W przypadku sieci 3G, objęcie paska plastiku poniżej „prześwitu” obudowy powodowało spadek jednej, rzadziej dwóch z czterech kresek zasięgu. W tej samej lokalizacji telefony Samsunga zasięgu w ten sposób nie traciły. Podczas rozmowy zwykle dociska się głośnik do ucha, pozostawiając dolny biegun urządzenia wolnym, co sprawia, że zasięg jest cały czas stabilny. Głośnik zewnętrzny eksponuje głównie tony wysokie, co choć uskutecznia budzik, to trochę „psuje” nasze dzwonki. Jednego nie można odmówić dzwonkom – są wystarczająco głośne (wzmacnia je dodatkowo funkcja xLOUD). Głośność rozmów nie jest mocną stroną Xperii S i często czekać może nas dociskanie słuchawki do ucha. Do Galaxy Note, w którym często wręcz trzeba ściszać rozmowę, Xperii S jest bardzo daleko.

Producent nie zepsuł wielokrotnie chwalonego już przeze mnie xperiowego menadżera wiadomości. Pod względem pisania SMS-ów i MMS-ów telefon naprawdę urzeka. Przygoda zaczyna się od genialnej klawiatury QWERTY - porównywalnej do tej w iPhone’ie 4S czy Galaxy S II. Pisze się naprawdę szybko, a automatyczna korekta pisowni czyni cuda. Dodatkowo obsługiwane jest „pisanie przeciągnięciami”, czyli taki xperiowy Swype. Do tej pory technologia ta za bardzo nie przekonywała mnie do siebie i traktowałem ją bardziej jako efekciarską ciekawostkę. W Xperii S funkcja ta działa jednak znacznie lepiej niż w dotychczas przetestowanych przeze mnie telefonach (głównie za sprawą bardzo dobrego słownika) i praktycznie od razu weszła mi w krew. Wiadomości poukładane są w czaty, a przychodzące zdjęcia po dotknięciu wyświetlają się automatycznie na pełnym ekranie z możliwością zoomowania - aż chce się pisać.

Od dłuższego już czasu producenci telefonów wychodzą dużo dalej niż tylko komunikacja poprzez SMS-y i MMS-y. Swojego rodzaju standardem jest możliwość skonfigurowania Facebooka i Twittera, czego nie zabrakło i w Xperii S. Poza tym mamy porządnie przygotowaną obsługę Gmaila (jak to w Androidzie), jest dobry klient MS Exchange, a i mniej popularne konta mailowe prosto skonfigurujemy. Za obsługę załączników odpowiada Office Suite od Mobile Systems. Aplikacja jest szybka, ale zainstalowana w telefonie wersja jest znacznie mniej funkcjonalna niż Polaris Office (Infraware), instalowany m.in. w Samsungach. Przede wszystkim program pozwala jedynie na podgląd dokumentów, bez możliwości ich edycji czy tworzenia nowych plików. Jeśli mobilna edycja dokumentów pakietu MS Office jest dla nas istotna, czekają nas dodatkowe zakupy w Android Markecie.

 

Ogólna wydajność, interfejs

Telefon trafi do sprzedaży z oprogramowaniem 2.3.7 Gingerbread. Na Androida 4.0 przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. A warto na tego drugiego czekać, bo w jego przypadku przyciski systemowe mogą być wyświetlane na ekranie telefonu, co pozwoli ominąć nie do końca satysfakcjonujące przyciski sprzętowe Xperii S. Interfejs telefonu nie zmienił się jakoś drastycznie od czasów Xperii arc (S). Dalej do naszej dyspozycji mamy 5 pulpitów, które wypełnić można skrótami do aplikacji, folderami i widżetami. Producent przygotował 7 motywów kolorystycznych menu, z animowanymi tapetami na myśl przywodzącymi produkty z rodziny PlayStation. Podobnie jak w Xperii arc S, gestem szczypania nie wywołamy widoku wszystkich pulpitów, lecz animowaną kolumnę z wszystkimi elementami umieszczonymi na naszych 5 pulpitach. Dotknięcie danego elementu (ikony, widżetu), powoduje automatyczne przejście na pulpit, na którym jest on umieszczony. W menu głównym znajdziemy opcje segregowania ikon – alfabetycznie, według własnego upodobania, według intensywności korzystania czy daty instalacji. Trochę rozczarowuje górna belka systemowa, po ściągnięciu której nie zobaczymy niczego więcej niż ostatnich monitów (nieodebrane połączenia, wiadomości etc.). U HTC czy Samsunga szukać można w tym miejscu menadżera połączeń bezprzewodowych czy menadżera aktywnych w tle aplikacji. Ten ostatni schowany jest w Xperii S bardzo głęboko w menu ustawień i usunięcie z pamięci RAM wadliwie działającej aplikacji bywa kłopotliwe. Z kolei menadżer połączeń bezprzewodowych ma postać niewielkiego widżetu, który po dotknięciu wyświetla się pełnoekranowo. Funkcji jest tu naprawdę dużo – od wyłączania transmisji danych, przez ustawienia roamingu, GPS po głośność. Niestety jest to tylko pozorny „urodzaj”, bo np. dźwięki przełączają się jedynie na włączone lub wibrację, a jasność ekranu na minimalną lub taką jaką wybraliśmy w ustawieniach w menu głównym telefonu.

     
     
     
     

Praca całego interfejsu jest szybka i równa. Nie zauważyłem żadnych opóźnień, „zamyślania się telefonu”, nie miały też miejsca nieplanowane restarty Xperii. Krótko mówiąc, jeszcze przed premierą oprogramowanie było bardzo dojrzałe, czemu w gruncie rzeczy ciężko się dziwić, bo do czynienia mamy ze „starym” już Gingerbreadem. Za naszą bezstresową współpracę z telefonem odpowiada układ Qualcomm MSM8260 Snapdragon z dwoma rdzeniami procesora – po 1,5 GHz każdy. Do tego mamy cały 1 GB pamięci RAM (pierwszy raz w Xperiach) i chip graficzny Adreno 220. Specyfikacja jest więc niemal identyczna z tą HTC Sensation XE, tyle tylko, że zamiast ekranu 540 x 960 pikseli mamy tu pełne HD i Sensation XE ma mniej, bo 768 MB pamięci RAM. Do naszego zestawienia testów wydajności trafił też do niedawna najszybszy w benchmarkach Samsung I9100 Galaxy S II, z chipsetem Exynos, dwurdzeniowym procesorem 1,2 GHz Cortex-A9 i grafiką Mali-400MP oraz Samsung N7000 Galaxy Note, różniący się od Galaxy S II wyższym taktowaniem procesora (1,4 GHz) i ekranem o rozdzielczości 800 x 1280 pikseli zamiast 480 x 800 pikseli.

Wyniki testów przedstawia zbiorcza tabela:

Benchmark:

Sony Xperia S

Samsung Galaxy S II

Samsung Galaxy Note

HTC Sensation XE

NenaMark 2

37,7

51,5

39,2

23*

Quadrant Standard

3270

3613

4643

2656

BrowserMark

79324

53381

114611

72498

SunSpider 9.1*

2685

3290

1593

4404

* wynik testu SunSpider 9.1 podawany jest w ms - im mniejsza wartość, tym lepszy wynik

Jak widać w powyższym zestawieniu, Sony lepiej wykorzystał ten sam procesor i układ graficzny niż HTC w swoim Sensation XE i to mimo wyższej rozdzielczości ekranu. Wyniki smartfonu Sony są bliższe tym z Galaxy S II, a przypadku kategorii szybkości przeglądania Internetu (SunSpider 9.1, NenaMark 2) są nawet lepsze. Liderem zestawienia wciąż pozostaje Galaxy Note (jego wyniki są lepsze nawet od tych z Galaxy Nexus). Nie znaczy to jednak, że smartfon Sony Xperia S będzie stwarzał jakiekolwiek problemy przy uruchamianiu gier. Wszystkie, nawet najbardziej rozbudowane pod względem graficznym tytuły, które uruchamiałem podczas testów, działały na Xperii S idealnie i niczym nie różniły się pod względem złożoności grafiki od tych uruchamianych na Samsungu Galaxy Note. Trzeba też dodać, że wyższa rozdzielczość ekranu Xperii S niż ta w Galaxy S II jest bardzo widoczna w grach i znacznie dodaje im jakości.

