OnePlus 11 to flagowy model tego producenta na ten rok. OnePlus mówi, że nie ma w planach wersji Pro i faktycznie specyfikacja jest z najwyższej półki. To drugi telefon na naszym rynku, który oferuje najnowszy procesor Snapdragon 8 Gen 2. Oprócz designu i aparatów uwagę przyciąga przede wszystkim cena. Wersja 8/128 GB wyceniona została na 4199 zł, a wersja 16/256 GB na 4599 zł. Najdroższa wersja OnePlus 11 kosztuje tyle co najtańsza wersja Galaxy S23 8/128, a niższa wersja OnePlus 11 jest o 400 zł tańsza. Biorąc pod uwagę inflację, coraz uboższe wyposażenie smartfonów oraz bezkompromisowe wykonanie to udany OnePlus 11 jest bardzo interesującą propozycją.
Design OnePlus 11 bardzo przypadł mi do gustu i to na wielu płaszczyznach. Po pierwsze szklany (Gorilla Glass 5), czarny i matowy tył obudowy w połączeniu z chromowaną ramą i wyspą aparatów wygląda świetnie. Telefon pozostaje czysty bez względu na to jak długo trzymamy go w ręku. Moim zdaniem udało się zachować równowagę pomiędzy odważnym i oryginalnym designem oraz elegancją.
Po drugie wrócił suwak alertów. Pozwala przełączyć się pomiędzy trybami aktywnego dzwonka, wibracjami i trybem cichym w każdej sytuacji, także gdy telefon jest zablokowany i bez patrzenia na ekran. Suwak ma wyczuwalną teksturę zapobiegającą ślizganiu się palca i wyraźnie wyczuwalne pozycje.
Po trzecie OnePlus ma jedne z najlepszych głośników stereo z jakimi się spotkałem. Są głośniejsze niż w S23 Ultra. Mają też pełne brzmienie z zaskakującą ilością basu. Rozdzielenie kanałów nie jest pełne, ale w tym przypadku mi to nie przeszkadzało.
Telefon można odblokować odciskiem palca i twarzą. Optyczny czytnik umieszczony pod wyświetlaczem może nie jest rekordzistą prędkości działania, ale żadnych problemów nie stwarzał. Oceniam go jako na tyle dobry, by nie zwracać na niego uwagi i bez przeszkód korzystać z telefonu.
Do konstrukcji można mieć dwa zastrzeżenia. Jedno symboliczne – na łączeniu wyspy aparatów i szkła obudowy gromadzą się włókna od noszenia w kieszeni. Drugie istotniejsze – OnePlus 11 nie ma normy uszczelnienia obudowy, ale w chińskich smartfonach norma IP to raczej rzadkość. Poza tym to pięknie wykonany flagowiec.
Ekran OnePlus 11 jest taki jak we flagowcu być powinien. Wykonany w technologii LTPO3 AMOLED z odświeżaniem 120 Hz i o wysokiej rozdzielczości QHD+ 3216 x 1440 pikseli. Przykryty jest szkłem Gorilla Glass Victus i oferuje maksymalną jasność 1300 nitów. Jego przekątna to 6,7 cala. W trybie Always on odświeżanie obniżane jest do 1 Hz co pozwala zmniejszyć zużycie energii. Dla porządku można wspomnieć, że ekran Samsunga jest jaśniejszy i jako jedyny na razie oferuje szkło Victus 2. Są to jednak różnice trudne do wychwycenia podczas użytkowania.
Ekran oferuje 4 tryby kolorów: żywy, naturalny, kinowy i olśniewający. Można ręcznie dostosować temperaturę kolorów. Funkcja Wyświetlanie naturalnych odcieni automatycznie dostosowuje temperaturę do oświetlenia otoczenia. Jest też tryb komfortu oczu. W ustawieniach można zmienić także rozdzielczość i częstotliwość odświeżania.
Specyfikacja to kolejny bezkompromisowy element układanki. Najnowszy i najwyższy model procesora Snapdragon 8 Gen 2 taktowany zegarami 1 x 3,2 GHz + 2 x 2,8 GHz + 2 x 2,8 GHz + 3 x 2,0 GHz jest wspierany przez 8 lub 16 GB RAM LPDDR5X. Wersja z 256 GB na system i pliki ma najnowszą pamięć w technologii UFS 4.0. Warto pamiętać, że wersja ze 128 GB to wciąż UFS 3.1 i według mojej wiedzy podobnie jest u Samsunga w przypadki 128 GB pamięci. Nie jest to tylko cecha charakterystyczna dla OnePlus. Widocznie ma to coś wspólnego z technologią wytwarzania pamięci i jej pojemnością.
OnePlus 11 uzyskał w benchmarku Antutu 1257799 punktów, co uplasowało go na 3 miejscu w rankingu. Co ciekawe S23 Ultra go nie pokonał pomimo specjalnej wersji procesora Snapdragon 8 Gen 2 for Galaxy z podniesionym taktowaniem – OnePlus 11 miał konsekwentnie wyższe wyniki, choć różnica nie jest duża.
