Dzięki uprzejmości BWM Polska i polskiego oddziału Samsunga mogliśmy uczestniczyć w kolejnej już edycji cyklu BMWTechClub. Głównym celem tych spotkań jest pokazanie, że branża motoryzacyjna i branża IT mają ze sobą naprawdę bardzo dużo wspólnego, a współczesne samochody są także zaawansowanymi gadżetami technologicznymi.
Tym razem spotkanie odbyło się na torze pod Poznaniem. Tor Bednary w Pobiedziskach został stworzony na terenie dawnego lotniska przez legendę polskiej motoryzacji – Sobiesława Zasadę.
W tej edycji BMWTechClub dowodem na zaawansowanie technologiczne współczesnej motoryzacji była cała seria M, a główną rolę odegrał najnowszy samochód z tej sportowej puli, czyli tegoroczna edycja BMW M5.
BMW M5 z 2018 r. to dla największych fanów BMW serii M prawdziwa rewolucja.
Na szczęście dla nich napęd X-Drive ma trzy główne tryby pracy: 4WD, 4WD Sport oraz tryb 2WD dla fanów napędu na tył. M xDrive włącza do napęd na przednie koła tylko, gdy tylny napęd jest na granicy przyczepności.
Tryb 2WD (DSC off) jest polecany kierowcom, którzy wcześniej przez wiele godzin pojeżdzą tym autem na zamkniętych odcinkach i naprawdę będą odpowiedzialnie operować tą niesamowitą mocą. 600 KM jeszcze parę lat temu miały samochody po agresywnym tuningu, a nie seryjne auta sprzedawane przez renomowanych producentów.
Tym razem do dyspozycji mamy 8 biegową automatyczną skrzynię M Steptronic. Biegi mogą zmieniać się same w zależności od wybranego trybu jazdy lub ręcznie – dźwignią i łopatkami. Oczywiście niedoświadczony kierowca powinien najpierw przetestować tryb w pełni automatyczny, aby skupić się głównie na kontroli toru jazdy, a nie na „wachlowaniu” przełożeniami. Skrzynia ma trzy tryby pracy. Tryb Drivelogic1 odpowiada za komfortową jazdę. Tryb 2 przeznaczony jest do dynamicznej jazdy po zwykłych drogach. Tryb 3 zoptymalizowano pod kątem jazdy po torze z ekstremalnie krótkim czasem zmian biegów.
BMW M5 na pewno nie będzie dostępne w sprzedaży w nadwoziu typu kombi, czyli Audi RS6 i nowa Panamera Sport Turismo mogą spać spokojnie.
Fani bycia numerem jeden w każdej dziedzinie powinni jednak bardzo uważać przy zakupie – wersja M5 Competition (w Poznaniu jej niestety nie było) ma moc dodatkowo wzmocnioną do 625 KM! Competition ma też jeszcze bardziej obniżone zawieszenie – o 7 mm.
BMW M5 w wersji 625 KM ma moment obrotowy na poziomie 750 Nm.
Prędkość maksymalna wersji Competition, już po zdjęciu kagańca pakietem M Driver, zwiększa się z 250 kmh do 305 kmh!.
Takie osiągi są wynikiem zastosowania przeniesienia napędu na 4 koła oraz pracy aktywnego mechanizmu różnicowego. Poprzednia wersja przyspieszała do setki w 4,4 sekundy, czyli o sekundę dłużej.
Oprócz jazd najnowszą i najmocniejszą edycją M5 mieliśmy także szansę sprawdzić na torze modele M2, M3 i M4. Przy małych autach M2 i M4, M5 to taki sportowy samochód do bardzo delikatnego lansowania się w warszawskim Mordorze lub jednej z polskich autostrad. M2 i M4 to małe, brutalne potworki do pokazywania się na wyścigowych torach lub tajnych miejskich wyścigach.
Ale BMW M5 to także niesamowity samochód z wielką mocą, który nadaje się do codziennej jazdy. Może być naszym głównym samochodem rodzinnym. M2 już się do tego nie nadaje, ale nadaje się za to do tego, żeby wszyscy się za nim oglądali na ulicy, przypadkowe dziewczyny robiły mu zdjęcia i żeby kierowcy jadący obok otwierali okna, żeby posłuchać jego głośnego wydechu choć przez chwilę na światłach.
W BMW M5 mamy nawet system kontroli dźwięku M, który pozwala kierowcy na redukcję hałasu wydechu za pośrednictwem przycisku. Będą więc z niego zadowoleni także najbogatsi, którzy nie mają w ogóle benzyny we krwi.
Pozwala cieszyć się mocą także laikom, którzy nigdy nie wyjadą na tor driftować w trybie 2WD z wyłączoną kontrolą trakcji. Za ich wygodę będzie cały czas odpowiadać niesamowite, regulowane zawieszenie, ceramiczne hamulce oraz układ kierowniczy M Servotronic, któremu notabene wyścigowi spece zarzucają trochę zbytnią „elektroniczność”. Ja miałem podobne odczucia, szczególnie od razu po przesiadce do M5 z M2 i M4.
Za bezpieczeństwo w M5 odpowiadają w standardzie układy DSC, ASC, tryb M Dynamic (MDM), kontrola hamowania na zakrętach CBC, asystent hamowania DBC, funkcja suszenia tarcz hamulcowych, asystent ruszania i aktywny dyferencjał M.
Systemy asystujące kierowcę są dostępne po raz pierwszy aż do 210 kmh. Do tej prędkości działa nadal kontrola opuszczenia pasa i wspomaganie sterowania.
BMW M5 waży prawie 2 tony, bo bez kierowcy jego waga wynosi 1855 kg. Opony z przodu mają szerokość 275, a z tyłu 285.
Głównym rywalem nowej edycji M5 są takie samochody jak Mercedes AMG E63S , najnowsze Porsche Panamera oraz Audi RS7. Wybór jest więc znakomity.
Dział marketingu lub PR w BMW wpadł na pomysł, że nowa BMW M5 na starcie swojej rynkowej kariery pobije od razu dwa rekordy Guinnessa. Oczywiście się udało i do M5 należy już rekord najdłuższego driftu - 374.17 km! Dwie „emki” pobiły także rekord podwójnego driftu – razem jechały bokiem przez 79.26 km.
Najlepiej oczywiście sprzedawały się najtańsze z nich, czyli auta M2.
Pakiet Competition kosztuje dodatkowo 46 tys. zł. Pokrywa silnika z karbonu to wydatek 6 tys. zł. Masaż w fotelach to kolejne 6 tys. zł.
W standardzie otrzymujemy system muzyczny Harman Kardon. Po dopłacie 18 tys. system grający dostarczy nam Bowers & Wilikins. Dwa tablety z tyłu to wydatek 12 tys. zł.
Niemal niezbędne dla fanów motosportu hamulce ceramiczne to dodatkowy wydatek 45 tys. zł.
Specjalny pakiet serwisowy dla modelu M5 kosztuje ponad 22 tys.
Jeśli kogoś szokują te kwoty to na pewno nie jest potencjalnym nabywcą BMW M5. Gdy jednak są to ceny, które nie wzbudzają w nas żadnych emocji to wówczas możemy rozpocząć zabawę konfiguratorem i po 3 miesiącach będziemy mieli szansę wyjechać z polskiego salonu naszą nową M5. Na ulicy tylko motoryzacyjni spece odkryją, że mamy pod maską 600 lub 625 KM, a nie 3 litrowego popularnego diesla. Dlatego my chyba bardziej polecamy zakup szalonej M2 – boskiego i znacznie tańszego małego wariata z tej samej monachijskiej stajni.