"W takich sytuacjach, jak te z którymi mamy teraz do czynienia: powodzie, intensywne opady deszczu i gwałtowne burze z wyładowaniami, podstawowym zadaniem operatorów sieci komórkowych jest zapewnienie łączności. Głównym wyzwaniem jest utrzymanie źródeł zasilania, które są najczęściej narażone na zniszczenie przez wodę." - mówi Rafał Markiewicz, Dyrektor Departamentu Budowy Sieci Polskiej Telefonii Cyfrowej Sp. z o.o. - operatora sieci telefonii komórkowej ERA. Od kilku dni, na terenach objętych powodzią, jedynym skutecznym środkiem łączności są telefony komórkowe. Cztery lata temu sieć Era przekazała 450 telefonów, zaś jej pracownicy, często kosztem swojego prywatnego czasu, czuwali nad sprawnością działających urządzeń. Obecnie sytuacja się powtarza. Na terenach zagrożonych zalaniem wykonywane są prace zabezpieczające urządzenia nadawcze. Nawet tam gdzie woda już dotarła, na bieżąco kontrolowane są urządzenia i dostarczane paliwo do agregatów prądotwórczych. O problemach związanych z utrzymaniem sieci rozmawiamy z Dyrektorem Departamentu Budowy Sieci PTC Sp. z o.o. - operatora sieci Era. Na ile obecna sytuacja przypomina tę sprzed 4 lat? - Na pewno porównywalna jest już dzisiaj skala powodzi. Co ważne z punktu widzenia funkcjonowania sieci, dziś dysponujemy dużo większym doświadczeniem, posiadamy lepsze systemy zabezpieczeń. Do dziś w żadnym z miejsc, które dotknęła powódź, nie zanotowaliśmy dłuższych przerw w działaniu sieci. Te, które się zdarzyły - kilkunasto-minutowe lub kilku-godzinne wynikały z faktu, że nie mogliśmy dostarczyć paliwa do agregatów prądotwórczych. Jednak najważniejsze jest zaangażowanie pracowników Ery i firm z nami współpracujących. To dzięki ich stałej, kilkunastogodzinnej pracy urządzenia nadawczo-odbiorcze działają bez przerw. Co - Pana zdaniem - ma największe znaczenie w utrzymaniu sprawności działania sieci? - W takich sytuacjach, jak te z którymi mamy teraz do czynienia: powodzie, intensywne opady deszczu i gwałtowne burze z wyładowaniami, podstawowym zadaniem operatorów sieci komórkowych jest zapewnienie łączności. Głównym wyzwaniem jest utrzymanie źródeł zasilania, które są najczęściej narażone na zniszczenie przez wodę. Każda ze stacji zaopatrzona jest w zewnętrzne źródło energii wraz z zabezpieczeniem bateryjnym. W przypadku awarii dodatkowo stosujemy agregaty prądotwórcze, które są dostarczane przez współpracujące firmy. Utrzymanie tych urządzeń polega na dostarczaniu paliwa do agregatów. Czasami się zdarza, że właściciele obiektów, na terenie których umieszczone są nasze stacje nie wpuszczają naszych pracowników np. w nocy. Wtedy trzeba czekać do rana, by uzupełnić paliwo. W niektórych miejscach, zabezpieczane są całe obiekty: w Krakowie kontenery, w których znajdowały się agregaty zostały zabezpieczone workami z piaskiem. W jaki sposób można przewidzieć, które urządzenia są zagrożone? - Mówiąc o różnicach wspomniałem o systemach zabezpieczeń i nabytym cztery lata temu doświadczeniom. Dzięki nim możemy planować miejsca szczególnie zagrożone. Np. w Nowym Korczynie i Połańcu, tam gdzie dziś miała dojść fala powodziowa na Wiśle już kilka dni temu dostarczyliśmy agregaty prądotwórcze, zaś nasi pracownicy stale nad nimi czuwają. Zdarza się oczywiście, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego do końca, np. nasze stacje bazowe w Lublinie i Radomiu, zostały po prostu wraz z kominami, które runęły podczas wichury. Inne urządzenia w tym regionie przejęły funkcję zniszczonych stacji. Ile osób jest bezpośrednio zaangażowanych w utrzymanie działania sieci na terenach objętych powodzią? - Nie jestem w stanie dokładnie odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno są to setki osób: pracowników sieci Era, firm - dostawców sprzętu, podwykonawców robót. Tylko dzięki ich dużemu poświęceniu i pracy poza wszelkimi limitami godzin sieć działa dzisiaj sprawnie. Ważna jest organizacja i komunikacja w takich zespołach ludzi. W naszym przypadku większość to młodzi, dobrze wyszkoleni i już doświadczeni ludzie. |