Nie będzie zaskoczeniem, że na najszybszym procesorze wszystko działa bardzo płynnie. Ciekawsze może być, że Snapdragon 8 Gen 2 grzeje się odczuwalnie mniej niż jego poprzednia wersja, a przynajmniej obudowa telefonu nigdy nie stała się mocno ciepła w dotyku, jak to miało miejsce w flagowcach z ubiegłego roku.
OnePlus ma najnowszy pakiet łączności obejmujący 5G, LTE, WiFi 6e, Bluetooth 5.3 i NFC. Dodatkowo producent poinformował, że przyszła aktualizacja sterowników powinna dać jedenastce pełną kompatybilność z WiFi 7.
Lokalizacja jest realizowana za pomocą standardów: GPS (L1+L5), GLONASS (G1), BDS (B1I+B1c+B2a), GALILEO (E1+E5a) i QZSS (L1+L5). Zestaw czujników obejmuje akcelerometr, żyroskop, czujnik zbliżeniowy, czujnik siły oświetlenia, kompas cyfrowy i czujnik spektrum kolorów.
OnePlus 11 działa pod kontrolą Android 13 z nakładką systemową OxygenOS 13. Zabezpieczenia Androida były z 5 grudnia 2022.
Nakładka OxygenOS została w dużej mierze ujednolicona z ColorOS od OPPO. Chociaż pod względem funkcjonalności trudno takiej decyzji coś zarzucić, to jednak charakter OxygenOS z wcześniejszych wersji był inny i moim zdaniem bardziej udany. Dla kogoś kto miał wcześniejsze telefony OnePlus decyzja może być niezrozumiała, ale wyjaśnienie jest bardzo proste – chodzi o koszty i uproszczenie całego procesu produkcji.
Dużym plusem jest obietnica aktualizacji systemu przez 4 lata i 5 lat aktualizacji bezpieczeństwa. To obecnie najwyższy standard i nikt nie oferuje więcej wśród smartfonów z systemem Android.
Sam system działał w trakcie testów zupełnie bezproblemowo. Podobnie jak ColorOS daje możliwości personalizacji, wybrania animacji skanera linii papilarnych czy podświetlenia krawędzi ekranu. Są tu też te same funkcje specjalne co w OPPO: dzielony ekran, elastyczne okna, szybkie uruchamianie aplikacji poprzez przytrzymania palca na czytniku linii papilarnych, inteligentny pasek boczny, tryb dla dzieci i tryb prosty. Jest też nowa pozycja, której w OPPO nie było – Work Life Balance pozwalający ograniczyć liczbę powiadomień do tych najbardziej istotnych z wybranych aplikacji w określonym przedziale czasu.
Ciekawostką są gesty pozwalające obsługiwać telefon bezdotykowo wykonywane dłonią przed przednią kamerą telefonu. Może to pozwolić na odebranie czy wyciszanie połączenia bez dotykania ekranu. Może się przydać w kuchni, gdy mamy brudne ręce.
Pod względem rozbudowania i funkcjonalności nakładki systemowej Samsung ma nad OnePlus zauważalną przewagę. Chodzi zarówno o dodatkowe możliwości jak i integrację ekosystemu urządzeń.
OnePlus kładzie duży nacisk na aparaty fotograficzne i współpracę z legendarnym producentem aparatów średnioformatowych Hasselblad. Widać to zarówno po komunikacji marketingowej producenta jak i samym designie smartfonu i jego wyspy aparatów. Hasselblad podobno był odpowiedzialny za kalibrację kolorów i symulację rozmycia tła trybów portretowych.
Warto docenić, że każdy z trzech aparatów ma wysoką rozdzielczość i wysoką jasność obiektywów. Nie znajdziemy tutaj 200 megapikseli i czy kosmicznego powiększenia optycznego teleobiektywu. To mniej ekstrawagancki zestaw aparatów, a teleobiektyw jest przedstawiany bardziej jako aparat portretowy o powiększeniu x2. Cieszy, że producent podaje dokładne modele zastosowanych matryc. Godny uwagi jest AF aparatu szerokokątnego pozwalający robić zdjęcia makro, ale szkoda, że teleobiektyw nie ma stabilizacji optycznej.
Dokładne dane aparatów poniżej:
OnePlus 11 oferuje bardzo dobrą jakość zdjęć. Są ostre i szczegółowe ze wszystkich trzech aparatów. Świetnie radzi sobie także ze zdjęciami nocnymi, które są pozbawione zamglenia, szumu czy nadmiernej obróbki HDR. Świtała są dobrze zrównoważone z cieniami i kolory są odpowiednio nasycone. Mimo to wciąż wyglądają jak zdjęcia zrobione w nocy. Podobają mi się także jakość zdjęć makro, tryb Pro z obsługą manualną i zapisem RAW+ oraz ogólne odczucie korzystania z aparatu. Działa responsywnie i można na nim polegać.
