Niezależny Operator Międzystrefowy zainkasował dotąd niewiele ponad połowę pieniędzy od swoich klientów za rozmowy międzymiastowe przeprowadzone od lipca ubiegłego roku do marca. Firma uważa jednak ten rezultat za duży sukces. Zakładano, że 50-60 proc. klientów zapłaci od razu, a po monitach 75 proc. Dotychczasowe wpływy są co prawda zgodne z tymi szacunkami, jednak w rzeczywistości nikt w realizację takiego scenariusza nie wierzył.
Choć NOM udało się ściągnąć ponad połowę pieniędzy, rachunek opłacił już znacznie większy procent klientów. Otóż wiele firm uzyskało zgodę na rozłożenie płatności na raty do końca tego roku. - Otrzymaliśmy 25 tys. takich wniosków i zwykle były rozpatrywane pozytywnie w przypadku rachunków powyżej 100 zł - mówi Marcin Gruszka, rzecznik NOM. - Jeśli jednak duża firma prosiła o rozłożenie płatności na raty, a jej rachunek wyniósł np. 200 zł, to odmawialiśmy.
Według nieoficjalnych informacji Gazety Wyborczej najwyższy rachunek przysłany przez NOM wyniósł 120 tys. zł, a najniższy 33 gr. Według Marcina Gruszki klienci złożyli dotąd 10 tys. reklamacji.
Największym problemem NOM okazały się firmy korzystające z jego usług. Około 20 tys. z nich zażądało billingu, czyli przekazania szczegółowych wykazów połączeń, co jest niezbędne do rozliczenia faktur VAT. Tymczasem początkowo było to niemożliwe i w odpowiedzi wiele firm wstrzymało płatności. Dopiero w końcu czerwca NOM dogadał się z TP SA, która prowadziła billing i zaczęła przekazywać zainteresowanym odpowiednie dane po stawkach takich jak dla swoich klientów.
Co do klientów, którzy nie zapłacili rachunku ostateczne decyzje zapadną najprawdopodobniej w końcu lipca. Można się spodziewać monitów przez telefon, gdyż - jak ujął to jeden z przedstawicieli TP SA - "odpowiednie pisma zwykle wędrują do kosza". Potem sprawy byłyby kierowane do sądów. Obaj operatorzy szacują, że do końca roku uda się ściągnąć ponad 90 proc. pieniędzy.
W końcu sierpnia lub na początku września klienci NOM otrzymają kolejny rachunek, tym razem za okres od kwietnia do lipca. - Spodziewamy się znacznie mniejszych wpływów niż w przypadku czerwcowych rachunków, bo okres rozliczeniowy był krótszy, a i ruch w naszej sieci spadł o około 40 proc. - mówi Marcin Gruszka.
Natomiast od 1 sierpnia nie będzie można dzwonić przez prefiks 1044 bez zawarcia stosownej umowy. Wiadomo już, że NOM nie będzie wymagać od klientów minimalnej opłaty, jak to robią konkurenci w telefonii międzymiastowej Netia1 (20 zł) i Energis Polska (100 zł). Oznacza to, że firma chce pozostać na rynku masowym. Jednak ze względu na wymuszoną przez TP SA konieczność podpisywania umów z klientami udział NOM w wartym około 400 mln dol. rocznie rynku połączeń międzymiastowych może spaść z blisko jednej czwartej (w końcu ubiegłego roku) do zaledwie kilku procent. Mimo rozpoczynającej się w przyszłym tygodniu kampanii reklamowej.
Teraz firma zamierza całkowicie zmienić swoją strategię, gdyż ciężko będzie się jej utrzymać z tego powoli kurczącego się rynku. Szefowie NOM pokładają nadzieje w rządowych planach liberalizacji. Jeszcze w tym roku możliwe ma być obsługiwanie połączeń z telefonów stacjonarnych na komórki za pośrednictwem już posiadanych przez operatorów prefiksów. Od 1 stycznia 2003 r. padnie ostatni bastion TP SA - konkurencja zostanie dopuszczona do obsługi połączeń międzynarodowych. Wcześniej - prawdopodobnie od września - NOM zamierza zaoferować dostęp do internetu poprzez dial-up.
- Szansą dla firmy jest zaoferowanie całych pakietów usług - mówi Radosław Solan, analityk BDM PKO BP. - Wiele też zależy od powodzenia planów konsolidacji konkurentów TP SA.
NOM chce wziąć udział w projekcie stworzenia silnego konkurenta TP SA, któremu patronują resorty skarbu i infrastruktury. Wcześniej - jeszcze w tym roku - ma się połączyć z operatorem transmisji danych Tel-Energo. - Naszą nową strategię przedstawimy w sierpniu - zapowiada Marcin Gruszka.