Mniejsza wersja najnowszego smartfonu Googla ma wiele słabości i generalnie złą opinię. Krytyka jest w dużej mierze słuszna, bo na przykład bateria jest mała, a czasy pracy na jednym ładowaniu mizerne, aparat nie ma szerokiego kąta, a dwukrotne przybliżenie wykonywane drugim obiektywem jest trudne do uzyskania, pamięci wbudowanej mamy tylko 64 GB bez możliwości rozszerzenia kartą, a szeroka ramka nad ekranem wygląda dość kontrowersyjnie. W dodatku jest drogi, więc kupowanie go „rozumem” nie ma wiele sensu. Ale jednocześnie jest w tym telefonie coś takiego, że po prostu chce się go używać. Rozmiar i płynność działania w bardzo dużej mierze rekompensują wszystkie niedostatki, a „serce” podpowiada, że byłbym przeszczęśliwy, gdyby ten maluch wylądował na stałe w mojej kieszeni.
Pixel to od dawna synonim prostoty w działaniu i wyglądzie. I dokładnie tak jest w tym przypadku, z tym, że nie jest to nudna prostota bez polotu, ale raczej minimalizm ze smakiem. Wszystko za sprawą fantastycznych plecków smartfona wykonanych ze zmatowionego szkła (w białej i pomarańczowej wersji kolorystycznej). Wygląda to oryginalnie, ale co najważniejsze jest niesłychanie praktyczne, bo taki rodzaj materiału nie zbiera żadnych odcisków palców. Nie musimy więc wycierać stale utłuszczonego telefonu i szczerze powiedziawszy szkoda by mi było chować Pixela 4 w najładniejsze nawet etui - smartfon po prostu prezentuje się bardzo efektownie. Obiektywy umieszczono na kwadratowej, lekko wystającej ponad powierzchnię wyspie, co w tym sezonie stało się najmodniejszym trendem w świecie smartfonów z Androidem (pierwsza, ale nie ostatnia inspiracja iPhonem jest wręcz oczywista). Świetnie prezentuje się też pomarańczowy przycisk zasilania na prawej krawędzi, pod nim umieszczono jeden czarny przycisk do regulacji głośności. Slot na kartę SIM jest na boku lewym, dół to USB-C i głośnik, drugi umieszczono w głośniku do rozmów nad ekranem, mamy więc do czynienia z dźwiękiem stereo, rewelacyjnej zresztą jakości.
Nieco razić może „wysokie czoło” nad wyświetlaczem. Ma ono jednak swoje uzasadnienie – prócz kamerki do selfie ukryto w nim też czujniki do mapowania i rozpoznawania twarzy (oraz wyczuwania naszych gestów). To jedyny, prócz wbijania pinów albo kodów, sposób odblokowania smartfona, Google zrezygnowało bowiem z czytnika linii papilarnych (znów kłania się podobieństwo do iPhonów). Rozpoznawanie działa bardzo dobrze w dzień i dobrze, nieco dłużej, w ciemności. Działa też jednak przy zamkniętych oczach, co może rodzić pytania o bezpieczeństwo, np. o odblokowanie telefonu przez niepowołaną osobę, gdy śpimy. Nie ma za to szans, by zadziałało nasze zdjęcie. Smartfon jest mały (147.1 x 68.8 x 8.2 mm), lekki (162 g), niesłychanie poręczny i bez najmniejszych problemów obsłużymy go jedną ręką, co jest dziś prawdziwą rzadkością. Pixel 4 jest wodo i pyłoszczelny – spełnia normę IP68.
Ekran ma przekątną 5,7 cala i został wykonany w technologii P-OLED. Rozdzielczość wynosi 1080 x 2280 pikseli (444 ppi), a proporcje to 19:9. Kolory są żywe, czerń głęboka, widoczność w pełnym słońcu doskonała. W ustawieniach możemy wybrać opcje kolorów (naturalne, wzmocnione i adaptacyjne). Możemy też ustawić „aktywność ekranu”, co zapobiegnie jego wygaszaniu, gdy na niego patrzymy, albo ustawić harmonogram „podświetlenia nocnego”, nadającego wyświetlaczowi pomarańczowy odcień, by nasze oczy mniej męczyły się w ciemnościach.
