Od kiedy miałem pierwszy kontakt z czytnikiem ebooków w 2012 roku, a był to Onyx Boox i62 a później Kindle Touch, chciałem przetestować urządzenie będące 10 calowym tabletem z Androidem, ale wyposażone w ekran e-ink. Przyszło mi na tą możliwość poczekać 10 lat, bo Huawei MatePad Paper jest pierwszym tego typu urządzeniem, które testuję. Co prawda jest to HarmonyOS, a więc Android zmodyfikowany przez Huawei, ale możemy na nim zainstalować dowolną aplikację z APK. Z jednej strony takie połączenie bardzo mi się podoba, z drugie strony widzę kontrast pomiędzy ceną a ograniczeniami takiego rozwiązania, które większość zwykłych użytkowników tabletów nie zainteresuje. Za to w określonych zastosowaniach osób pracujących z dużą ilością dokumentów w formacie PDF i prowadzących odręczne notatki to może być strzał w dziesiątkę.
Pod względem konstrukcji Huawei MatePad Paper to czytnik praktycznie bezkompromisowy- super cienki, o grubości 6,7 mm, ważący 360 gramów, ze skóropodobnym wykończeniem tyłu obudowy. Przyjemniej się go trzyma w ręku niż gładki plastik czy chłodny metal, bardziej jak książkę. Jakość materiałów nie budzi żadnych zastrzeżeń. Na tym jednak nie koniec.
Huawei MatePad Paper to jeden z dwóch czytników dostępnych na rynku, który ma dobrej klasy głośniki stereo, oraz czytnik linii papilarnych, który może służyć do wybudzenia i odblokowania urządzenia. Nie każdy klasyczny tablet może się pochwalić obiema tymi cechami, a w tym wypadku trafiły do czytnika. Ktoś kto zna dobrze rynek czytników zrozumie jakie to nietypowe w tej kategorii sprzętu. Dodatkowo czytnik Huawei MatePad Paper ma aż 4 mikrofony, co jest już zupełnym ewenementem. Można je wykorzystać do rejestrowania np. wykładów czy spotkań wbudowanym dyktafonem.
Huawei MatePad Paper ładujemy i łączymy do PC za pomocą kabla USB C. Ładowarka znajduje się w zestawie. Jest w nim także dedykowane etui magnetyczne, oraz rysik Huawei M-Pencil 2 generacji, który rozpoznaje 4096 poziomy nacisku. Decydując się na zakup mamy więc od razu cały komplet i nic nie trzeba dokupować osobno.
Rysik Huawei M-Pencil ładuje się bezprzewodowo, gdy jest przyczepiony magnetycznie do krawędzi obudowy z prawej strony czytnika. Za każdym razem gdy go podłączymy wyświetlany jest stopień naładowania jego baterii. Czytnik w etui także mocowany jest magnetycznie i tutaj mam istotną uwagę.
Magnesy trzymające Huawei MatePad Paper w etui są dość słabe. Jeśli mamy w zwyczaju przenosić czytnik w etui, ale korzystać bez niego to rozwiązanie idealne. Czytnik sam wskakuje na swoje miejsce i się z etui nie wysunie, ale oddzielnie czytnika od etui nie wymaga wysiłku można to zrobić z łatwością za każdym razem. Jeśli jednak chcielibyśmy z Huawei MatePad Paper korzystać zawsze w etui i przenosić go trzymając za samą okładkę, gdy ta jest otwarta to przepis na katastrofę – wystarczy delikatnie potrząsnąć aby Huawei MatePad Paper odpadł od okładki i spadł na ziemię.
Osobiście wolę podczas korzystania z czytników nie mieć podczepionego etui – to zmniejsza wagę czytnika i pozwala dłużej trzymać urządzenie komfortowo w ręku. Wiem jednak, że są osoby, które wolą aby urządzenie było zawsze w komplecie z okładką. W przypadku Huawei MatePad Paper to się nie sprawdzi.
Magnes utrzymujący M-Pencil też nie jest zbyt mocny i jeśli będziemy próbować podważyć i podnieść czytnik od strony krawędzi z rysikiem, jest duża szansa, że odczepi się i przesunie pod etui w stronę wyświetlacza. To mi bardziej przeszkadzało, bo odruchowo podnoszę czytnik od strony rysika i jego zamykania. To jedyna kwestia, którą w konstrukcji by zmienił – chętnie przesunąłbym mocowanie rysika na górną krawędź, której nie muszę podczas użytkowania dotykać.
