27 grudnia rozpoczęła się kolejna tura rozmów kierownictwa TP S.A. ze związkami na temat przyszłorocznej redukcji zatrudnienia. Atmosfera jest napięta. NSZZ "Solidarność" już ogłosił pogotowie strajkowe. Związkowcy oflagowali obiekty TP SA i zwołali wiece. Trwa referendum strajkowe. Związkowcy weszli w spór z zarządem już 5 grudnia. Twierdzą, że zarząd łamie pakiet socjalny. Otóż - ich zdaniem - zarząd nie rozpoczął do 1 grudnia rozmów płacowych dotyczących 2002 r.
"Zwolnienie jednej piątej załogi to dla nas sytuacja nie do przyjęcia" - powiedział "Gazecie" Marek Mądrzyk z "Solidarności". To - oprócz OPZZ - jeden z największych związków w TP SA. Liczy około 17 tys. członków. W "S" twierdzą, że koledzy z OPZZ popierają ich stanowisko.
Związkowcy twierdzą, że jeśli nie dogadają się z zarządem i nie da rezultatu mediacja, w TP SA może dojść do strajku. Najpierw można się spodziewać dwugodzinnego strajku ostrzegawczego. Potem - najwcześniej w styczniu - nawet strajku generalnego.
Na początku grudnia przedstawiciele firmy zaczęli podawać konkretne liczby związane z przyszłoroczną redukcją. Najpierw miała ona objąć 12,5 tys. osób, po pierwszych protestach związków zarząd przyznał jednak, że "dyskutuje o redukcji o 10-12 tys. w samej TP SA". W pozostałych działach - telefonii komórkowej i Internecie - zatrudnienie ma nawet rosnąć. Według naszych informacji zarząd założył redukcje zatrudnienia w całej grupie kapitałowej TP SA o 9,5 tys. osób do 52,5 tys.
Według analityków TP SA musi bezwzględnie ograniczyć zatrudnienie z ponad 60 tys. pracowników obecnie do 30-35 tys., aby osiągnąć średnią wydajność telekomów w Europie.