Możemy także włączyć na stałe (po aktywowaniu opcji programistycznych) 90 a nie 60 Hz odświeżanie, co poprawia wrażenie szybkości i płynności działania telefonu. Zwiększa jednak także zapotrzebowanie na energię, a ponieważ Pixel i tak jest niesamowicie płynny i szybki, ja z tej możliwości zrezygnowałem, nie widząc tak naprawdę większej różnicy.
Pixel 4 nie ma diody powiadomień, ale z powodzeniem zastępują ją powiadomienia wyświetlające się na wygaszonym ekranie. Aktywują się, gdy telefon wyczuje, że się do niego zbliżamy, są bardzo rozbudowane i obejmują praktycznie każdą aplikację, a nie tylko te systemowe.
Pixel 4 jest napędzany procesorem Qualcomma Snapdragon 855 (1x2.84 GHz Kryo 485; 3x2.42 GHz Kryo 485; 4x1.78 GHz Kryo 485), do pomocy ma 6 GB RAM, a układ graficzny to Adreno 640. Pamięci wbudowanej mamy 64 GB, w starszym standardzie UFS 2.1. W dodatku nie możemy jej rozszerzyć kartą pamięci, a tak mała pojemność w telefonie tej klasy jest niestety jednym z jego największych minusów. Za to już działanie telefonu jest jego zdecydowanie największym plusem. Płynność interfejsu, przełączania się pomiędzy aplikacjami, jest na poziomie niedostępnym dla innych smartfonów z systemem Android, a moje wrażenia z użytkowania najbliższe były tym z używania iPhone 11 Pro Max, i to przy zwykłym, 60 Hz odświeżaniu ekranu. Nieźle wypada trzymanie zakładek w pamięci, z czym poprzednie generacje Pixeli nie radziły sobie zbyt dobrze.
Smartfon bez najmniejszego zająknięcia radzi sobie z grami na najwyższych ustawieniach (NBA 2K20, PUBG).
Pakiet komunikacyjny obejmuje LTE, WiFi 2.4 i 5 GHz, Bluetooth 5.0, aptX HD. Oczywiście jest moduł NFC, działa bezbłędnie i nigdy nie miałem problemów z płatnościami zbliżeniowymi. Przy okazji – ponieważ jak pisałem w telefonie nie ma czytnika linii papilarnych, do aplikacji bankowych musiałem logować się wpisując PIN, tymczasem w urządzeniach Appla można logować się za pomocą twarzy.
Lokalizacja odbywa się za pomocą GPS, GLONASS, BDS, GALILEO, jest bezbłędna i nie miałem najmniejszych uwag podczas korzystania z nawigacji.
Pakiet czujników obejmuje: akcelerometr, zbliżeniowy, światła, magnetometr, żyroskop i barometr.
W AnTuTu Benchmark Pixel 4 osiągnął 378781 pkt.
W Pixelu 4 znajdziemy czystego Androida w wersji 10 z poprawkami bezpieczeństwa ze stycznia. Są osoby, które narzekają na ubogość tego systemu i preferują rozbudowane nakładki producentów. Ja jednak używając Pixela 4 nigdy nie poczułem, by czegoś mi brakowało. Wprost przeciwnie – możemy nawet pobawić się w zmianę styli, wybierając między domyślnym, kredką, kolażem i popiołem. Każdy z nich ma inną czcionkę, kolory, kształty ikon, możliwe jest też dobranie niestandardowych ustawień. Mamy oczywiście możliwość zastosowania ciemnego motywu interfejsu, co pozytywnie wpływa na czas pracy baterii.
Telefon możemy obsługiwać trzema przyciskami funkcyjnymi wyświetlanymi na ekranie, ale o wiele przyjemniej i wygodniej jest robić to gestami. Znów – ich płynność i działanie najbardziej jest zbliżone do gestów iPhonowych, i na żadnym innym telefonie z Androidem posługiwanie się nimi nie sprawiało mi tyle radości i frajdy.
Nieco gorzej wychodzi korzystanie z gestów nad ekranem – możemy nimi jedynie sterować muzyką – przeciągając ręką nad górną krawędzią zmienimy utwory np. w Spotify, podobnym gestem możemy też wyciszyć budzik.