Przy okazji tematu wydajności, warto powiedzieć kilka słów o szybkości zapisu plików w pamięci wewnętrznej telefonu (32 GB, dla użytkownika dostępne 25,8 GB) – w końcu na nią jesteśmy skazani w związku z brakiem możliwości zakupu szybszego nośnika. Cztery pliki wideo o łącznej pojemności 6804 MB kopiowały się w czasie 10 minut i 2 sekund, co daje imponujący wynik 11,3 MB/s. Taką samą prędkość uzyskał testowany wcześniej Samsung Galaxy Note (11-11,8 MB/s), ale już rynkowym standardem jest wynik Galaxy S II (4,5 – 5 MB/s). Pamięć zastosowana w Sony Xperia S odpowiada nośnikom microSD najwyższej, 10. Klasy szybkości. Czyli szybszej i tak byśmy nie dokupili.
 

Przeglądarka internetowa

Jak pisałem w poprzednim rozdziale, Sony Xperia S bardzo dobrze wypadł w benchmarkach mierzących wydajność przeglądarki internetowej. Jak testy przekładają się na praktykę? Jest naprawdę dobrze. Mimo bardzo dużej rozdzielczości ekranu, pierwszy smartfon marki Sony jest jednym z najszybszych na rynku w kategorii przeglądania Internetu. Sporo pomaga w tym łączność Wi-Fi w standardach b/g/n i moduł łączności 3G, z HSDPA do 14,4 Mb/s i HSUPA do 5,8 Mb/s. Mimo wszystko trochę szkoda braku HSPA+ i szybkości pobierania przekraczającej 20 Mb/s, na które możemy liczyć u kilku konkurenctów. Wracając jednak do samej aplikacji – to właśnie przeglądarka internetowa najbardziej zyskuje na ekranie HD. Strony otwierają się od razu całe, a jeśli by wziąć do ręki lupę, to dałoby się nawet bez problemu odczytać umieszczone na nich teksty bez powiększania obrazu. Dla mniej hardcore’owych użytkowników smartfonów Sony przygotował rzecz jasna bukiet gestów, którymi z łatwością powiększymy wybrany fragment strony czy wypełnimy ekran kolumną tekstu. Moim ulubionym testem wydajności przeglądarki telefonu jest uruchomienie pełnej wersji serwisu YouTube i włączenie filmu jakości FullHD. Xperia S poradziła sobie z tym zadaniem bez problemu, choć sam miałem duży problem by trafić w maleńkie kontrolki odtwarzacza w tym trybie. W każdym razie Flash Xpierii S straszny nie jest. W gruncie rzeczy strony wyglądają na telefonie marki Sony jak na 10-calowych tabletach internetowych z Androidem (te zwykle oferują rozdzielczość 800 x 1280 pikseli)… tyle tylko, że ekran jest dużo mniejszy.

Pracować możemy na maksymalnie 8 jednocześnie uruchomionych oknach, bez trudu zaznaczymy tekst, przeszukamy stronę czy ją udostępnimy. Dla osób o słabszym wzroku przydatną okazać może się też możliwość wyboru trzech wielkości czcionek. Szkoda tylko, że nie da się zmienić ich kroju, bo czcionki systemowe należą do dość smukłych, co przy mocno rozświetlonym ekranie zmniejsza ich czytelność. Do listy życzeń dołożyłbym jeszcze regulację jasności ekranu z poziomu przeglądarki – skoro nie działa automatyczna regulacja, byłoby to miłe udogodnienie (spotykane u innych producentów).

Będąc dalej przy temacie łączności, warto dodać, że w telefonie nie zabrakło funkcji przesyłania plików z użyciem Wi-Fi Direct, jak i Bluetooth 2.1, a do tego mamy funkcję mobilnego hot spotu. Dołączony do zestawu przewód microHDMI-HDMI umożliwia wyświetlanie obrazu z telefonu w rozdzielczości FullHD, przy 30 klatkach na sekundę. Nie widać przy tym żadnego opóźnienia w grach czy np. korzystaniu z kamery z racji uruchomionego wyjścia TV. Nowością w świecie Xperii jest obsługa technologii NFC. Oprócz możliwości zastosowania jej do autoryzowania płatności, Sony proponuje nam używanie jej przy codziennych czynnościach – za pomocą specjalnych, zbliżeniowych płytek. Xperia SmartTags współpracują z każdym smartfonem obsługującym technologię NFC. Wystarczy przyłożyć smartfon do SmartTagu, o rozmiarze i kształcie niewielkiego, okrągłego tokenu i już mamy włączony skonfigurowany uprzednio profil i funkcję telefonu, czyli np. budzik w telefonie dla SmartTagu przy łóżku, bądź aplikację GPS - w samochodzie. Sposób konfiguracji profili zależy od nas samych.

