Z tego 700 mln przypadało na używany również w Polsce system GSM. Jednak liczby te nie oddają trudnej sytuacji finansowej operatorów i producentów sprzętu telekomunikacyjnego - pisze w korespondencji z kongresu GSM w Cannes Paweł Rożyński
Tegoroczny kongres telefonii komórkowej GSM we francuskim Cannes zgromadził rekordową liczbę uczestników. Liczą oni, że ten rok przyniesie poprawę koniunktury po dwóch ostatnich fatalnych latach (gdy spadła liczba sprzedawanych telefonów i urządzeń dla infrastruktury sieci komórkowych).
W tym roku liczba sprzedanych komórek - na co zgodnie liczą uczestnicy kongresu - ma wzrosnąć o 10 proc. do 440 mln sztuk. Według danych ujawnionych na kongresie aparaty systematycznie tanieją - w ubiegłym roku ceny spadły średnio o 25 proc.
Klienci mają wymieniać aparaty na nowe z kolorowymi wyświetlaczami i możliwością wysyłania multimedialnych SMS-ów (tzw. MMS-y). Operatorzy liczą na powtórzenie sukcesu krótkich wiadomości tekstowych - każdy z użytkowników GSM wysyła dziennie średnio jednego SMS-a, dziesięć lat po wprowadzeniu tego sposobu komunikacji. MMS-y oferuje już 63 operatorów. W tym roku mają być zaoferowane na skalę masową.
Wpływy z usług związanych z wysyłaniem wiadomości mają się podwoić do 2007 roku i - według firmy badawczej ARC - wyniosą wówczas 80 mld dol. (wysłanie jednego SMS-a kosztuje dziś średnio na świecie dziesięć centów). Jeszcze w tym roku aparaty z MMS-ami w przypadku tzw. górnej i średniej półki mają być standardem.
Podział sprzedawanych telefonów w zależności od ceny traci sens - przekonuje obecny na kongresie dyrektor marketingu Nokia Mobile Phones w Polsce Grzegorz Możdżyński. Jego zdaniem aktualniejszy staje się podział aparatów według upodobań i stylu życia. A więc biznesmen odstawi w domu swoją komórkę wraz z garniturem i uda się na rower, zabierając inny telefon odporny na kurz i wilgoć, albo zacznie w domu korzystać z aparatu do gier.
Zdaniem Ruperta Reida z firmy analitycznej ARC co druga komórka sprzedana w tym roku będzie miała oprogramowanie Java pozwalające na korzystanie z bardziej wyrafinowanych gier i innych funkcji jak choćby potrzebne biznesmenom kalendarze czy arkusze kalkulacyjne.
Jak poinformował na wtorkowej konferencji prasowej wiceprezes dostarczającej infrastrukturę telekomunikacyjną Nokia Networks J.T. Bergqvist, w ubiegłym roku łączne przychody operatorów komórkowych na świecie wyniosły 415 mld euro, z czego tylko 11 proc. przypadło na usługi niegłosowe, m.in. SMS-y. Co ciekawe, na trzecim miejscu po operatorach japońskich pod tym względem znaleźli się Czesi z Radiolinii - aż 18 proc. wpływów z usług nie pochodziło z transmisji głosu. W 2007 roku średnio na świecie ma to być już 32 proc. Łączne przychody operatorów wyniosłyby wówczas 740 mld euro.
Nie wszyscy na kongresie zgadzają się z powszechną tezą, że przychody liczone na głowę abonenta mogą rosnąć tylko dzięki transmisji danych, a wpływy z transmisji głosowych będą odchodzić w cień. - Przykład wielu operatorów, np. amerykańskiego Cingulara, wskazuje, że można mieć rosnące przychody przy minimalnych wpływach z transmisji danych - uważa Rupert Reid z ARC.
Jak podała w trakcie kongresu inna firma badawcza EMC, prym wśród operatorów wiodą już firmy chińskie. W sierpniu 2002 roku najwięcej klientów miał China Mobile - 135 mln, a dopiero drugie miejsce zajął międzynarodowy gigant Vodafone. Trzeci jednak jest znowu chiński Unicom z 60 mln klientów.