Ekran to jednocześnie najmocniejsza strona Huawei MatePad Paper i źródło jego największych ograniczeń. To najnowszej generacji ekran e-ink o przekątnej 10,3 cala i rozdzielczości 1872 x 1404 pikseli, co przekłada się na gęstość na poziomie 227 PPI. Wypełnienie obudowy ekranem przekracza 86%. Producent nazywa ten ekran HUAWEI FullView, ale parametry ma dokładnie takie same jak E Ink Mobius Carta 10,3 cala.
Klasyczne wyświetlacze emitują światło i w ten sposób prezentują obraz. Starsze generacje matryc TN, IPS czy MVA mają świetlówki w poprzek całego ekranu, nowsze posługują się diodami LED, a w ekranach AMOLED każdy piksel świeci samodzielnie. Jeśli w ekranie IPS zepsuje się podświetlenie panel robi się niemal całkowicie czarny i bezużyteczny. W przeciwieństwie do klasycznego wyświetlacza, który emituje światło ekrany e-ink mają naśladować papier. Drobne elementy wewnątrz ekranu mają czarny lub biały pigment i dodatni lub ujemny ładunek elektryczny. Znajdują się pomiędzy elektrodami, które mogą skierować ku powierzchni ekranu pigment określonego rodzaju. Obraz docelowo naśladuje druk na kartce papieru.
Najważniejsze zalety ekranu e-ink to:
Najważniejsze wady ekranu e-ink to:
Mówiąc krótko, tablet wyposażony w ekran e-ink doskonale nadaje się do długiego czytania, ale zupełnie nie sprawdza się tam gdzie kolor odgrywa istotną funkcję informacyjną i utrudnia czynności wymagające płynnego odświeżania zawartości kranu. Uniemożliwia oglądanie filmów, utrudnia przewijanie stron internetowych, czy szybkie pisanie na klawiaturze ekranowej. To nie jest cecha szczególna Huawei MatePad Paper, ale wszystkich czytników z tzw. e-papierem.
Dla kogoś, kto już wcześniej korzystał z czytnika to oczywiste fakty. Jeśli jednak to będzie nasz pierwszy kontakt z e-papierem, możemy dać się zaskoczyć, że zarówno klawisze klawiatury ekranowej reagują wizualnie z zauważalnym opóźnieniem, podobnie jak wyskakujące na ekranie litery, a przewijanie stron WWW jest skokowe. Nie ma to nic wspólnego z wydajnością, to wyłącznie cecha ekranu.
Z tego samego powodu powiększanie fragmentu strony aby ją przewijać nie jest na e-inku zbyt wygodne. Dlatego główną rzecz, która chciałem sprawdzić, to czy na 10,3 calowym ekranie Huawei MatePad Paper da się bez powiększenia czytać złożone dokumenty PDF w formacie A4. To główny powód, dla którego można wybrać większy czytnik w zamian mniejszego i tańszego modelu typu Kindle.
Ku mojemu zadowoleniu odpowiedź jest jednoznaczna – nawet najbardziej złożone dokumenty PDF, z najmniejszą czcionką i największym formatem, z tabelami, a nawet mające kolorowe tło, są na Huawei MatePad Paper czytelne bez najmniejszego problemu. Jeśli mamy potrzebę czytać takie dokumenty, czy to w swojej pracy, czy na uczelni, czy w przypadku elektronicznych wersji podręczników do RPG to Huawei MatePad Paper jest do tego celu świetnym rozwiązaniem. Obraz jest kontrastowy i ma na tyle wysoką rozdzielczość, że nawet najmniejsze czcionki mają ostre, czytelne krawędzie.
Ciekawym zabiegiem próbującym mitygować ułomności e-ink jest technologia adaptacyjnego odświeżania. Niektóre klasyczne czytniki pozwalają się przełączać w ustawieniach pomiędzy krótszym czasem reakcji ekranu kosztem cieni poprzednich ekranów, a pełnoprawnym odświeżaniem ekranu, który wyświetla obraz bez żadnych artefaktów. Huawei MatePad Paper robi to automatycznie, zależnie od rodzaju wyświetlanej treści. Gdy przełączamy strony książki czy dokumentu PDF, odświeża całą stronę tak, że nie ma żadnych pozostałości. Gdy jednak zaczniemy przewijać stronę WWW, albo włączymy odtwarzanie filmu, to tablet zwiększa częstotliwość odświeżania kosztem jego dokładności. Jest to sensowny kompromis, ale uczulam, że na żadnym panelu e-ink nie zobaczymy płynnych animacji, bez względu na zastosowane zabiegi.