GPS i GLONASS

Sony Ericsson Xperia arc był telefonem, na którym po raz pierwszy zaprezentowano w 2011 roku działanie systemu nawigacji satelitarnej GLONASS. Moduł GLONASS, obok klasycznego GPS-u znalazł się również w Xperii S. Połączone działanie obu systemów, wraz z dodatkowymi wytycznymi z sieci Wi-Fi i nadajników GSM/3G pozwala na ustalanie pozycji z błędem dużo poniżej 3 metrów – ponad dwukrotnie dokładniej niż czyni to sam GPS. Ustalanie lokalizacji trwa zwykle niewiele dłużej niż uruchamianie programu nawigacyjnego, a więc sekundy, a nie minuty, jak było to przed laty.

W telefonie znalazł się androidowy pakiet oprogramowania do nawigacji satelitarnej, czyli Google Maps – do szybkiego podglądu okolicy, Nawigacja – do kompletnej nawigacji głosowej krok-po-kroku oraz Miejsca – do wyszukiwania lokalnych punktów POI (kawiarnie, restauracje, urzędy etc.) i Współrzędne – do „meldowania się” w danej lokalizacji za pomocą Google+. Zaletą wszystkich powyższych są częste aktualizacje i dostęp do wysokiej jakości map satelitarnych; wadą – praca tylko w trybie online. Na tę wadę Sony przygotował (tradycyjnie już) rozwiązanie Wisepilot, czyli bardzo przyjazną aplikację do offline’owej (lub online’owej jeśli tak sobie zażyczymy) nawigacji satelitarnej. Tradycyjnie jednak program dostajemy w wersji demonstracyjnej i po miesiącu zabawy będziemy musieli za niego zapłacić – w ostatniej promocji 24 mies. nawigacji po Europie (wraz z informacjami o ruchu i radarach) kosztują 50% standardowej ceny, czyli 29,99 euro.

 
     

Aparat fotograficzny

Sony Xperia S pochwalić może się aparatem fotograficznym z 12-megapikselowym sensorem Exmor R (wykonanym w technologii tylnej iluminacji), który poradzić ma sobie nawet w słabych warunkach oświetleniowych (do tego nie zabrakło diodowej lampy). Zdjęcia możemy wykonywać w kilku trybach: Rozpoznawanie Scenerii upraszcza maksymalnie menu aparatu i robi wszystko za nas, w trybie Normalnym mamy już dostęp do ręcznych ustawień i samodzielnego doboru scenerii, Aparat z przodu pozwala na łatwe wykonywanie autoportretów z użyciem przedniej kamerki (1,3 Mpix w formacie 4:3 lub 1 Mpix w formacie 16:9), a do tego dochodzą jeszcze trzy tryby panoramiczne. Tymi ostatnimi możemy wykonać automatycznie składaną zwykłą panoramę (jedyne co robimy to przesuwamy telefon w kierunku od lewej do prawej strony) oraz rejestrowaną w ten sam sposób panoramę 3D, którą potem obejrzeć możemy na kompatybilnym telewizorze. Ciekawostką jest trzeci z trybów – Rozległy multi-angle. Zdjęcia robimy tak jak w dwóch poprzednich trybach, ale składane są one w obraz przypominający niegdyś bardzo popularne stereoskopowe linijki. Przechylając telefon na boki, widok płynnie obraca się, pokazując sfotografowane przez nas obiekty pod różnymi kątami. Do zarządzania panoramami i zdjęciami 3D służy dedykowana aplikacja Album 3D, uzupełniająca standardową androidową galerię.

