Promocja kart telefonicznych TP

Newsy
Żródło: TP S.A.
Opinie: 27

Telekomunikacja Polska wprowadziła na rynek promocyjne karty telefoniczne. Karta 60-impulsowa (24 zł z VAT) zawiera 20 dodatkowych, darmowych impulsów. Do karty 30 impulsowej (15 zł z VAT) dodano 10 darmowych impulsów. W sprzedaży jest 1,5 mln promocyjnych kart telefonicznych. Minuta połączenia lokalnego z promocyjnej karty 60 impulsowej kosztuje 13 groszy z VAT, a rozmowy międzymiastowej 37 groszy z VAT. W przypadku karty 30 impulsowej jest to odpowiednio 17 groszy z VAT i 46 groszy z VAT.

Opinie:

Opinie archiwalne (27):

Komentuj

Komentarze / 27

Dodaj komentarz
  • Users Avatars Mini
    Adam pisze: 2005-07-15 15:47
    Może być
    0
  • Users Avatars Mini
    Grzechotnik pisze: 2005-07-15 15:55
    Adam : stymże ja nie skorzystam . Wole dzwnoić z moich bezplatnych minut
    0
  • Users Avatars Mini
    nieważne pisze: 2005-07-15 16:02
    A ile płacisz za te bezpłatne minuty?
    0
  • Users Avatars Mini
    sepsa pisze: 2005-07-15 16:04
    Wole rozmawiać z \"promocyjnych\" starterów jednej idei - 10gr/minutę z sekundowym naliczaniem po całej Polsce. A z automatu - w najdroższej karcie - 30gr za 3 minuty, naliczanie 180/180 ;) Telefonia stacjonarna to fajny wynalazek XX wieku i tyle.
    0
  • Users Avatars Mini
    nieważne pisze: 2005-07-15 16:05
    Ogólnie pomysł nie jest zły, ale (jak to zwykle w TP) trochę spóźniony. Już dziś bowiem taniej wychodzi dzwonienie z komórki niż z budki. Przykładowo w Simplusie mamy minutę do sieci stacjonarnej (w całej Polsce) po 25 groszy. Ale jeżeli kupimy kartę 150/180, to minuta wychodzi już 21 groszy. Tylko, że w Simplusie jest naliczanie sekundowe od początku, a w budce przy rozmowach lokalnych co 3 minuty, więc w praktyce te 21 groszy/min wyjdzie taniej niż 13 gr/min. z budki.
    0
  • Users Avatars Mini
    sepsa pisze: 2005-07-15 16:06
    Oj, pomyliłem się, w karcie "60" płacę 30groszy za niewiele ponad 2 minuty rozmowy. To jeszcze gorzej. Nic dziwnego, że na mieście automaty świecą pustkami.
    0
  • Users Avatars Mini
    nieważne pisze: 2005-07-15 16:07
    Ale zgadzam się, że budki są potrzebne: czasami bateria w komórce akurat się rozładuje, gdy trzeba wykonać pilny telefon, czasami komórkę się zgubi, albo ukradną. No i niektórzy po prostu nie mają komórek, bo nie chcą.
    0
  • Users Avatars Mini
    sepsa pisze: 2005-07-15 16:09
    *nieważne: w budkach nie ma naliczanoa co 3 minuty. Impuls jest pobierany (przy rozmowach lokalnych) co dwie minuty z niewielkim hakiem.
    0
  • Users Avatars Mini
    nieważne pisze: 2005-07-15 16:09
    Za to totalnie spieprzona w budkach telefonicznych jest kwestia połączeń przychodzących: trzeba mieć super refleks i natychmiast odbierać jeżeli czeka się na rozmowę przy budce, bo już po 2-3 sygnałach włącza się modem i dzwoniący jest kasowany za połączenie, a rozmowy nie ma... Jaki totalny baran w telekompromitacji to tak ustawił.
    0
  • Users Avatars Mini
    nieważne pisze: 2005-07-15 16:11
    A, to niewiedziałem. Za moich czasów w budkach były impulsy co 3 i 6 minut (przy połączeniach lokalnych - co 6 w godzinach 22-8).