Zacznijmy od cyferek. Google wyposażył Pixela w trzy aparaty – dwa z tyłu i jeden z przodu: główny 12.2 MP, f/1.7 i tele 16 MP, f/2.4, oba z optyczną stabilizacją obrazu oraz 8 MP f/2.0 obiektyw do selfie, niestety bez AF.
Najpierw trochę ponarzekam. Telefon z tej półki cenowej z przełomu 2019/20 roku nie mający obiektywu szerokokątnego zakrawa na mało śmieszny żart. Wystarczy przypomnieć, że nawet mega konserwatywne Apple w końcu uległo użytkownikom i dodało takie udogodnienie do swoich najnowszych iPhonów. Choć możliwości fotograficznych w porównaniu z konkurencją mamy mało (nie ma nawet trybu pro – jak w iPhone), to jakość zdjęć w znacznym stopniu nam to rekompensuje. Fantastycznie realistyczne i nie przekłamane, ale jednocześnie bardzo nasycone i głębokie kolory, świetna rozpiętość tonalna, masa szczegółów – to raz. Rewelacyjny tryb portretowy – to dwa. Tło możemy rozmyć także już po zrobieniu zdjęcia, nawet jeśli wcześniej na to się nie zdecydowaliśmy. Bardzo ładny, naturalny tryb nocny, który lekko rozjaśnia ujęcie, dodaje mu szczegółów, ale wciąż wiemy, że jest to zdjęcie zrobione w nocy a nie w środku dnia – to trzy.
Do tego dochodzi świetnie stabilizowane wideo, (choć nie mamy możliwości nagrania 4K w 60 a jedynie w 30 klatkach) co w sumie daje nam bardzo dobry fotograficzny smartfon, który do maksimum wykorzystuje to, co ma. Choć za tą cenę powinien po prostu móc więcej.
W ten sposób doszliśmy do najbardziej kontrowersyjnego i niestety najsłabszego punktu programu. Ogniwo ma ledwie 2800 mAh i choć Pixel ma funkcję baterii adaptacyjnej, ograniczającej wykorzystywanie energii przez rzadko używane aplikacje, to jednak małej pojemności po prostu nie jesteśmy w stanie przeskoczyć. Czas pracy na baterii jaki udawało mi się uzyskiwać oscylował średnio nieco powyżej 4 godzin, co przekładało się na dzień używania smartfona. Choć zdarzało się też, że musiałem go podładować późnym popołudniem, a jeśli ktoś będzie miał zamiar grać i bardziej intensywnie korzystać z urządzenia, po ładowarkę będzie musiał sięgnąć jeszcze wcześniej.
Pixela możemy podładować indukcyjnie, a ładowanie 18 W ładowarką z zestawu trwa trochę ponad godzinę.
Pixela 4 można kochać, ale równie dobrze można też nienawidzić. Na pewno nikogo telefon nie pozostawi obojętnym. Mi po dwóch tygodniach spędzonych z tym urządzeniem bliżej jest do tego pierwszego stwierdzenia. Pixel 4 to kompaktowe wymiary, fantastyczna jakość dźwięku na głośnikach stereo, świetny ekran, rewelacyjne gesty i płynność działania. To postawiłbym wyżej nad krótkim czasem pracy, ubogością możliwości foto albo małą ilością pamięci wbudowanej. Obiektywnie jednak lista braków w zestawieniu z ceną telefonu jest zbyt duża. Za urządzenie, które nie ma oficjalnej dystrybucji w Polsce, w sprawdzonych, renomowanych sklepach, które zdecydowały się na własny import, trzeba zapłacić sporo ponad 3 tys. zł. Na ratunek przychodzi niemiecki Amazon, na którym Pixel 4 z oficjalnej europejskiej dystrybucji i z dostawą do Polski jest dostępny za nieco ponad 2400 zł. To już o wiele lepsza, ale moim zdaniem i tak wciąż za wysoka cena jak za to urządzenie. W sumie Pixel 4 to smartfon dla zatwardziałych miłośników marki mających świadomość jego niedostatków, a im taniej go kupimy, tym bardziej będziemy z zakupu zadowoleni.