Aplikacja służąca do obsługi aparatu fotograficznego jest jedną z bardziej przyjaznych jakie znaleźć można w telefonach komórkowych. Podobnie jak w ostatnich Samsungach, lista czterech skrótów na lewym boku ekranu może być przez nas samodzielnie modyfikowana (jedynie tryb fotografowania umieszczony jest tu na stałe). Cieszy możliwość ustanowienia centralnego lub wielopunktowego pomiaru ostrości, jak i ustawianie ostrości poprzez dotknięcie wybranego obszaru na ekranie telefonu. Możemy też ustalić sposób pomiaru światła – na środek, punkt lub wartość średnią. Nie zabrakło stabilizacji obrazu, możliwości wyłączenia dźwięku migawki, korekty ekspozycji i balansu bieli, jak i ręcznych nastaw ISO (od 100 do 800). Całość uzupełnia zupełnie nowa funkcja - Szybkie uruchamianie, dzięki której przy zablokowanym telefonie możemy błyskawicznie włączyć aparat fotograficzny. Przytrzymanie spustu migawki może albo włączyć aparat, albo włączyć go i od razu zrobić zdjęcie. W przypadku tej drugiej opcji od momentu naciśnięcia spustu do zrobienia zdjęcia upływa zaledwie 1,5 sekundy – imponujące. Nie przytrafiła mi się sytuacja, w której trzymany w kieszeni telefon sam zacząłby robić zdjęcia, ale w razie potrzeby funkcję można wyłączyć.

 

Z samej jakości zdjęć jestem mniej zadowolony niż z aplikacji do obsługi aparatu. Sony postawił na dość agresywny mix algorytmów odszumiających i wyostrzających. I nawet przy dobrych warunkach oświetleniowych na zdjęciach znajdzie się kaszkowata mozaika artefaktów w praktycznie każdym możliwym miejscu, za wyjątkiem jednolicie jasnych powierzchni. Wolałbym chyba dostać zdjęcia zupełnie nie modyfikowane przez oprogramowanie telefonu i samodzielnie je odszumić na komputerze – jak wygląda to częściowo w iPhone’ach. Do tego dochodzi przesadne konturowanie krawędzi kontrastujących powierzchni. Obecnie (przy oprogramowaniu w wersji 6.0.A.3.62) o kadrowaniu można praktycznie zapomnieć, a korzyść z wyższej rozdzielczości matrycy jest niemal żadna (lepsze zdjęcia można zrobić aparatami 8 Mpix). Za dnia z balansem bieli nie ma większych problemów poza pomieszczeniami, w pomieszczeniach oraz wieczorem często widoczna jest różowo-fioletowa poświata, a zdjęcia przyjmują zimną kolorystykę, mocno zniekształcając kolory. Przy słabszym oświetleniu liczyć też musimy się ze zdjęciami o ostrości uchwyconej w zupełnie nie tym miejscu, które planowaliśmy (lub nawet przed pierwszym planem, w efekcie czego całe zdjęcie jest rozmyte) – i nie pomaga tu nawet niewielka diodowa lampa błyskowa. Na plus zaliczyć należy przede wszystkim szybkość aparatu, rejestrowanie wielu detali nawet przy słabym oświetleniu (o ile trafimy już z ostrością), niezły obiektyw, oferujący jedynie minimalną utratę detali na brzegu kadru i bardzo dobry tryb makro.

W konfrontacji z Nokią N8, zdjęcia z Xperii S wyglądają na przesadnie wyostrzone, mają mniej naturalne, zimniejsze kolory, słabiej wyglądają ujęcia wykonywane z użyciem lampy błyskowej (czemu trudno się dziwić z racji braku ksenonowej lampy) i są zdecydowanie mniej estetycznie odszumione. Z drugiej strony Xperia S pokonuje Nokię N8 gdy chodzi o zdjęcia makro – rejestrując dużo więcej detali i oferując większy pas ostrości. Ten ostatni wynika przede wszystkim z mniejszej powierzchni matrycy w Xperii S (przy podobnych jasnościach obiektywów) – przy robieniu zdjęć tekstu jest przydatny, ale już przy zdjęciach bardziej artystycznych Xperia S zaoferuje słabszy efekt bokeh, czyli mniej efektowne rozmycia tła. Ostatnią przewagą Xperii S względem Nokii N8, o której warto wspomnieć, jest mniejsza tendencja do rejestrowania poruszonych zdjęć przy słabych warunkach oświetleniowych i wyłączonej lampie błyskowej.