Ekran Huawei MatePad Paper ma opcjonalne podświetlenie ponad ekranem (nie od spodu), czyli światłem odbitym. Umożliwia to czytanie wieczorem, czy w ciemności, bez zewnętrznego źródła światła. Jest to funkcja znana z wielu czytników, ale doceniany przez wielu reMarkable 2 jej nie ma.
W przypadku większości czytników nic nie wiadomo o specyfikacji. Huawei MatePad Paper to prawie normalny tablet z Androidem i w tym wypadku specyfikacja jest istotna i znana.
Zastosowany procesor to Huawei Kirin 820E, wykonany w litografii 7 nm, oferujący 6 rdzeni o taktowaniu 3 x 2,22 GHz + 3 x 1,84 GHz. Huawei MatePad Paper jest wyposażony w 4 GB RAM oraz 64 GB wbudowanej pamięci na system i pliki. Wspiera najnowsze standardy łączności: WiFi ax 2 x 2 MIMO, 2,4 GHz + 5 GHz, Bluetooth 5.2.
Zestaw czujników obejmuje: czujnik grawitacyjny, czujnik Halla i czytnik linii papilarnych.
Huawei MatePad Paper wspiera USB OTG i można do niego podłączyć bezpośrednio pamięć masową, w celu przeglądania zawartości czy skopiowania plików.
Jak na tablet czy smartfon specyfikacja byłaby przeciętna, tak w czytniku jest wyjątkowo mocna. We wszystkich zastosowaniach odgórnym ograniczeniem jest czas reakcji ekranu. Nie zauważyłem różnic w czasach otwierania najmniejszych dokumentów i najcięższych plików PDF, które przekraczały 100 MB – otwierały się i ładowały strony tak samo szybko. Super szybko działa też łączność WiFi – na moim domowym routerze, który nie wspiera najnowszego standardu ax, jedynie ac Huawei MatePad Paper osiągał powtarzalne 430 Mbps pobierania. Trudno mi sobie wyobrazić co można by tutaj zmienić, aby cokolwiek przyspieszyć czy poprawić.
Huawei zastosował na MatePad Paper HarmonyOS w wersji 2.1 z poprawkami zabezpieczeń zaktualizowanymi na dzień 1 maja 2022. Jest to autorski wariant systemu Android, z rozszerzeniami opracowanymi przez Huawei. Zamiast usług Google, a więc sklepu z aplikacjami Play, Gmail, i Chrome, mamy HMS Core czyli Huawei Mobile Services. Oznacza to własny sklep z aplikacjami i własne rodzaje usług, takich jak Cloud, E-mail i przeglądarkę.
O ile w AppGallery na telefonach Huawei można znaleźć setki pozycji, to na Huawei MatePad Paper jest ich zaledwie 10. Wśród aplikacji znanych polskim użytkownikom w sklepie jest Storytel, Legimi i EmpikGo. Nie bardzo rozumiem, czemu choćby wśród aplikacji zagranicznych nie ma większego wyboru.
Wśród aplikacji systemowych znajdziemy standardową przeglądarkę internetową w wersji mobilnej, przeglądarkę plików lokalnych, kalendarz, klienta poczty, kalkulator, WPS Office, Cloud, Menadżer tabletu oraz dyktafon, który pozwala wykorzystać wbudowane 4 mikrofony jak i edytować nagrane pliki.
Z czytnikiem jest też zintegrowana Księgarnia, Półka z czytaną przez użytkownika zawartością, notatnik oraz ekran główny. Oprócz ubogiego sklepu i księgarni, zamiast której wolałbym korzystać z różnorodnych księgarni internetowych wszystkie elementy dobrze spełniają swoją funkcję poza jednym – logowaniem do konta Huawei. To jest możliwe tylko za pomocą zeskanowania kodu QR przy pomocy innego urządzenia Huawei. Nie jest możliwe wpisanie loginu i hasła. Czyli jeśli mamy tylko Huawei MatePad Paper to nigdy się do niego nie zalogujemy, żeby wykorzystać synchronizację z chmurą. Dla mnie zupełnie niezrozumiała i absurdalna decyzja. Co prawda, można bez przeszkód korzystać z urządzenia bez logowania, nawet instalować te wspomniane 10 aplikacji ze sklepu. Po co jednak odebrać możliwość tak prostej czynność, jak wprowadzenie loginu i hasła?
A jednak mamy możliwość zainstalować dowolną aplikację zgodną systemem Android z pliku APK. Możemy je pobrać bezpośrednio z przeglądarki na Huawei MatePad Paper, lub na dowolnym komputerze i przesłać je po kablu do pamięci urządzenia. Można też zainstalować alternatywny sklep, który przyspieszy instalacje kolejnych programów, np. APKPure. Każda aplikacją którą próbowałem, a która nie wymagała do działania usług Google i Sklepu Play działała poprawnie: Facebook, Audioteka, Tłumacz Google, mapy OsmAnd, Twitter, Allegro, TIDAL, Pocket czy Feedly. To, że jakaś aplikacja będzie działać nie oznacza, że jest dobrze zoptymalizowana do obsługi na ekranie e-ink oraz, że będzie to wygodne. Nie ma jednak odgórnych ograniczeń. Dla mnie obsługa Pocket, czy RSS oraz przeglądarki to duże plusy.
W przypadku smartfonu, do którego podpięte mam płatności i wiele innych prywatnych rzeczy odrzuciłbym instalowanie plików APK z sieci jako zbyt mało bezpieczne i niepotrzebnie kłopotliwe dla dziesiątków aplikacji których używam. Jednak w przypadku czytnika e-ink mogę zrobić wyjątek i takie rozwiązanie zaakceptować. Tutaj faktycznie użytecznych aplikacji jest mniej i rzadko potrzebują usług Google do działania, czy ciągłych aktualizacji.
Na koniec został jeszcze temat notatek, w końcu razem z tabletem dostajemy pióro. Wrażenia ogólne odręcznego szkicowania i pisania są dobre. Nie ma tutaj uczucia ślizgania się rysika po gładkim szkle. Rysik stawia naturalny opór, podobny do papieru – nie identyczny w odczuciu, ale spełniający swoją funkcję. Również opóźnienie pojawiania się linii, choć łatwo zauważalne, nie przeszkadzają w prowadzeniu notatek. Zaskakująco dobrze udało się odwzorować siłę nacisku rysika w przypadku ołówka czy pióra.
Same notatki można podzielić na dwie kategorie: pisanie na czystej stronie, oraz edytowanie innych dokumentów, takich jak PDF. Pisanie na pustej stronie z dowolnym wzorem w linie czy kratkę jest całkiem wygodne. Zakładam, że osoba lubiąca notować odręcznie będzie z Huawei MatePad Paper zadowolona. Dodatkowa funkcja rozpoznawania odręcznego tekstu i konwertowania go na edytowalny tekst dokumentu elektronicznego działa zaskakująco dobrze – rozpoznaje moje trudno czytelne pismo, włącznie z niedbałym podpisem. Nie ma problemów z polskimi znakami. Nie działa natomiast z bardziej złożonym zapisem matematycznym, takim jak ułamki i pierwiastki.
Jeśli chodzi o szkicowanie i notowanie po gotowych dokumentach, jest to możliwe w WPS Office, oraz w aplikacji Książki od Huawei. W przypadku WPS Office przy swobodnym pisaniu na pliku PDF opóźnienia są zbyt duże, aby to było wygodne. To wina optymalizacji tego programu. Lepiej działa przekształcanie zaznaczenia odręcznego na zaznaczony tekst. Za to w aplikacji Książki rysowanie działa jak w notatkach, czyli bez znaczącego opóźnienia. Nie ma tutaj jednak głębszej integracji z dodatkowymi funkcjami i nie wykracza to poza możliwości pisania długopisem po wydruku.
Uważam, że dla osób, które potrzebują urządzenia przede wszystkim do odręcznej edycji już gotowych dokumentów funkcjonalność jest tutaj zbyt uboga, aby uzasadnić zakup. Nie ma łatwej synchronizacji z chmurą, poza rozwiązaniem Huawei. Do tego celu sprawdziłby się bardziej reMarkable 2, który jest jednak bardziej ubogim w każdym pozostałym aspekcie zamkniętym systemem i nie ma nawet podświetlania ekranu, głośników czy mikrofonów. W porównaniu do Huawei obsługuje tylko dwa formaty: ePub i PDF, nie wspiera instalowania aplikacji, ani nie ma Bluetooth. Specjalizuje się tylko w notatkach, a Huawei MatePad Paper przypomina bardziej uniwersalny tablet z Androidem, choć bez usług Google.
