Elektrim zadecydował, że wbrew wcześniej wynegocjowanym z trudem ustaleniom, nie podpisze ostatecznej umowy o restrukturyzacji przekraczającego 440 milionów euro zadłużenia z tytułu obligacji. Spółka chce rozmawiać z obligatariuszami o nowej ofercie, ale nie wyklucza także wniosku o upadłość.
Elektrim miał spłacić dług w ratach, a pieniądze pozyskać ze sprzedaży swego majątku, z którego najważniejszą część stanowią udziały w Elektrimie Telekomunikacja, kontrolującym Polską Telefonię Cyfrową. Rozważał też sprzedaż aktywów energetycznych, w tym 38 procent udziałów w zespole elektrowni Pątnów-Adamów-Konin.
Warunki na rynku są jednak bardzo słabe - Elektrim ma kłopoty ze zgromadzeniem środków na kolejne raty spłat obligacji. W zeszłym tygodniu podał, że nie przedłuży wyłączności konsorcjum BRE Banku i Eastbridge na kupno udziałów w ET, a w poniedziałek niespodziewanie oświadczył, że wycofuje się z ostatecznej umowy z obligatariuszami.
"Zdecydowaliśmy się (zerwać umowę restrukturyzacyjną dlatego, że) nasza odpowiedzialność za niewypełnienie tej umowy byłaby później znacznie większa" - stwierdził Maciej Radziwiłł, prezes Elektrimu.
Jego zdaniem szanse na znalezienie chętnego na pakiet ET w tym roku są mizerne.
Analitycy są zdania, że wkrótce złożony zostanie kolejny wniosek o upadłość spółki, czego zresztą nie wyklucza sam jej prezes, który chce zaoferować obligatariuszom nowe, gorsze warunki układowe. Choć ich szczegóły nie są na razie znane, wiadomo, że będą one zakładać redukcję i kwoty głównej i odsetek.