Sony Xperia S Nokia N8
   
   
   
   
   

O niebo lepsze są moje wrażenia z użytkowania Xperii S w roli kamery. Telefon lepiej rejestruje filmy FullHD (30 klatek na sekundę) niż moja stara kamera Sony TG1 – i to szczególnie w słabych warunkach oświetleniowych. Względem Samsungów Galaxy S II czy Galaxy Note, Xperia S ma przewagę w sposobie wykorzystywania matrycy. Samsungi wycinają i skalują obraz 16:9 z pełnej matrycy jedynie przy rozdzielczości HD, a już przy FullHD korzystają tylko z 2-megapikselowego kawałka w centrum matrycy. W wyniku takiej operacji przy FullHD obraz rejestrowany jest z mniejszym kątem widzenia i mamy taką trochę „lornetkę”, a klatki które nie są skalowane z wyższej rozdzielczości, obaczone są większym szumem. W Xperii S szeroki kąt dostępny jest dla nas przy wszystkich panoramicznych rozdzielczościach obrazu, a poszczególne klatki oferują mniejszy szum i większą ilość detali. Cieszą też tryb makro w nagraniach FullHD, niedostępny w w/w Samsungach, szybszy niż u Samsunga autofokus i niezła jakość dźwięku. Do dopracowania zostały jedynie drobne zniekształcenia geometrii obrazu, widoczne przy szybkich ruchach telefonem – poza tym mamy w kieszeni potężny kamkoder.

Galeria praktycznie niczym nie różni się od tych w innych telefonach z Androidem, no może za wyjątkiem dołożenia dodatkowej galerii na potrzeby panoram i zdjęć 3D. W przeciwieństwie do Xperii arc (S), zdjęcia wczytują się bardzo szybko i to mimo rozdzielczości 12 Mpix. Nie liczmy jednak na niewiadomo jak duże ich powiększanie – maksymalnie jest to standardowe 100%, jednak przyzwyczajeni do ekranów WSVGA lub mniejszej rozdzielczości, możemy się zdziwić ile z tych 100% pomieści ekran HD Xperii S.

Przykłady zdjęć i film prezentujemy poniżej:

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Odtwarzanie muzyki i filmów

Po wielu dyskusjach na temat tego czy brak natywnej obsługi formatów DivX i XviD powinienem traktować w recenzjach jako wadę, skoro da się dograć aplikację z Android Marketu, wygląda na to, że jednak miałem rację – bo Sony postanowił się tej wady pozbyć ze swoich Xperii. Za to wciąż nie działają pliki audio w formacie WMA, ale po kolei…

Aplikacja muzyczna cechuje się przede wszystkim dużą prostotą obsługi i choć zabrakło wyciągniętych na wierzch przycisków zapętlania i odtwarzania losowego, obcowanie z nią jest bardzo przyjemna. Equalizer oferuje potężną listę schematów dźwiękowych, jednak i bez niego trudno nie być zadowolonym z jakości audio. Zapewne to po części efekt tego, że w trybie Normalnym Sony Ericsson trochę podkręcił tony wysokie i niskie, przez co dynamika dźwięku stała się większa. Genialnym rozwiązaniem jest dołączenie 20-stopniowej regulacji wzmocnienia basów, działającej równolegle z equalizerem – suwakiem tym ocieplimy dźwięk bez ryzyka trzeszczenia (efekt wręcz wgniecie miłośników mocniejszego brzmienia). Nie zabrakło też funkcji dźwięku przestrzennego. Już na standardowych słuchawkach dokanałowych dołączonych do zestawu słuchanie muzyki płynącej z Xperii S to czyta przyjemność, a na Creativach Aurvana ciężko było mi się odczepić od telefonu. Brawo!

Łyżką dziegciu w niezłym całokształcie muzycznym okazała się niemiła niespodzianka w postaci braku obsługi plików WMA (256 kbps) zakupionych w Muzodajni. Z olbrzymiej playlisty ostało się w ten sposób raptem kilka utworów MP3 rozpoznanych prawidłowo przez telefon (telefon podczas kopiowania plików proponuje ich konwersję). Przycisk nieskończoności ponad okładką albumu pozwala na błyskawiczne odszukanie dodatkowych informacji na temat utworu w Google’u, Wikipedii, YouTube’ie czy nawet odszukanie wersji karaoke. Możemy też ręcznie zmienić tagi utworu, automatycznie pobrać z sieci okładki albumów czy nawet stworzyć własną okładkę. Sterowanie muzyką dodatkowo ułatwiają widżet na pulpicie i przyciski na ekranie startowym. Na koniec dodam, że Xperia S należy do tych telefonów, w których nie ma potrzeby ustawiania głośności na maksimum - mocy na wyjściu audio nam nie zabraknie.

