Razem z kolegami z TELEPOLIS.PL i TELKO.IN, próbujemy przewidzieć dziesięć najważniejszych i najciekawszych wydarzeń na polskim rynku telekomunikacyjnym w rozpoczynającym się właśnie roku.
1. Przerwa w sprzedawaniu Playa
“Play idzie na sprzedaż” jest od wielu lat “ulubionym” tematem rzecznika telekomu Marcina Gruszki, a wdzięcznym polem domysłów dla dziennikarzy. W 2016 r. było już blisko, oferty były konkretne, naszym zdaniem atrakcyjne, złożone przez poważne fundusze inwestycyjne. Główny udziałowiec oczekiwał jednak jeszcze więcej, szczególnie po dobrym II i III kwartale w wykonaniu “fioletowych”.
2017 r. będzie dla Playa czasem wyjścia na rynek finansowy z kolejną emisją obligacji, większego zadłużenia firmy i wypłaty dywidendy dla akcjonariuszy. Tyle, że P4 stoi też przed potrzebą wyłożenia niemałych pieniędzy w modernizację swoich systemów IT i dalszym rozwojem swojej sieci. To jedna z jego bolączek. Na dodatek pomału kończy się już “growth story”, bo coraz trudniej uciekać reszcie rynku, kiedy już się jest na pozycji 2. lub nawet może 1. (przynajmniej pod względem liczby kart SIM). A to oznacza, że jeżeli nie zdarzy się coś nieprzewidywalnego, to P4 nie sprzeda się ani w 2017 roku, ani nawet w 2018. Chyba, że nagła potrzeba finansowa przyciśnie Panosa Germanosa albo ktoś wejdzie “na bogato” z opcją konsolidacji P4 z jakimś dużym, jeszcze może nie powstałym konglomeratem stacjonarnym.
2. Rok bez spektakularnych konsolidacji
Liberty Global, właściciel UPC Polska, jakoś pogubiło się przy transakcji przejęcia P4. Niby weszło, ale na końcu nikt go nie widział. Skoro nie został zrealizowany wariant z wejściem w usługi komórkowe, to trzeba postawić na rozbudowę własnej sieci oraz przejęcia. Realizacja pierwszego postulatu zaczęła się już wcześniej, a drugiego (wraz z przejęciem Multimediów), wkrótce po zakończeniu sprawy z P4. Do wzięcia jest na pewno Vectra, ale tutaj odstraszać może już za dużo sieci nakładkowej, co implikuje konieczność szybkiej odsprzedaży części właśnie kupionej infrastruktury, a więc natychmiastowe wyhodowanie konkurencji.
Polska telekomunikacja jest rynkiem bardzo specyficznym i rozdrobnionym, jeżeli chodzi o sieci stacjonarne. Co więcej warte uwagi sieci ethernetowe zgarnęła już dawno Netia. Multimedia, Vectra i UPC co jakiś czas przejmują drobnych konkurentów w poszczególnych miastach. Ze średnich sieci do wzięcia są regionalne: Toya (łódzkie) oraz Inea (Wielkopolska). Dzięki temu jednak i tak nie da się osiągnąć takiej skali działania, jak w innych krajach Europy.
Z drugiej strony mamy Netię, która wręcz się zwija. I zasięgowo (odchodząc od usług WLR/BSA/LLU w sieci Orange), i marketingowo, określając się teraz, jako operator multiregionalny.
Najwięksi mocno inwestują we własną infrastrukturę. Orange, Netia, UPC, Inea. Czy właśnie dlatego, że nie widzą już opcji w konsolidacji? A może rynek będzie konsolidował się od dołu, czyli mali zbudują coś większego? Naszym zdaniem w 2017 roku nie ma raczej widoków na jakieś spektakularne wydarzenia… W praktyce może się zrealizować połączenie UPC i Multimediów, ale to formalnie zaliczamy do roku 2016.