    0
  • Users Avatars Mini
    Grzechotnik pisze: 2005-07-15 16:11
    nieważne : przyznaję rację
    0
  • Users Avatars Mini
    wlo pisze: 2005-07-15 16:19
    nieważne - no rzeczywiście - miałem taki przypadek kiedyś, że mi zabrakło prądu... tyle, że łatwiej było napotkanego znajomego poprosić o możliwość zadzwonienia z jego telefonu niż z automatu... Żeby zadzwonić z automatu, trzeba mieć jeszcze kartę ;-) Albo punkt sprzedaży w pobliżu ;-)
    0
  • Users Avatars Mini
    wlo pisze: 2005-07-15 16:31
    co do taryfikacji - połączenia są taryfikowane co 2 minuty i 15 sekund (likalne przynajmniej z tego co pamiętam) do tego dochodzi różna cena impulsu na kartach - zależnie od iliści impulsów... Zawiłe trochę. Ja za to pamiętam czasy, jiedy do automatu wrzucało się aluminiową złotówkę i gadało się pół dnia ;-) A złotówka wówzas to była cena pączka albo dobrej "oranżady" ;-)
    0
  • Users Avatars Mini
    sebastiank pisze: 2005-07-15 16:32
    Każda promocja z ich strony jest dobra :) Ja osobiście korzystam ze sferi i jestem zadowolony :)
    0
  • Users Avatars Mini
    rcicho pisze: 2005-07-15 17:00
    Całe lata nie dzwoniłem już z budki. Też idąc ulicą coraz rzadziej widuje się ludzi dzwoniących z tego archaicznego urządzenia :)
    0
  • Users Avatars Mini
    blobi pisze: 2005-07-15 17:13
    Dobre :) Oby weszło Tepsie w "krew" :P
    0
  • Users Avatars Mini
    tele-ekspert pisze: 2005-07-15 17:16
    każda promocja jest dobra ;-)
    0
  • Users Avatars Mini
    tkubon pisze: 2005-07-15 17:21
    No nareszcie sie cos ruszylo, bo do tej pory ceny z budek to smiech na sali po prostu.Kto z tego korzystal?? Choc np. na zachodzie tez malo kto z budek korzysta, kazdy ma komore a budki sa tylko w razie naglej potrzeby jesli trzeba wezwac pomoc, albo ktos po prostu nie ma bo nie chce miec komory i czasami sporadycznie musi gdzies zadzwonic. Ja wole mimo wszystko z koma dzwonic bez latania za karatmi i budkami ;)
    0
  • Users Avatars Mini
    Krasnal pisze: 2005-07-15 17:33
    Wlo: A pamiętasz motyw na iskrę z zapalniczki? To był czasy ;).
    0
  • Users Avatars Mini
    wlo pisze: 2005-07-15 19:34
    Iskrę? Nie - nie wiem co to... Za to mój kolega ma do dzisiaj w swoim "archiwum" patentowe rozwiązania jak dzwonić by nawet tej złotówki nie tracić ;-) O sposobach dzwonienia w akademiku nawet nie mówię - ale to już późniejsze czasy - 2-złotówki się te małe "wrzucało"...
    0
  • Users Avatars Mini
    wlo pisze: 2005-07-15 19:38
    Aha! Z tą złotówką to nie żadnen "sposób" - tyle wówczas kosztowało połączenie - nie było limitu czasowego. Ja miałem problem, bo moja dziewczyna miała telefon "wojskowy" i o ile mój ojciec co najwyżej złotówkę dziennie za trzy godziny moich rozmów płacił, to po pół roku jakiś dyżurny na centrali wojskowej ręcznie rozłączał połączenie... czasem nawet ustna zapowiedź była tego rozłącznia - nie, nie z automatu - sam się włączał na lnię i komunikował, że "z powodu przekroczenia limitu czasowego..." - nie dokładnie tak, ale coś w tym sensie...
    0
