W Prokuraturze Regionalnej w Krakowie prowadzone jest śledztwo w sprawie "nieprawidłowości przy realizacji Małopolskiej Sieci Szerokopasmowej". Jego akta liczą już 310 tomów, każdy po ok. 200 stron. Zadaniem spółki było doprowadzenie szybkiego internetu do wszystkich szkół i placówek samorządowych oraz do kilkuset miejscowości wykluczonych cyfrowo.
Odrzucono oferty firm takich jak Telekomunikacja Polska czy Netia, wybrano firmę, która zajmowała się głównie numerami 0-700, w swoim biuletynie deklaruje zajmowanie się ezoteryką czy erotyką, to była najmniej wiarygodna spółka - mówił w Polskim Radiu 24 Paweł Zastrzeżyński z Gazety Krakowskiej.
Projekt zakładał budowę własnej sieci światłowodowej oraz wykorzystanie istniejącej infrastruktury operatorów telekomunikacyjnych. Miał on zapewnić do końca 2014 roku dostęp do usług szerokopasmowych 90 proc. gospodarstw domowych oraz 100 proc. instytucji publicznych i przedsiębiorstw w Małopolsce. Całkowity koszt projektu był szacowany na 192 miliony złotych, z czego ok. 64 milionów miała dać Unia Europejska.
Województwo Małopolskie, jedyny udziałowiec Małopolskiej Sieci Szerokopasmowej, ostatecznie sprzedało ją spółce Hyperion SA, którą kontrolował znany biznesmen Andrzej P., podejrzewany o korupcję przy prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw. Jej prezesem był z kolei Tomasz Sz. - działacz Unii Wolności, potem wiceprezydent Krakowa, w końcu poseł PO, przeciwko któremu toczyło się wówczas śledztwo w sprawie niegospodarności zarządu Krakowa. Chodziło między innymi o przyjmowanie łapówek.
Spółka, która wygrywa, nie ma pieniędzy, na jej konta wchodzi komornik z żądaniami od Telekomunikacji Polskiej z roszczeniem w wysokości 60 mln zł, czyli dokładnie takiej kwoty, która została następnie przydzielona spółce z funduszy europejskich - podkreślał Paweł Zastrzeżyński.
Zdaniem Prokuratury Regionalnej w Krakowie sprzedaż Małopolskiej Sieci Szerokopasmowej mogła odbyć się z naruszeniem prawa. Sama transakcja i późniejsze działania z nią związane naraziły na straty województwo małopolskie, Unię Europejską, która dofinansowała projekt, a także zwykłych ludzi, którzy tracili majątek całego życia. Jest to jedna z największych afer w Małopolskim Urzędzie Marszałkowskim, którym zarządzał wtedy marszałek Marek Sowa, poseł Platformy Obywatelskiej.