 

Radio FM w zaskakująco szybkim tempie skanuje dostępne stacje – kilka sekund po pierwszym uruchomieniu aplikacji miałem już komplet lokalnych stacji - automatycznie, bez potrzeby ręcznego wywoływania funkcji skanowania. Kinetycznie przewijany suwak częstotliwości działa bardzo precyzyjnie, mamy możliwość zdefiniowania listy ulubionych stacji, jest wymuszony tryb mono, odtwarzanie przez głośnik czy nawet rozpoznawanie utworów za pośrednictwem TrackID.

Odtwarzacz filmów jest niestety dość ubogi w funkcje – ot wbudowany w androidową galerię player, do którego dołożono możliwość regulacji jasności obrazu, włączenia Mobile BRAVIA Engine czy odtwarzania od momentu, w którym ostatnio skończyliśmy. Funkcje te uzupełniają jeszcze skróty do odtwarzania na telewizorze za pomocą DLNA i przesłania pliku do edytora wideo (tu obsługiwane są nasze własne nagrania) – wywoływane przez przycisk menu podręcznego. Nowością jest sprawna obsługa nie tylko plików MP4 i 3GP, ale też DivX czy XviD, o jakości nawet FullHD. Podczas testów telefon nie poradził sobie z jednym tylko plikiem MKV (FullHD), który działał już w darmowym odtwarzaczu MX Video Player (ten dołożył do filmów napisy).

Jakość obrazu urzeka. Bałem się, że ekran LCD będzie mi strasznie świecił w oczy gdy zabiorę się do wieczornego oglądania ulubionego serialu – nic z tych rzeczy. Telefon oferuje bardzo płynną regulację jasności wyświetlania (15 stopni) i praktycznie na każdym poziomie jasności czerń była przynajmniej zadowalająca. Niewiele różniła się od ekranów AMOLED, w których idealna czerń to wyłączony (nawet tylko pojedynczy) piksel. Do tej pory uważałem, że najlepsze do mobilnego oglądania filmów są ekrany AMOLED, ale Sony swoją Xperią S sprawił, że muszę zweryfikować swój pogląd. Przy minimalnych jasnościach Super AMOLED-y pokazują wiele artefaktów kompresji i dużo rozrabiają w ogólnej jakości filmu. W Xperii S wszystko pozostawało idealne - niezależnie od poziomu jasności ekranu, kolory stale były odpowiednio nasycone, a kontrast uzyskiwałem chyba nawet lepszy niż na swoim telewizorze. Kolejne brawo.

Podsumowanie

Jaki jest Sony Xperia S? Przede wszystkim inny od tego, co już jest dostępne na rynku. Minimalistyczna obudowa z charakterystycznym, podświetlanym prześwitem może się podobać. Każdemu spodobać powinien się ekran Xperii S – zbudowany z najmniejszych na rynku pikseli, o gęstości upakowania wynoszącej rekordowe 342 punkty na cal. To jednak nie tylko wielkość pikseli ekranu, ale też jego rewelacyjny kontrast i czytelność w każdych warunkach czynią go bardzo interesującym. Po dołożeniu do tego technologii Sony Mobile BRAVIA Engine oraz obsługi plików DivX i XviD o rozdzielczości nawet FullHD, dostajemy świetne narzędzie do mobilnego oglądania filmów. Tę czynność umili nam też rewelacyjny dźwięk wydobywający się z wyjścia audio (sam głośnik piorunujący już nie jest), który w odtwarzaczu muzycznym otrzymał dodatkowo dobry equalizer, z niezależną 20-stopniową regulacją głębi basów. Na plus działa u Xperii S również bardzo szybka przeglądarka internetowa, która w pełni korzysta z dodatkowego potencjału, jaki oferuje ekran HD.

