Huawei Mate 20 lite już należy do tzw. kultowych smartfonów, a przecież dopiero co odbyła się jego rynkowa premiera. Swoją sławę zawdzięcza temu, że jest następcą bardzo udanego i popularnego modelu Mate 10 lite z zeszłego roku. Cała seria Mate 10 była bardzo udana, a wersja „lajt” ze względu na swoją cenę był hitem sprzedażowy. Pod koniec 2018 r. cena 1599 zł za nowego Mate 20 lite nie wydaje się już aż tak bardzo atrakcyjna. Jako alternatywę do Mate mamy smartfony Honor z mocniejszymi procesorami Kirin 970, a także równie sławnego już Xiaomi Pocophone F1 ze Snapdragonem 845. Mate 20 lite jest od nich na pewno ładniejszy, ma chyba nieco lepszy ekran, a także niewątpliwy prestiż tegorocznej, topowej, biznesowej serii Mate 20. Teraz tylko trzeba zadać sobie pytanie, czy to wystarczy, aby wygrać na rynku z mocniejszymi, wydajniejszymi rywalami dostępnymi w tej samej cenie?
Huawei Mate 20 lite wygląda dużo lepiej od wersji 10 lite i dużo lepiej od większości smartfonów na rynku. Zarówno przód, jak i tył obudowy prezentuje się perfekcyjnie – szczególnie w kolorze niebieskim i złotym. Czytnik linii papilarnych jest umieszczony z tyłu obudowy, a nad nim są zlokalizowane 2 obiektywy. Obiektywy lekko wystają z wnętrza obudowy, ale smartfon i tak stabilnie leży na płaskiej powierzchni. W związku z tym, że urosła przekątna ekranu to Mate 20 lite waży teraz już 172 g. Rok wcześniej „mejt lajt” ważył nieco mniej - 164 g. Dół obudowy mieści głośnik, USB-C i gniazdo na słuchawki. Z czytnika linii papilarnych nie musimy za często korzystać, bo w miarę dobrze działa funkcja FaceID, nazywana przez Huawei Face unlock.
Ekran w Mate 20 lite jest ogromny. Ma 6.3 cala i jest wykonany w technologii LTPS IPS. Rozdzielczość to FHD+ 2340 x 1080 pikseli. Daje to PPI na poziomie 409. Proporcje to nowoczesne 19.5 na 9. Ekran ma notch, który można ukryć bocznymi czarnymi paskami. Wyświetlacz ma świetne kąty widzenia i piękne kolory, ale jego jasność nie jest rekordowa. Ekran ma kilka dodatkowych ustawień w menu:
Na razie nie potrafimy ocenić tego, czy najnowszy procesor Kirin 710 jest udaną jednostką, czy też nie. Jego wydajność to teście AnTuTu to ponad 138 tys. punktów. W Geekbench w teście single core Mate ma 1588 punktów, a w teście multi-core 5567 punktów. Na papierze wszystko wydaje się być OK, ale w rzeczywistości Mate 20 lite jest minimalnie za wolny i to po kolejnej dużej aktualizacji oprogramowania. Raczej nadal jest to przyczyna związana z niedopracowanym EMUI, a nie procesorem, bo przecież P20 lite z wcześniejszym (i wolniejszym) procesorem Kirin 659 nadal działa znakomicie szybko. Rdzenie nowego procesora to 4 x Cortex A73 2,2 GHz + 4 x Cortex A53 1,7 GHz. Za grafikę odpowiada Mali-G51 1GHz.
Brawa należą się dla Huawei za to, że Mate 20 lite ma WiFi 5 GHz, port USB-C (na sterowniku USB 2.0) oraz gniazdo słuchawkowe. Jest także NFC dla fanów mobilnych płatności. Wbrew pozorom nie ma ich aż tak wielu wśród użytkowników Androida.
Zrzut ekranu Huawei Mate 20 lite:
System to kolejna zagadka nowego Mate 20 lite. Na pokładzie w naszym testowym egzemplarzu pracuje Android 8.1 oraz EMUI 8.2. Nakładka EMUI jest rozwijana bardzo dynamicznie i pojawiają się w niej coraz to nowe usługi. Ktoś chyba jednak zapomniał o tym, że system na najbardziej wydajnym procesorze działa trochę inaczej niż na procesorze ze smartfonów ze średniej półki. W naszej wersji oprogramowania zabrakło optymalizacji i niestety Mate 20 lite i jego interfejs nie jest demonem prędkości. Musimy chwilkę poczekać na uruchamianie się poszczególnych usług np. kamery. Chętnie byśmy przetestowali Mate 20 lite w wersji sklepowej, bo może Huawei dostarczył nam próbkę, która cierpi na choroby wieku dziecięcego. Inne redakcje jednak również narzekają, że coś z szybkością działania taniego Mate jest „nie halo”.
Gdy jednak Huawei w końcu poprawi to oprogramowanie to użytkownik telefonu ze średniej półki będzie miał dostęp do usług znanych ze smartfonów Premium. EMUI 8.2 jest bardzo ładne i bardzo rozbudowane. W Mate 20 lite znajdziemy m.in.:
Zrzut ekranu Huawei Mate 20 lite:
Opis jakości zdjęć z Mate jest niestety standardowy dla tej klasy smartfonów. Fotografie są bardzo dobre, ale tylko wówczas, gdy mamy dobre światło. Gdy zaczyna być ciemniej to na naszych fotkach pojawia się szum. Dotyczy to zarówno tylnej podwójnej, jak i przedniej podwójnej kamery.
Spory szum przy słabym oświetleniu jest także widoczny przy nagraniach wideo. Mate 20 lite nagrywa wyłącznie materiał FULL HD. Maksymalnie może on mieć 60 fps, ale wówczas nie działa już elektroniczna stabilizacja obrazu. EIS jest dostępna wyłącznie dla zwykłego trybu FHD.
Aplikacja kamery włącza się trochę zbyt wolno, ale zapewne wynika to z jej ogromnego przeładowania. Huawei idzie drogą Sony i w aplikacji natywnej wgrywa kolejne dodatkowe tryby, bajery, wodotryski, naklejki, wymienne tła. To się może źle skończyć, bo wydaje się, że jednak większość klientów chce po prostu zrobić zdjęcie dobrej jakości i szybko, a nie bawić się milionem gadżetów, które i tak są przecież dostępne w zewnętrznych apkach i serwisach społecznościowych. Większość tych usług jest opartych na badaniu głębi fotografii i wycinaniu nas z tła. W Mate 20 lite niestety zdarza się, że przy tym wycinaniu (gdy jest już nieco ciemniej) tracimy na przykład prawie pół głowy. Nie jest to na pewno poziom znany z iPhone X i z innych droższych smartfonów z Androidem. Fajnie działa natomiast zabawna usługa Qmojis 3D AI, która naśladuje wyraz naszej twarzy i ruchy głowy.
Sztuczna inteligencja w kamerze rozpoznaje 22 rodzaje różnych scen i obiektów.
Wracając do specyfikacji aparatów - rozdzielczość przedniego obiektywu wynosi aż 24 megapiksele (f/2.0), a tylnego aż 20 megapiksele (f/1.8). Oba są wspierane przez obiektywy z matrycami 2 megapiksele. Dodatkowe obiektywy odpowiadają za efekt bokeh i wspomniane wcześniej badanie głębi. Sprawują się dobrze tylko wówczas, gdy jest naprawdę jasno.
Pojemność baterii w Mate 20 lite wzrosła z 3340 mAh w Mate 10 lite do obecnego poziomu 3750 mAh. Wzrost pojemności baterii to oczywiście gwarancja, że nie będziemy musieli szukać ładowarki pod koniec dnia pracy. W czasie testów Mate 20 lite bez problemu działał na baterii całą dobę przy dużym obciążeniu. Nowy lajt wspiera funkcję szybkiego ładowania prądem 9V2A. Gdy kryzys energetyczny nas jednak dopadnie to w menu telefonu poratują nas dwa tryby: power saving mode i ultra power saving mode. Sam telefon dosyć agresywnie zarządza energią i np. nie synchronizuje w tle zdjęć w usłudze Google Photos. Backup musimy wymusić uruchamiając aplikację tak jak w systemi iOS.
Huawei Mate 10 lite w zeszłym roku był wielkim hitem sprzedaży w Polsce. W roku Mate 20 lite trafia jednak na dużo trudniejszy rynek, na którym są już obecne bardzo mocne smartfony Xiaomi i Honor. Kirin 710 plus braki w optymalizacji oprogramowania sprawiają, że Mate 20 lite może nie powtórzyć sukcesu Mate 10 lite z zeszłego roku. Szkoda, że w nowym „lekkim” Mate nie pracuje Kirin 970 – wówczas sukces by był murowany. Teraz należy mieć tylko nadzieję, że trwają prace nad kolejnymi wersjami oprogramowania, które wykrzesają więcej życia z nowego EMUI. Gdy jednak przymkniemy trochę oko na wydajność to Mate 20 lite ma naprawdę sporo mocnych zalet. Jest to przede wszystkim design, który jest bardziej udany niż w przypadku większości aktualnych smartfonów z najwyższej półki. Świetny jest także ekran. Aparaty radzą sobie także w miarę dobrze. Mate 20 lite to również rozbudowana w świetne funkcje nakładka EMUI 8.2.0.