3. Przedwyborczy skandal z budową sieci telekomunikacyjnych?
Trzyliterowe służby grzebią przy projektach infrastrukturalnych realizowanych w poprzedniej perspektywie finansowej i niewykluczone, że czegoś się dogrzebią. W minionych latach dzięki unijnym dotacjom wybudowano ok. 40 tys. km sieci telekomunikacyjnych, z których dzisiaj korzysta już ponad 200 tys. klientów. Niestety, publiczne pieniądze mają nieodpartą siłę przyciągania tych, którzy chcą je po prostu zgarnąć do własnej kieszeni, a niekoniecznie coś za nie wybudować. Jeżeli wybuchnie afera, to nie wróży najlepiej realizowanej dzisiaj kontynuacji pod nazwą Program Operacyjny Polska Cyfrowa. Już rozpoczętych procesów (1. i 2. konkursu na budowę sieci) raczej nie da się zatrzymać, ale z kolejnymi konkursami mogłoby być trudno. Wizerunkowo ucierpiałaby też cała branża telekomunikacyjna, a także odpowiedzialni za nią włodarze.
Pierwsze informacje o śledztwach w związku z nieprawidłowościami przy realizacji projektów z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 8.4 (2007-2013) już przeciekły do massmediów. Wedle naszych informacji, sprawy są nadal “rozpracowywane” przez dziennikarzy TVP Info i nie można wykluczyć ciągu dalszego “afery”.
Światek telekomunikacyjny i media branżowe same dobrze się orientują w problemach regionalnych sieci szerokopasmowych, które budowały władze wojewódzkie. W niektórych projektach już siedzi prokuratura. Postępowania dochodzeniowo łatwo mogą się rozlać (o ile już się nie rozlały) także na inne projekty. Sporo z nich ma także problemy z biznesowym działaniem, co również może wywołać niewygodne pytania, czy dobrze je zaplanowano, a więc czy publiczne pieniądze zostały wydane efektywnie.
Sednem sprawy zaś są wybory samorządowe. Teoretycznie planowo powinny się odbyć w 2018 r., ale domniemuje się, że mogą się odbyć przedwcześnie - już w tym roku. Lokalne władze, to jeden z ostatnich bastionów jeszcze nie opanowanych przez PiS. Rozrachunki rządzącego ugrupowania z prezydentami miast widać od kilku miesięcy. Ewentualne nieprawidłowości projektach budowy sieci z lat 2007-2015, to potencjalny bat na niepokorne władze gminne i na związanych z PO marszałków województw. Polityczna wojna o władzę samorządową jest pewna, ale pozostaje mieć nadzieję, że obejdzie się w czasie jej trwania bez wybuchów telekomunikacyjnych min. Mamy jednak obawy, że będzie inaczej.
4. Note 7 nie pogrąży Samsunga
Samsung, to lider rynku smartfonów o ugruntowanej od lat pozycji. Koreańska firma ma doskonałe portfolio produktów i bardzo dobre relacje z kontrahentami. Także klienci końcowi lubią smartfony tej firmy. Początek roku, to oficjalna prezentacja nowych urządzeń z serii A oraz... coraz więcej (ściśle) kontrolowanych przecieków medialnych na temat nowego flagowca S8. Analitycy zapowiadają także dobre wyniki Samsunga w ostatnim kwartale zeszłego roku, choć właśnie ten okres powinien być najtrudniejszy po wpadce z modelem Note 7. Jak jednak widać efekt „bombowej” afery jest bardzo, bardzo ograniczony. Wbrew pozorom, może przynieść Samsungowi i jego nowym smartfonom sporo dobrego. Zapewne wewnątrz korporacji wprowadzono nowe procedury kontroli jakości produktów. Więcej testów i (prawdopodobnie) nieco rzadsze debiuty nowych urządzeń na rynku mogą poprawić wizerunek koreańskiego potentata. Samsung zaliczył dużą wpadkę PR-ową, ale w 2017 r. to się nie przełoży na sytuację firmy na globalnym rynku.
5. Zygmunt Solorz-Żak - czas na emeryturę?
Takie domniemania słychać od co najmniej 1,5 roku i, powiedzmy od razu, że to po części efekt nerwowego wyczekiwania na coś, co z samej natury rzeczy musi się kiedyś wydarzyć. Kiedy zaś mówimy o przedsiębiorcy takiego kalibru, którego emerytura byłaby wielkim wydarzeniem dla całej polskiej gospodarki, to napięcie rośnie i składnia do domysłów. W mijającym roku nastąpiły wydarzenia, które… co najmniej je podsycają.
Pierwej Zygmunt Solorz-Żak zrezygnował z zasiadania w radzie nadzorczej Cyfrowej Polsatu (należy do niego operator sieci Plus) - jakby nie było perły w koronie całego imperium. Oczywiście przedsiębiorca nadal kontroluje spółkę, jako główny akcjonariusz, ale nie mniej było to wydarzenie co najmniej symboliczne. A może i nie takie symboliczne, skoro członkowie rad nadzorczych mają określone zobowiązania wobec nadzorowanego przez siebie podmiotu? Rezygnacja może rozwiązywać ręce.
Późną jesienią 2016 r. zarząd Cyfrowego Polsatu zdecydował o zmianie polityki dywidendowej, tj. o powrocie do wypłaty przy mniejszej redukcji zadłużenia grupy, niż to pierwotnie planowano. Oczywiście, pierwszym beneficjentem będzie największy akcjonariusz, czyli Zygmunt Solorz-Żak.
Oba powyższe wydarzenia mogą mieć różne przyczyny, ale można z nich wyczytać m.in. chęć zdystansowania się do spółki i przyspieszenie wypłaty profitów z niej. Razem: skrócenie horyzontu zaangażowania.
I jeszcze jedno symboliczne wydarzenie. W minionym roku po raz pierwszy na konferencji prasowej, zwołanej dla prezentacji wyników kwartalnych Cyfrowego Polsatu, jako główny prelegent pojawił się Tobias Solorz. To mu sią zdarza niezwykle rzadko, chociaż w grupie Cyfrowego Polsatu jest już od wielu lat. Ewidentnie jest namaszczany na następcę ojca. Pytaniem jest, czy na następcę imperium w kształcie, jaki znamy dzisiaj? Emerytura Zygmunta Solorza-Żaka implikuje bowiem kolejne pytanie: czy imperium ma pozostać w rodzinie Solorzów, czy może poszukiwany będzie jakiś partner (właściciel?) strategiczny dla całego, czy też części biznesu? Dzisiaj odpowiedź nie musi być jasna nawet dla samego zainteresowanego. Sytuacja wszak jest dynamiczna. Pamiętajmy o zmianach politycznych, jakie nastąpiły w ubiegłym roku w kraju, i których efektów jeszcze nie znamy, a które niejednego niepokoją.
Na 2017 r. spodziewamy się raczej nie tyle rozstrzygnięcia tytułowej zagadki, ile kolejnych sygnałów “czy w prawo, czy w lewo”.
6. Drugi rok Huawei
Już ubiegły rok można było tak nazwać. Zapowiada się, że bieżące 12 miesięcy również będzie pełne tego chińskiego producenta. W wywiadach prasowych szefowie koncernu zapowiadają skupienie na zyskowności i ograniczenie rozdmuchanych w 2016 r. wydatków marketingowych, ale raczej jest to tylko zasłona dymna. Huawei chce wykorzystać impet i dalej szybko zwiększać udziały w kluczowych dla siebie rynkach. Firma ma coraz lepsze produkty w różnych segmentach, a sama marka jest coraz bardziej znana i coraz lepiej oceniana przez klientów. To będzie kolejny rok należący do Huawei, choć Samsung z całych swoich sił będzie się starał spowalniać chińską lokomotywę.
7. Chmury nad Ministerstwem Cyfryzacji?
Nikt nie przeczy, że z powszechnej informatyzacji byłby wielki pożytek dla państwa. Przede wszystkim w sferze w efektywności administracji publicznej, a z czasem też dla wygody obywateli. Gdyby przyjąć, że państwo polskie rzeczywiście (a nie tylko deklaratywnie) przykłada strategiczną wagę do cyfryzacji, to obszar ten pewnie zasługiwałby na oddzielne ministerstwo. Wydaje się jednak, że zarówno poprzednia, jak obecna ekipa rządząca nie ma do informatyzacji takiego serca, jak czasem deklaruje. Informatycy nie będę przecież protestować przed Urzędem Rady Ministrów. Po co zatem resort do spraw, które są wyłącznie usługowe wobec innych sfer życia państwa? Grubo przejaskrawiając, to trochę jak ministerstwo od wypieku chleba. Życia sobie bez tego nie wyobrażamy, ale czy potrzebujemy do tego ministerstwa?
Resort cyfryzacji będzie zatem wyłącznie elementem rozgrywki na politycznej szachownicy. Wypadkową strategii wizerunkowej oraz frakcyjnych walk w Prawie i Sprawiedliwości. Widać już dzisiaj, że resort cyfryzacji ma kiepskie relacje z MON i MSWiA, choć może sojuszników w MEN, czy Ministerstwie Rozwoju. Anna Streżyńska, jako minister, ma dobre notowania. Nie wikła się w polityczną wojnę (vide gest w kierunku Arkadiusza Marchewki - “cienia” Streżyńskiej z gabinetu Platformy Obywatelskiej), co się podoba wielu zmęczonym sytuacją na scenie. politycznej w kraju. Z drugiej strony szefowa cyfryzacji nie ma jeszcze na koncie spektakularnych sukcesów o wymiarze politycznym (poza skutecznym udziałem w starcie programu 500+) i szybko takich sukcesów nie należy się spodziewać. Szersza dostępność mobilnych dokumentów, czy internet dla wszystkich szkół, to sprawa dopiero przyszłego roku. Można też powątpiewać, czy to jest na tyle nośne, jak się niektórym wydaje.
2017 będzie drugim rokiem rządów PiS, więc można się spodziewać jakichś wewnątrzpartyjnych rozliczeń “na półmetku”. Ministerstwo Cyfryzacji może się okazać kolejnym reliktem III RP.
Patrząc jednak bardzo partykularnie, dla telekomunikacji byłoby to bardzo złe, bo jeszcze nigdy nie miała tak wysoko ulokowanego i kompetentnego protektora, jakim dzisiaj jest Anna Streżyńska.
8. Mobilna telewizja znowu zawiedzie
Mobilna telewizja, to sprawa, która od lat “kręci” specjalistów od usług dodanych w telekomunikacji. Legendarna już usługa do tej pory nie odniosła rynkowego sukcesu, choć w ostatnich latach statystyki pokazują, że to właśnie treść wideo generuje najwięcej ruchu w sieci mobilnej. To są jednak w znacznej mierze nowe formaty, jak YouTube i inne tego typu serwisy. Widząc również rosnącą wiarę dużych wydawców i producentów w mobilne serwisy na żądanie.
Niektórzy wierzą, że także tradycyjne, linearne kanały telewizyjne w końcu “załapią” i klienci będą oglądali swoje ulubione programy w dedykowanych aplikacjach. Wydaje się jednak, że to są płonne nadzieje.
Mobilne serwisy typu Youtube i Netflix raczej nie dadzą szans rozwiązaniom przeniesionym ze „starych” platform telewizyjnych. Nadal problemem pozostają prawa autorskie do treści w środowisku mobilnym. Część stacji telewizyjnych po prostu boi się mobilnej rewolucji, co sprawia, że operatorzy nie mają z nimi lekko podczas negocjacji praw do treści. Oczywiście, w naszym kraju najpopularniejszym contentem będzie nadal ten bezpłatny, a za dostęp do mobilnej telewizji zwykle musimy już dodatkowo zapłacić.