Generacja 2 i 3/4
Na zwołanych konferencjach prasowych Nokia i Motorola przekonywały o konieczności wprowadzenia przez operatorów nowej technologii pośredniej między GSM i tzw. trzecią generacją (3G). Obecnie standardem stają się telefony GSM z szybką transmisją danych GPRS (tzw. generacja 2,5). Jednak producenci sprzętu wymyślili coś jeszcze lepszego - technologię EDGE. W ten sposób zmodernizowany GSM pozwala na transmisję z prędkością 384 kilobitów na sekundę, trzykrotnie szybciej niż GPRS. To co prawda wolniej, niż umożliwia telefonia trzeciej generacji (do dwóch megabitów na sekundę), jednak w przypadku EDGE nie trzeba płacić za licencje jak w 3G i budować nowej infrastruktury. Dlatego na kongresie mówi się teraz więcej o EDGE niż o trzeciej generacji. EDGE zamówiło już 27 operatorów na świecie.
Analitycy są podzieleni - jedni twierdzą, że to świetny pomysł, bowiem opóźniające się przejście do 3G będzie bardziej płynne, zaś potem można wykorzystać tę stosunkowo tanią technologie na terenach słabo zurbanizowanych. Tam nie ma sensu budować sieci trzeciej generacji, bo mało kto by z nich korzystał. Inni analitycy uważają jednak, że to kolejna próba wyciągnięcia pieniędzy od znajdujących się na ogół w trudnej sytuacji finansowej operatorów.
Jane Zweig, prezes Shosteck Group, uważa, że operatorzy powinni podążać bezpośrednio do 3G, a nie kupować kolejny po GPRS system pośredni. Każda technologia ma bowiem pięcioletni "bolesny okres" rozruchu. Tym bardziej byłoby to nieuzasadnione, że Nokia i Motorola będą w stanie zaoferować komercyjnie telefony EDGE dopiero w II połowie tego roku, a więc kilka miesięcy później niż do masowej sprzedaży trafią aparaty 3G.
Dotychczasowi producenci komórek zyskują kolejnych rywali, głównie producentów azjatyckich. Ale jako największe zagrożenie jawi im się Microsoft, który chce zdominować rynek programów operacyjnych dla komórek. Na kongresie poinformowano jednak o porażce amerykańskiego giganta - trzeci pod względem wielkości sprzedaży komórek Samsung dołączył do grupy producentów, którzy wprowadzają konkurencyjny system operacyjny Symbian. Billowi Gatesowi pozostała nadzieja, że za jego produktem opowiedzą się operatorzy sieci komórkowych.
Mimo podgryzania przez nowych graczy pięciu największych producentów komórek - Nokia, Motorola, Samsung, Siemens i Sony Ericsson - nadal ma 80 proc. rynku, o 10 pkt. proc. więcej niż w 2000 roku.
Grać jak w kinie
Coraz trudniej w tej branży przewidywać przyszłość. Dlatego dużym zainteresowaniem cieszy się wielkie koło fortuny zainstalowane przy jednym ze stoisk na towarzyszącej kongresowi wystawie sprzętu. Stoi tu spora grupka przedstawicieli komórkowego biznesu - po kolei obracają wielkim kołem fortuny. Co jakiś czas strzałka zatrzymuje się na napisie "bankrupt", a delikwent uśmiecha się, robiąc dobrą minę do złej gry, i odchodzi.
Okazuje się, że do bankructwa "doprowadza" światowych producentów i operatorów polski ComArch, jeden z dwóch naszych wystawców w Cannes. ComArch oferuje swój system billingowy Tytan i systemy do zarządzania sieciami telekomunikacyjnymi. - Interesują się nimi operatorzy i dostawcy serwisów - przekonuje product manager ComArchu Tomasz Domin.
Przy innym, niepozornym stoisku również słychać polską mowę. 8 tys. funtów za kawałek podłogi wyłożyła młoda i zatrudniająca zaledwie 20 osób firma z Krakowa MCCnet. Próbuje zainteresować operatorów swoim systemem, który pozwala na grę na ekranie telewizora lub kinowym za pomocą... komórki. - Trzeba tylko zadzwonić pod odpowiedni numer dostępowy i można grać - tłumaczy Jacek Zaleski, wiceprezes firmy.
Zbiorowa gra w kinie brzmi jak science fiction. Zaleski spokojnie wyjaśnia, że naraz może grać 30 osób. Np. każdy kieruje własnym czołgiem, którego ruchy widzi na ekranie. Widzowie dzielą się na dwie grupy i rozpoczynają walkę. Tym systemem powinny - jego zdaniem - zainteresować się narzekające na frekwencję kina.
Czy polskie firmy mają szansę zostać zauważone na tle światowych tuzów obecnych w Cannes? - Pewnie, że tak. W dzisiejszych czasach coraz bardziej liczą się nie wielkie moce produkcyjne, ale dobry pomysł - powiedział mi jeden z przedstawicieli Alcatela.