Mniej więcej od trzech miesięcy jestem szczęśliwym posiadaczem telefonu Ericsson T28s. Pamiętam czasy, gdy kosztował on nieco ponad 1000 złotych i nie było to wcale tak dawno. Zapewne wejście kolejnych modeli (T20) spowodowało, iż producent zechciał nieco opróżnić magazyny. Być może też kłopoty Ericssona spowodowały chęć zebrania większej gotówki. Tak czy tak - dziś można nabyć ten aparat w bardzo okazyjnej cenie.
Korzystam z komórek już około 2 lat. W tym czasie miałem różne telefony. Właściwie nie było chyba producenta, którego bym "nie zaliczył". Kolega ma dobre układy z dealerami...
Pewnego dnia znajomy zaproponował mi kupno T28s i v.3690. Cena była na tyle atrakcyjna, iż nabyłem oba. Z tych dwóch modeli miałem wybrać jeden do własnego użytku. Wypadło na T28. Dlaczego? Motorola choć uchodzi za najmniejszy telefon, w praktyce jest mniej poręczna niż T28. Po prostu nie jest wcale "chuda" i wypełnia kieszeń. "Jajko" nadaje się więc bardziej dla pań, do torebki. Chyba, że ktoś chce zaimponować dziewczynom podejrzanym podłużnym, owalnym kształtem w kieszeni. "Flądra" lepiej nadaje się do noszenia - nie tylko do marynarek. Dziś cena T28 jest tak niska, iż przeciętny nastolatek też może sobie na niego pozwolić.
Druga zasadnicza różnica - bateria. Niewiele aparatów dysponuje dziś bateria polimerowa. Prócz tego, iż jest ona "wydajna" przy niewielkich rozmiarach (T28s pracuje 75 godz.) to dodatkowo aparat podaje przewidywalny czas rozmowy i czuwania. To bardzo przydatna funkcja. Zawsze możemy sobie sprawdzić przed wyjściem z domu, czy trzeba podładować baterię czy nie. A z ładowaniem nie ma najmniejszego problemu - może nastąpić w dowolnym momencie.
Trzy - klapka. Zdać by się mogło, że bajer. Tymczasem realizacja idei klapki w v.3690 i T28 jest skrajnie różna. Jeśli chcemy, aby "jajo" miało aktywną klapkę, nie będziemy wiedzieli kto do nas dzwoni. Musimy otworzyć aparat i dopiero docieramy do informacji. Wyświetlacz ukryty jest pod nią. Problem ten nie występuje w T28. Klapka jest oczywiście aktywna.
Cztery - jakość rozmów. Śmiało mogę powiedzieć, że w T28 jakość jest najwyższa spośród aparatów, z których korzystałem. W przypadku "jaja" sprawa jest trochę gorsza - marna po prostu. I to chyba nie jest wina egzemplarza, który miałem. Całkiem niedawno bowiem testowałem Motorolę Timeport 250 Jade i jakość rozmów również przypominała "jajo". "Flądra" jest zupełnie inna. Tu słyszymy rozmówcę nie gorzej niż z telefonu stacjonarnego. Jeśli ktoś zamierza przede wszystkim rozmawiać (komórka często służy także do wysyłania SMSów) to polecam "flądrę" z czystym sumieniem.
Pięć - cena. Drogie telefony z czasem tracą na wartości. Jednak jeśli traktujemy aparat jako narzędzie, a nie dzieło sztuki to narażamy go na upadki, wstrząsy itp. Łatwiej się pogodzimy z rysą na aparacie za 1 zł. niż za 700 zł. Warto o tym pomyśleć. Przy tej okazji wspomnę, iż T28 jest kosmicznie odporny na wstrząsy. Do tej pory jedynie klapka lekko mi się porysowała. Ekran nadal wygląda jak nowy. Przy okazji szarpania się z narzeczoną, która chciała koniecznie przeczytać SMSa, który nadszedł od mojej kochanki, telefon miał okazję przywitać się ze ścianą. Dość mocno i przy otwartej klapce. Wyszedł z tego zdarzenia bez szwanku. Tymczasem pamiętam upadek na beton mojej Nokii 5110, która rozpadła się na 2 kawałki (osobno bateria, osobno aparat).
Za co jeszcze cenię sobie w T28? Bardzo łatwo w nim zmienić kartę SIM, szybko się ładuje. Ma minutnik. Dla wielu pewnie to zbędny gadżet. Ja jednak wykorzystuje go przy nagrywaniu płyt. Wystarczy zsynchronizować z szacunkowym czasem końca wypalania i już nie trzeba co chwilę przybiegać z sąsiedniego pokoju czy to już czy jeszcze nie.
Możliwość przypisania dzwonków znajomym i 99 numerów w telefonie to też całkiem miła funkcja. SMSy czyta się łatwo i pisze szybko, dzięki klikowi klawiaturki. Zawsze sądziłem, że Ericsson nie myśli o SMSowcach, a jednak!
Nie jestem fanem T28, ani firmy, która wyprodukowała go. Jestem fanem dobrych produktów. "Flądra" jest prawie idealna. Niemniej - jak na telefon tej klasy powinna mieć zdecydowanie jeszcze jedną funkcję, której brakuje mi po prostu okropnie! To terminarz, choćby najprostszy przypominacz. Niestety producenci o tym zapomnieli. A szkoda, bo wówczas byłby to aparat naprawdę idealny. Płaski (co w moim odczuciu jest ważniejsze od ogólnych wymiarów), z przydatnymi gadżetami, genialna baterią, osobnymi dzwonkami dla znajomych, dodatkową pamięcią na numery. No cóż - nie można mieć wszystkiego.
|