  • Users Avatars Mini
    Alexander25 pisze: 2005-07-15 20:58
    Coż, promocja jak promocja - nie powala. Najlepiej posumowała moja koleżanka, która kupiła sobie promocyjnego Plusa55 ,że przy 300 min poza szczytem, to nad morzem może mieć budki TP w głębokim poważaniu ;)))
    0
  • Users Avatars Mini
    Krasnal pisze: 2005-07-17 04:26
    Wlo: Z tą iskrą było tak: z zapalniczki "pstrykającej" wyciągało się środek i pstrykało się tym mechanizmem tak, aby iskra z końca przewodu (po rozbiórce zapalnieczki i wyjęciu środka wystawał tam taki mały drucik) przeskoczyła w środek tarczy do wykręcania numeru (takie małe metalowe kółeczko). Aparat jedną taką iskrę traktował jak 1 impuls (do tej pory nie wiem dlaczego). Wystarczyło napstrykać sobie impulsów, schować mechanizm i gadać do woli. Serio autentyk, bo sam przetestowałem.
    0
  • Users Avatars Mini
    a pisze: 2005-07-17 14:39
    Jak ja slysze jednostke miary impuls to juz mi nie dobrze... Terrorysci gdzie jestescie??? Dlaczego nie przypieprzycie w Telekomune??? :-)
    0
  • Users Avatars Mini
    wlo pisze: 2005-07-17 15:17
    Krasnal - a to mówisz chyba o późniejszych czasach. Kiedy dzwoniło się z aparatów "na złotówkę" i później trochę - nawet na żetony - były mechanizmy mechaniczne i raczej taki "impuls" z zapalniczki nie pomagał na to - szybciej sposób "na żyłkę" stosowany powszechnie w akademikach. Zresztą, po co było się zastanawiać nad sposobami, kiedy za złotówkę można było całą dobę rozmawiać? U mnie czasem w domu było tak (a to z powodu tego, że w 15-miezkaniowej klatce tylko mój ojciec miał telefon i jeszcze jedna rodzina, ale... to były stare czasy i z takimi ludźmi kontaktów się nie utrzymywało - dzisiaj mozna mieć z powodu takich kontaktów niemałe problemy ;-)), że miałem w domu non stop gości - sąsiadów. Jeden rozmawiał inny czekał aż tamten skończy... Mi to na rękę było, bo ojca było stać płacić rachunki za nich - natomiast to co zostawiali za rozmowę, zostawiali u mnie na biurku ;-)))
    0
  • Users Avatars Mini
    wlo pisze: 2005-07-17 15:22
    A zostawiali więcej niż złotówkę zawsze. Później przyszły czasy impulsów więc się zmienio, ale też mniej ludzi przychodziło dzwonić - rozmowy były, jak pociągi, pod szczególnym nadzorem. Nawet pewnej pięknej zimy zamilknęły na dłużej ;-) Zmiana właściciela numeru - z ojca na mnie trwała chyba dwa lata... A kiedy się w końcu wyprowadziłem, 4 lata czekałem, aż przyjdzie za mną telefon ;-) Sąsiedzi, którzy czekali z 15 lat pewnie na telefon, po mojej wyprowadzce oczywiście telefonu nie dostali, natomiast osoba wprowadzająca się - z zupełnie innego miasta, miała od ręki numer... Fajne czasy były.
    0
  • Users Avatars Mini
    Krasnal pisze: 2005-07-18 18:19
    O ile dobrze pamiętam to sposób na iskrę działał na starych automatach, takich na żetony i wykręcaną tarczę. To było jakieś 12 lat temu (tak +/-). Nie trzeba było nawet złotówki na żyłcę (czy żetona), nabijało się sporo impulsów iskrą i gadało do woli. Jak powiedziała kobieta że ostatni impuls to się nabijało jeszcze ;). Pozdrawiam.
    0

Rekomendowane:

Akcje partnerskie: