Ostatnie lata przyniosły bardzo gwałtowny rozwój technologii monitorów. Duże przekątne i wysokie rozdzielczości staniały i stały się powszechniej dostępne. Łatwiej niż kiedykolwiek można sobie pozwolić na zakup ekranu, który kiedyś byłby zupełnie poza zasięgiem większości użytkowników. Jedną z takich propozycji może być ekran Philips 34E1C5600HE/00. Ma przekątną 34 cali w proporcjach ultrawide, czyli 21:9, co może zastąpić dwa monitory do pracy i jednocześnie dobrze się nadaje do oglądania filmów, które często mają takie proporcje. Wbudowana kamera jest odpowiedzią na coraz częstszą pracę zdalną, a w połączeniu z czujnikiem podczerwieni może służyć do wygodnego odblokowania komputera za pomocą Windows Hello. Również do gier monitor dobrze się sprawdza, choć zdecydowanie nie jest to typowy monitor dla wymagającego gracza. Przyjrzyjmy mu się bliżej.
Monitor wraz z podstawą ma wymiary 808 x 557 x 281 i waży niecałe 10 kg. Podstawa umożliwia regulowanie wysokości monitora w zakresie 130 mm co moim zdaniem jest niezbędne, jeśli zależy nam na ergonomicznym środowisku pracy. Można też regulować kąt nachylenia w stronę użytkownika w zakresie od -5 do +20 stopni. Nie ma jednak możliwości obrócenia ekranu o 90 stopni, czyli do pionu. Sądzę, że przy tak dużej przekątnej i proporcjach ultrawide mało kto potrzebuje używać takiego monitora w pionie.
Philips ma wbudowany zasilacz i wystarcza podłączenie samego kabla zasilającego, takiego samego jak do zasilacza komputera.
Monitor ma trzy złącza przesyłające obraz:
USB C może jednocześnie ładować laptopa i przesyłać obraz oraz przesyłać dane do koncentratora USB mającego 4 porty USB A. Do pełnego szczęścia zabrakło gniazda Ethernet, które mogłoby podłączyć laptopa także do sieci.
Jest również wyjście audio, pozwalające podłączyć słuchawki albo zewnętrzne głośniki wprost do monitora.
Wbudowana kamera i czujnik podczerwieni są umiejscowione centralnie na górnej krawędzi. Nie ma możliwości regulowania kąta nachylenia kamery bez nachylania całego monitora. Kamera ma fizyczną zasłonę, którą możemy zabezpieczyć naszą prywatność.
Monitor ma wbudowane także dwa głośniki stereo. Podobnie jak w większości monitorów ich dźwięk jest słabej jakości.
Do obsługi monitora służy joystick umiejscowiony z tyłu obudowy, co jest o wiele lepszym rozwiązaniem niż wykrywanie dotyku na ramce, które bywa bardzo irytujące. Fizyczny przełącznik pozwala w łatwy sposób nawigować po menu.
Podobnie jak większość nowoczesnych monitorów Philips ma widoczną ramkę tylko na dole. Po bokach marginesy panelu wyświetlającego obraz znajdują się pod przednią szybą, co wygląda nowocześnie.
Philips 34E1C5600HE/00 ma rozdzielczość 3440 x 1440, co jest odpowiednikiem ekranu 32 calowego o rozdzielczości 2K 2560 x 1440 poszerzonego do proporcji ultrawide. To odpowiednik niecałych dwóch 27 calowych monitorów postawionych obok siebie, ale bez ramki pośrodku. Przekątna 32 cale w przypadku 16:9 oraz 34 cali w przypadku 21:9 to w sam raz, aby w rozdzielczości 2K nie trzeba było skalować interfejsu systemu i powiększać zbyt małych elementów. To ważne, jeśli nie wszystkie aplikacje z których korzystamy dobrze się skalują. Jednocześnie gęstość pikseli jest na standardowym poziomie. Jeśli ktoś oczekuje maksymalnej ostrości czcionek niczym w ekranach retina, musiałby zdecydować się na ekran ponad dwukrotnie wyższej rozdzielczości.
Ekran obsługuje podwyższone odświeżanie 100 Hz, które powoli staje się nowym standardem w monitorach zamiast 60 Hz. Zastosowana matryca jest wykonana w technologii VA, co oznacza, że ma lepszy kontrast i głębsze czernie niż IPS, ale jest trochę bardziej podatna na smużenie.
Dobre wrażenie zrobiło na mnie równomierne podświetlenie matrycy, które zwłaszcza w monitorach ultrawide może sprawiać problemy. Kontrast i jasność są w mojej ocenie również dobre.
Podczas pracy szczególnie przydatna jest przestrzeń niczym na dwóch monitorach. W przypadku dokumentu Word można wyświetlić 4 strony A4 obok siebie z powiększeniem 100% lub 3 strony o wygodnym powiększeniu 140%. Ułatwia to korektę tekstu i zmniejsza konieczność ciągłego przewijania. Monitor o proporcjach 21:9 dobrze się też dzieli na dwie połowy, tak aby wygodnie obsługiwać dwie różne aplikacje. W przypadku programów do obróbki zdjęć, mamy więcej miejsca po bokach na palety narzędzi, a podczas edycji wideo widzimy większy fragment osi czasu. Taka przestrzeń robocza to duża wygoda i praktycznie nie dostrzegam tutaj minusów.
Równomierność podświetlenia i odwzorowanie kolorów oceniam jako wystarczające podczas pracy nad edycją wideo i grafiką do sieci, np. na YouTube.
Duża przekątna i zakrzywienie poprawiają immersję. Ekran wypełnia większość pola widzenia, jeśli siedzimy przy nim w standardowej odległości przy biurku. Proporcje 21:9 idealnie pasują do filmów kinowych. Wówczas obraz wypełnia praktycznie cały monitor, nie pozostawiając czarnych pasów. Aby uzyskać równie duży obraz na monitorze o standardowych proporcjach 16:9 jego przekątną musiałby być jeszcze większa niż 34 cale. Dlatego do oglądania filmów to doskonały wybór.
Jeśli chodzi o gry, to wiele zależy od naszego stopnia zaawansowania i stawianych wymogów. Do relaksującego grania, gier singleplayer monitor spisuje się doskonale. Obraz jest atrakcyjny i dużo płynniejszy niż na monitorze z odświeżaniem 60 Hz. Duża przekątna i proporcje ultrawide dają dużo radości.
Nie jest to jednak propozycja dla wymagającego gracza, który dużo gra w gry multiplayer, w których liczy się maksymalna płynność i czas reakcji. Do tych celów służą inne monitory, które oferują znacznie wyższe odświeżanie. Zejście z 165 Hz do 100 Hz było dla mnie zdecydowanie zauważalne. Nie mówiąc o tym, że obecnie 240 Hz staje się standardem dla graczy, a najnowsze monitory dochodzą do 540 Hz. Jeśli gracz ma odpowiednio dużo doświadczenia w danej grze i odpowiednio krótki czas reakcji, poczuje różnicę na korzyść na monitorze oferującym wyższe odświeżanie niż Philips.
Kamera wbudowana w monitor Philips ma rozdzielczość 5 megapikseli, ale pełna rozdzielczość jest w użyciu tylko w przypadku proporcji 4:3. W przypadku standardowych proporcji 16:9 rozdzielczość spada do standardowych 2 megapikseli, czyli Full HD 1920 x 1080 pikseli. Większość kamer internetowych, nawet tych droższych, nijak ma się jakością do aparatów w nawet tanim smartfonie. Philips nie jest wyjątkiem, do wideo rozmów wystarcza, ale nie ma się co spodziewać lepszej jakości niż np. w laptopie.
Dużo przydatniejsza jest funkcja logowania się do Windowsa za pomocą twarzy.
Philips 34E1C5600HE/00 kosztuje około 1600 zł. Biorąc pod uwagę przekątną 34 cali i rozdzielczość oraz fakt, że to odpowiednik prawie dwóch monitorów, to całkiem atrakcyjna cena. Mówimy o ekstraklasie monitorów biurowych i domowych - w takich zastosowaniach Philips sprawdza się znakomicie. Daje nam ogromną przestrzeń roboczą i w pełni satysfakcjonującą jakość obrazu.
Do rozrywki w postaci filmów i relaksujących gier również sprawdza się doskonale, o ile nie będziemy polegać na wbudowanych głośnikach. Dla bardziej wymagających graczy i grafików są inne propozycje na rynku, znacznie droższe od Philipsa.
Wbudowana kamera nie zachwyca jakością, ale pozwala w wygodny sposób zalogować się do Windowsa. Jedynym minusem monitora jako takiego jest trudny dostęp do wbudowanych gniazd USB. Nadają się do podłączenia klawiatury i myszy na stałe, ale nie do podłączania innych akcesoriów w trybie ad hoc.