Krajowe sieci kablowe liczą na rozpoczęcie współpracy z Tel-Energo. Gdyby do niej doszło, TP SA wyrośliby nowi konkurenci na rynku telefonii stacjonarnej. Operatorzy kablowi chcą uruchomić świadczenie nowych usług - transmisji głosu i danych. Na razie jest to niemożliwe, bo zgodnie z umowami zawartymi z TP SA, położonymi w jej kanalizacji kablami może być przesyłany wyłącznie sygnał telewizyjny.
"Renegocjowanie umów z TP SA jest teraz sprawą fundamentalną. Środowisko kablowe zgłosiło propozycję ustawowego zapisu w znowelizowanej ustawie o prawie telekomunikacyjnym. Miałby on uniemożliwić blokowanie kabli leżących w kanałach TP SA dla telefonii głosowej i innych usług" - mówi Andrzej Ostrowski, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Komunikacji Kablowej.
"Jeżeli działania operatorów będą zgodne z prawem, nie będziemy mieć nic przeciwko wprowadzeniu do kabli leżących w naszej kanalizacji transmisji głosu czy danych" - mówi Maciej Rataj, rzecznik TP SA. Dodaje, że w zamian za szerszy dostęp do kabli TP SA mogłaby zażądać wyższych opłat, które wyrównałyby straty poniesione w wyniku działania konkurencji.
Do spotkania przedstawicieli OIGKK z Krzysztofem Hellerem, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Infrastruktury, oraz Witoldem Grabosiem, prezesem URTiP, doszło na zakończonej w ubiegłym tygodniu konferencji OIGKK w Mikołajkach.
"Prawo telekomunikacyjne zezwala na włączenie usług głosowych do oferty operatora telewizji o zasięgu jednej gminy. Biorąc pod uwagę sieć szkieletową w posiadaniu Tel-Energo, fakt, że ten operator ma wiele punktów styku z siecią TP SA, oraz tzw. ostatnią milę, którą dysponują operatorzy kablowi, można pokusić się o stworzenie atrakcyjnej oferty, alternatywnej dla TP SA" - dodaje prezes OIGKK.
Operatorzy kablowi mogliby współpracować z grupą telekomunikacyjną, którą chce budować Andrzej Arendarski, szef Tel-Energo.
"Prowadzimy rozmowy z kilkunastoma podmiotami. Jesteśmy zainteresowani także zaangażowaniem kapitałowym w pewne przedsięwzięcia - mówi tajemniczo Marcin Gruszka, rzecznik Tel-Energo.
Poszerzenie oferty o transmisję głosu i usługi internetowe jest koniecznością.
"W krajach, gdzie potrójna usługa jest dostępna, tylko 20 proc. przychodów operatorów kablowych pochodzi z abonamentu telewizyjnego. Zdecydowana większość pochodzi z transmisji danych i usług telefonicznych. W wielu sieciach na świecie rozmowy lokalne są darmowe" - mówi Andrzej Ostrowski.
Nowe usługi mogą przynieść operatorom duże zyski. Ich uruchomienie wymaga jednak inwestycji. Set-top boxy (sprzęt do odbioru potrójnej usługi - telewizja, Internet i telefon) kosztują 200 USD (800 zł), a trzeba go zainstalować w mieszkaniu każdego abonenta. Tymczasem operatorzy odczuwają skutki recesji.
- Pogorszenie sytuacji gospodarczej widać chociażby po nieregularnym opłacaniu abonamentu. Na Zachodzie pakiet zawierający około 20 programów kosztuje średnio 2 proc. średniej krajowej pensji. W Polsce za 2 proc. średniej pensji klient otrzymuje 40-50 kanałów. Operatorzy płacą dziś za czasy, kiedy ścigali się w liczbie programów, nie dbając o ich jakość - mówi Andrzej Ostrowski.
Operatorzy sami nie wypracują środków potrzebnych do unowocześnienia infrastruktury.
"Usługi dodatkowe mogą przynieść operatorom dużo większe zyski niż transmisja sygnału telewizyjnego. Rzecz w tym, że ani duzi, ani mali gracze nie mają pieniędzy na inwestycje. UPC w Europie pozbywa się swoich aktywów, Elektrim i Vivendi raczej nie dofinansują Aster City, a sieć Vectry jest na razie za bardzo rozdrobniona, żeby wprowadzenie potrójnej usługi było opłacalne" - mówi Michał Marczak, analityk DI BRE