Po zeszłorocznych konsultacjach, przetarg wydawał się bardziej efektywnym sposobem zagospodarowania tego pasma. W tym roku zebraliśmy bardziej precyzyjne uwagi z branży i zweryfikowaliśmy nasze podejście - tłumaczy Iwona Różyk-Rozbicka, dyrektor Departamentu Prawnego UKE.
Różyk-Rozbicka wskazuje, że były wątpliwości, czy przetarg zakończyłby się sukcesem, czyli przydziałem wszystkich czterech bloków po 80 Mhz, już w pierwszym podejściu.
Formuła przetargu nie pozwala na przenoszenie ofert między blokami. Istnieje ryzyko, że niektóre bloki nie znajdą nabywców, a inne będą mieć ich kilku. W takiej sytuacji trzeba byłoby powtórzyć procedurę dla niesprzedanych bloków, co z kolei powodowałoby opóźnienia. Mogłoby dojść do tego, że poszczególni operatorzy wdrażaliby 5G w różnym czasie - przekonuje Różyk-Rozbicka.
Panuje przekonanie, że za aukcją przemawia głównie argument finansowy. Resort finansów zaplanował, że przyszłoroczna dystrybucja pasm pod 5G przyniesie do budżetu 3,5-5 mld zł.
Przekazaliśmy resortowi finansów naszą prognozę wyceny pasma C, niebawem zostanie upubliczniona w planie dochodów UKE na rok 2020. Dziś mogę tylko powiedzieć, że nie jest to 3,5 mld zł. - mówi dyrektor Departamentu Prawnego UKE.
Skąd te rozbieżności w kwotach? Różyk-Rozbicka wskazuje, że prognoza przedstawiona przez resort finansów dotyczyła pasm 800 MHz, 3,7 oraz 26 Ghz przy założeniu rozdysponowania wszystkich tych zasobów już w przyszłym roku. Według UKE nie jest to możliwe.