Niestety telefon ma też sporo wad, wśród których najbardziej uciążliwymi okazały się bardzo niewygodne przyciski podekranowe i krótki czas pracy bateryjnej – mimo zastosowania, wydawać by się mogło bardzo dużego, ogniwa o pojemności 1750 mAh. Kolejnym rozczarowaniem była dla mnie jakość zdjęć. Bez powiększania wyglądają one naprawdę dobrze (podobnie jak te z aparatów 5 czy 8 Mpix…), ale gdy już przyjdzie do powiększania okazuje się, że nawet zdjęcia robione w ciągu dnia, przy dobrym oświetleniu, pokryte są wszędzie kolorowym, kaszkowatym ziarnem. Oby producentowi udało się poprawić swoje algorytmy obróbki obrazu w kolejnych wersjach oprogramowania. Z drugiej strony, do czynienia mamy z jednym z najlepszych telefonów na rynku, gdy chodzi o jakość nagrań wideo. To właśnie podczas kręcenia filmów najbardziej przydała się matryca BSI, która radzi sobie nawet przy bardzo słabych warunkach oświetleniowych.

„Rozwód” Sony Ericssona pod znakiem zapytania stawiał przyszłość linii Xperia. Wygląda jednak na to, że nie mamy o co się martwić. Pierwszy smartfon samodzielnie „wychowany” przez firmę Sony jest zdecydowanym krokiem na przód w rozwoju tej linii urządzeń. Oby tylko firma nie osiadła teraz laurach, bo jest jeszcze dużo do zrobienia – zarówno w kwestii oprogramowania Xperii S, jak i planowania kolejnych modeli, które mogłyby nie tylko dogonić konkurencję, ale i ją przeskoczyć.

Wady:

  • brak gniazda karty pamięci, złącze microSIM

  • wbudowana na stałe bateria

  • krótki czas pracy bateryjnej

  • niewielkie i mało czułe przyciski podekranowe

  • brak edytora dokumentów w standardzie

  • silnie zaszumione zdjęcia

Zalety:

  • estetyczny, minimalistyczny design

  • jasny, czytelny w każdych warunkach ekran

  • bardzo wysoka rozdzielczość ekranu

  • świetnej jakości nagrania wideo (FullHD)

  • dobry tryb makro

  • wysoka jakość dźwięku

  • wyjście microHDMI pracujące w trybie FullHD (przewód w zestawie)

  • wydajna przeglądarka internetowa

  • Xperia SmartTags

  • 32 GB bardzo szybkiej pamięci wewnętrznej

Autor: Lech Okoń (LuiN) TELEPOLIS.PL (tekst), Wojciech Piechocki GSMONLINE.PL (foto/wideo)

Opinie:

Opinie archiwalne (4):

Komentuj

Komentarze / 4

Dodaj komentarz
  • Users Avatars Mini
    Michael pisze: 2012-03-12 19:32
    Miałem kiedyś do czynienia z podobnymi przyciskami - punktami w modelu SE K850i i nie zauważyłem, aby sprawiały one problemy z czułością. Muszę przetestować te w Xperii S, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, aby były one aż tak problemowe jak przedstawia to autor.
    0
  • Users Avatars Mini
    Armadon pisze: 2012-03-12 22:18
    Morda kota wyraźnie pokazuje który telefon robi lepsze zdjęcia. Natomiast zdjęcie numer 3 z N8 wyszło co najmniej dziwnie. Przybrudzony obiektyw? Zdjęcie numer 4 też zrobione tendencyjnie, bo SE ma wszystkie kabelki ładnie w jednej płaszczyźnie a nokia pod kątem i jest wyostrzona na słuchawkę na pierwszym planie.
    0
  • Users Avatars Mini
    Michael pisze: 2012-03-12 22:44
    Z tym białym kolorem w Super Amoledach to niezły żart. Ktoś tu chyba jest daltonistą, bo ja jeszcze nie widziałem Super Amoleda wyświetlającego stricte biały kolor. Zawsze była to biel z mniejszym lub większym odcieniem niebieskiego. Co do jakości zdjęć: na moje oko są one bardzo dobrej jakości jak na telefon, więc nie dramatyzowałbym aż tak bardzo jak autor testu w kwestii szumów.
    0
  • Users Avatars Mini
    adi pisze: 2012-03-14 08:59
    Od czasów SE Satio nic się nie zmieniło. Powiem więcej: Satio bije te nowe -super fotograficzne komórki w kwestii makro na głowę. Kto ma lub miał Satio, to wie, że to prawda.
    0