Nie wiem czy to zasługa Hasselblad, ale kolorystyka zdjęć z OnePlus przemawia do mnie i jest moim zdaniem jednym z tych elementów, który odróżniają zdjęcia dobre od najlepszych. To co widzą matrycę telefonu jest interpretowane przez algorytmy ze smakiem i wyczuciem. OnePlus często oferował cieplejsze i przyjemniejsze dla oka kolory niż konkurencja. Przynajmniej w naturalnym świetle.
Jedną ze słabością jaką zaobserwowałem był balans bieli w sztucznym oświetleniu niezbyt mocnych, domowych żarówek. Jest to jednak błąd, który OnePlus może łatwo naprawić aktualizacją.
Jakość nagrywanego wideo jest również na wysokim poziomie – skuteczna stabilizacja działa w każdej rozdzielczości, nawet 8K 24p. Nagrania są szczegółowe i niezaszumione, a ostrość nie gubi się i nie pływa. Jakość nagranego dźwięku jest dobra. Przełączanie się pomiędzy aparatem szerokokątnym i głównym jest całkowicie płynne i pozbawione szarpnięć oraz przeskoków. Zauważyłem jednak, że podczas nagrywania 4K obiektyw x2 nie jest wykorzystywany i wszystko powyżej x1 jest powiększeniem cyfrowym. Tylko nagrywanie w 1080p pozwala wykorzystać również teleobiektyw. Trochę to zaskakujące, bo teleobiektyw też ma wysoką rozdzielczość, wystarczającą do 4K.
Czego OnePlus 11 nie oferuje? Między innymi nagrywania 8K w 30 klatkach na sekundę i teleobiektywu o większym powiększeniu niż x2. Nie ma też ekstremalnych trybów do astrofotografii czy autofokusa w aparacie do selfie. Te rzeczy znajdziemy w S23 Ultra, ale w cenie wyższej o ponad 2 tysiące złotych.
OnePlus 11 ma baterię o pojemności 5000 mAh. To obecnie standard dla flagowców – większy S23 Ultra ma taką samą pojemności.
Test strumieniowania wideo z YouTube z jasnością ekranu ustawioną na połowę rozładował baterię w 29% po upływie 7 godzin. Daje to nadzieję na ponad 21 godzin oglądania wideo z sieci. To bardzo dobry wynik biorąc pod uwagę najmocniejsze podzespoły i parametry wyświetlacza. Trudno byłoby oczekiwać lepszych wyników.
Rewelacyjne jest także ładowanie przewodowe o mocy 100W i wykorzystujące standard Power Delivery. Według producenta pozwala naładować baterię w 50% w 10 minut, a od 0 do 100% w 25 minut. Realne wyniki czasu ładowania będą zależne od temperatury otoczenia i będą minimalnie dłuższe niż w warunkach laboratoryjnych, ale to wciąż wynik dla Samsunga nieosiągalny z jego 45W ładowaniem. Kto choć raz miał pilną potrzebę naładowania telefonu przed wyjściem z domu albo na mieście, ten zrozumie jaki komfort daje taka możliwość.
Za to ładowania bezprzewodowego OnePlus nie obsługuje w ogóle. W średniej półce to częsta sytuacja, ale większość flagowców ładowanie bezprzewodowe oferuje, niektóre nawet o bardzo wysokiej mocy 50W – przykładem jest vivo X80 Pro.
W naszej ocenie OnePlus 11 to telefon udany i godny polecenia. Może pochwalić się oryginalnym i atrakcyjnym designem, świetnymi głośnikami stereo, topową specyfikacją i wyświetlaczem, a także szybkim ładowaniem i dopracowanym zestawem aparatów. Podoba mi się działanie aparatu i chociaż nie wyróżnia się ekstremalnym zoomem i rozdzielczością, to oferuje atrakcyjną kolorystykę i wysoką jakość.
To w sumie by wystarczało, aby ten telefon polecić, ale OnePlus postanowił jeszcze to ułatwić i zaproponował naprawdę atrakcyjną cenę jak na flagowca. 4199 zł to po prostu dobra cena, niższa od konkurencji. Dzięki niej nie trzeba dzielić włosa na czworo, czy faktycznie warto wybrać OnePlus 11 zamiast czegoś innego. Wisienką na torcie jest suwak alertów, który niby jest drobiazgiem, ale bardzo wygodnym i wyróżniającym ten telefon na tle podobnych do siebie flagowców.
Największymi brakami są brak ładowania bezprzewodowego i wodoszczelności obudowy. Zdjęcia w sztucznym domowym oświetleniu bywają zbyt żółte, a filmowanie w 4K nie wykorzystuje teleobiektywu podczas zoomowania. Pozwala natomiast płynnie przejść na aparat szerokokątny.
Jeśli tylko zaakceptujemy powyższe ułomności to OnePlus 11 jest naprawdę udanym telefonem, który używa się z dużą przyjemnością. Nawet w zestawieniu z innymi flagowcami broni się tym jak dobrze się z tego telefonu korzysta.
Jako recenzentowi podoba mi się też, że OnePlus 11 jest telefonem łatwym w ocenie – to co robi, robi dobrze, a to czego nie ma jest czytelne już w samej specyfikacji i jasne dla użytkownika.