W placówkach Telekomunikacji Polskiej w woj. śląskim odbywają się referenda strajkowe organizowane przez wszystkie związki zawodowe działające w tej spółce. Również w innych regionach kraju pracownicy decydują, czy chcą przystąpić do akcji strajkowej, by w ten sposób sprzeciwić się kolejnym zwolnieniom w firmie.
Zdaniem Danuty Malich, przewodniczącej Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ "Solidarność" zrzeszającej pracowników TP z Katowic i Bielska Białej, sytuacja w TP jest dramatyczna. "W lutym ubiegłego roku przestał obowiązywać pakiet socjalny, a nieustanne zwolnienia grupowe doprowadziły do sytuacji, w której w TP nie ma kto pracować. Pracownicy, by sprostać obowiązkom, zmuszeni są zostawać po godzinach, za co nie otrzymują żadnych dodatków. Mają również problemy z uzyskaniem dnia wolnego" - powiedziała Malich.
Do głosowania w referendum w regionie uprawnionych jest ok. 2 tys. pracowników. Wyniki referendum ogłoszone zostaną w piątek, jednak w siedzibie TP w Katowicach przy ulicy Marii Skłodowskiej-Curie gotowość przystąpienia do akcji strajkowej zadeklarowała w już zakończonym referendum cała załoga.
Niezależnie od udziału w referendum strajkowym, związkowcy z TP protestują też przeciwko organizacji pracy przy obsłudze tzw. błękitnej linii. Ich zdaniem, praktyki kierownictwa firmy noszą znamiona mobbingu.