Czas działania Huawei MatePad Paper jest na skali gdzieś pomiędzy tradycyjnym tabletem z Androidem a czytnikiem typu Kindle. Z jednej strony można mieć godzinami aktywny ekran i podczas czytania ledwo zauważalnie rozładować baterię, co daje dużą przewagę nad tabletem, który zwykle nie działa dłużej z włączonym ekranem niż 10 do kilkunastu godzin.
Z drugiej strony nie jest to okrojony ze wszystkich funkcji czytnik, który po uśpieniu nie robi praktycznie nic. To zmodyfikowany Android, ale jednak bliżej mu do tabletu niż do czytnika – ma WiFi i Bluetooth, można tu zainstalować sporo aplikacji, które mogą łączyć się w tle z siecią. O ile klasyczny czytnik po miesiącu leżenia w szufladzie wciąż będzie miał dość energii by zacząć go intensywnie używać bez ładowania, o tyle Huawei MatePad Paper rozładuje się samoczynnie do zera w tylko trochę dłuższym czasie, niż klasyczny tablet, który uśpiony leży w szufladzie. Po tygodniu spadek baterii wynosi kilkadziesiąt procent. Korzystanie z aplikacji niezoptymalizowanych pod kątem e-ink, które chcą płynnie odświeżać ekran też przyspiesza zużycie energii względem klasycznego czytnika i trzeba się z tym liczyć. To cena jaką przyjdzie nam zapłacić za pełnoprawny, elastyczny system mobilny, w zamian zamkniętego, szytego na miarę oprogramowania.
Huawei MatePad Paper nie jest klasycznym czytnikiem e-booków, bo do tego celu tak duży rozmiar nie jest konieczny, a pociąga za sobą kilkukrotnie wyższą od Kindle cenę i trudniej go zabrać do komunikacji miejskiej, czy na wycieczkę. Absolutnie nie jest też zastępstwem dla zwykłego tabletu, na którym każdy znalazłby coś, dla siebie, bo kto nie ogląda filmów, nie używa przeglądarki internetowej?
Huawei MatePad Paper specjalizuje się w dwóch kluczowych funkcjach – otwieraniu dokumentów, które byłyby nieczytelne na mniejszym czytniku, takich jak dokumentacja techniczna w formacie PDF A4, oraz w możliwości odręcznego notowania maksymalnie zbliżonego do klasycznego papieru, ale z funkcją rozpoznawania tekstu, czy adnotowania już gotowych dokumentów. To jest kluczowe zastosowanie i głównie dla niego wybieramy tego typu urządzenie. Na studia to będzie rewelacyjne narzędzie zarówno do czytania „kserówek” w postaci PDF, jak i prowadzenia notatek na wykładach. Dla każdego kto czyta prasę specjalistyczną, albo jego praca polega na przyswajaniu dużej ilości dokumentów elektronicznych w formacie A4. Jest więc to narzędzie specjalizowane, które można rozszerzyć o funkcje, których znakomita większość konkurencji nie oferuje, jak słuchanie audiobooków i muzyki wprost z głośników czy na słuchawkach, nagrywanie dyktafonem i 4 wbudowanymi mikrofonami, czy obsługę dowolnej aplikacji kompatybilnej z Androidem, o ile zainstalujemy ją z APK.
Ponieważ Huawei MatePad Paper kosztuje 2299 zł trudno polecić go komuś, kto czyta książki ePub czy mobi i sporadycznie coś notuje, bo tandem zwykły tablet plus Kindle da się kupić taniej. Jednocześnie, choć cena nie jest niska, nie jest też wygórowana. Główny, jeśli nie jedyny konkurent w postaci Onyx Boox Note 5, który oferuje zbliżoną wydajność i funkcje, ten sam ekran i ma klasycznego Androida 11 wraz z usługami Google jest jeszcze droższy i kosztuje 2799 zł, czyli o 500 zł więcej. Biorąc to pod uwagę, stosunek możliwości do ceny w przypadku Huawei MatePad Paper jest atrakcyjny.
Wśród samych czytników Huawei MatePad Paper to urządzenie wyjątkowo wszechstronne, ale w kontekście całego rynku urządzeń mobilnych jednocześnie mocno wyspecjalizowane – dotyczy to wszystkich urządzeń z ekranem e-ink, ale zwłaszcza tych z dużym ekranem, których cena jest znacznie wyższa od mniejszych czytników.