9. Rejestracja pre-paid korzystnie wpłynie na rynek
Obowiązkowa rejestracja kart prepaid w Polsce zelektryzowała cały rynek. Nagle wprowadzone przepisy zaskoczyły wszystkich. Szybko przeprowadzony research pokazał, że podobne akcje przeprowadzane w innych krajach przysporzyły operatorom kłopotów. Klienci rejestrowali karty w ostatniej chwili, część w ogóle tego nie zrobiła. Najefektywniejszą komunikacją okazało się proste straszenie klientów, że ich telefon za chwilę przestanie działać. Należy się spodziewać, że również w Polsce rynek prepaid w 2017 r. całkowicie się zmieni. Po kilku miesiącach operatorzy zaczną wyłączać niezarejestrowane SIM. Statystyczna liczba aktywnych kart w ofertach prepaid znacznie spadnie. Bez wątpienia spadną także koszty obsługi logistycznej sprzedaży prepaida. Operatorzy jeszcze bardziej zredukują wydatki na reklamę tego typu ofert. Klienci już od dawna są nakłaniani do systematycznych doładowań kont większymi kwotami, które zapewnią im duże pakiety internetowe i głosowe, albo w ogóle no limit. Taki klient jest już krok od migracji na abonament. Prepaid zastąpią oferty „tylko SIM” z krótką umową, co jest dużo wygodniejsze dla samych klientów, a także dla operatorów. Rynek powinien stać się bardziej dojrzały, choć okaże się, że tak naprawdę operatorzy mają aktywnych kart dużo, dużo mniej, niż raportują.
10. Pora sprzedać… T-Mobile Polska?
Adam Sawicki na stanowisku prezesa T-Mobile jest już ponad półtora roku. To dobry czas, żeby podsumować jego osiągnięcia. Te są, niestety, i za mało, i za późno widoczne. Dopiero teraz daje się zauważyć lekkie ożywienie w pozyskiwaniu abonentów, ale ciągle nie widać powiewu świeżości w komunikacji rynkowej T-Mobile. W finansach spółki - tak sobie. Wszystko to nie jest jednowymiarowe i w dużej mierze obciąża poprzedni zarząd, który telekomem sterował za pomocą Excela, który wyciął jedną trzecią salonów sprzedaży (głównie w małych miejscowościach), i oddał w outsourcing istotną część IT. Ciekawe, czy nie prościej byłoby w to wszystko wrzucić granat i zbudować od nowa? Bo, że trzeba podjąć jakieś bardziej zdecydowane działania, żeby odwrócić kartę, to chyba nikt nie ma wątpliwości.
Play już bardzo długo cieszy się wizerunkiem rynkowego challengera, mającego najlepsze cenowo oferty, choć to już często nie jest prawdą. Pytanie, czy równie długo (albo i dłużej) nie będzie trwało odlepianie T-Mobile łatki operatora drogiego, brutalnie i mało zręcznie podnoszącego ceny (podniesienie abonamentu o 5 zł), inkasującego 4 grosze za... sprawdzenie salda itd. Może prościej byłoby tę markę “zaorać”?
Na przestrzeni ostatnich lat zdarzyło się kilka rozmów z Claudią Nemat, członkiem zarządu DT, która w swojej pieczy miała nasz rynek. Zawsze mówiła, że polski T-Mobile, podobnie jak biznesy w innych krajach, powinien mieć nogę stacjonarną. Nieważne, czy w kooperacji z kimś, kupioną, czy zbudowaną od zera. Nic się tutaj specjalnego się nie dzieje, prawda?
Wsadzając trochę kij w mrowisko: może prościej będzie po prostu sprzedać T-Mobile? Może ten rok będzie ostatnim dla Niemców na polskim rynku? Orientacyjne wyceny przyniosła ostatnia (choć nieudana) transakcja sprzedaży P4.
Autorzy: Witold Tomaszewski TELEPOLIS.PL, Łukasz Dec TELKO.in, Wojciech Piechocki GSMONLINE.PL