Wystarczy wziąć do ręki nowy telefon o symbolu GD-67 by nie mieć żadnych wątpliwości, że wyprodukował go Panasonic. Ten sam co zawsze materiał na obudowie, tradycyjny układ klawiszy, to samo co ostatnio menu. Może tylko zmniejszyły się nieco wymiary, może zmieniło się kilka szczegółów. Choć są dwa elementy, całkiem nowe, które mogą umilić korzystanie z tego aparatu.
Pierwsza sprawa to ekran. Po raz pierwszy w swoim produkcie Panasonic zaprezentował kolorowy wyświetlacz. Co prawda liczba kolorów, 256, nie powala na kolana, ale od czegoś trzeba zacząć. Mniejsza liczba kolorów to i mniejsza cena, a nie można klientów odstraszać. Nie da się ukryć, że przyszłość należy od kolorowych wyświetlaczy i z takimi niewątpliwie będziemy się spotykać coraz częściej. Ten opisywany ma rozmiary 101 na 80 pikseli. Mała liczba kolorów czyni niektóre informacje mało czytelnymi, więc aby je uwypuklić informacje podane na jednolitym tle są otoczone białą obwódką (np. stan naładowania baterii na błękitnym niebie), a inne - na przykład ikona książki telefonicznej znajdująca się na trawie - umieszczona jest w czarnej ramce. Jeśli jednak na tej samej trawie znajdują się cyfry wpisywanego przez nas ręcznie numeru telefonu to również otacza je kontrastowa, jasna obwódka.
Ekran możemy przyozdobić jedną z siedmiu ilustracji, wśród których przeważają zwierzęta (papugi, psy). Możemy też dobrać jeden z siedmiu kolorów wyświetlacza: biały, żółty (ale nie wściekle na szczęście), niebieski, zielony, czerwony (jak mówi producent - radykalnie), różowy (wybieramy, go gdy idziemy na party) i purpurowy.
Druga rzecz, która może wzbudzić uśmiech to wymienna tylna obudowa. Ściślej mówiąc sama przykrywka jest przeźroczysta, wymienne są grafiki, które można włożyć pod spód. Już w testowym egzemplarzu dostaliśmy w skajowym etui 10 ilustracji do wyboru. I nożyczki, gdyż wycięcie własnego ulubionego zdjęcia i dostosowanie go na potrzeby przyozdobienia telefonu zajmuje kilka minut. Pomysł, jego wprowadzenie i realizacja bardzo proste, niedrogie i, co chyba najważniejsze - zabawne, miłe i może doprowadzić do sytuacji, w której telefon komórkowy jest tak bardzo rzeczą osobistą tak blisko sercu, jak portfel ze zdjęciem narzeczonej.
Jak zrobić własną tło tylnej obudowy? Dziecinnie prosto. Ścianka tylnej obudowy to dość kiepskiej jakości plastyk - jest on jednak na tyle elastyczny, że bez obawy uszkodzenia można go łatwo zdejmować i nakładać. Ząbki, które trzymają panel na swoim miejscu są również nieco pogrubione we wnętrzu. To powoduje, że znakomicie trzymają wykonane z tekturki wymienne ilustracje. Jeśli chcemy wykorzystać własne zdjęcie to wystarczy odrysować na nim dowolny załączony ozdobnik, wyciąć (niekoniecznie załączonymi nożyczkami), włożyć w odpowiednie miejsce, złożyć telefon i gotowe. Testowo cała operacja zajęła nam nieco ponad 3 min. Znacznie więcej czasu pochłonęły rozważania, które zdjęcie wybrać.
Z nowych rzeczy wprowadzonych w tym modelu charakterystyczna jest jeszcze zaślepka gniazda ładowania. Spełnia ona co najmniej trzy zadania. Najbardziej widoczna jest jej rola ozdobny. Telefon ze srebrną obudową ma ciemną ramkę wokół ekranu (granatową lub ciemnoczerwoną). Tak więc zasłonka w takim samym kolorze na dole aparatu trzyma estetyczną równowagę obudowy. To raz. Dwa - ochrona sporego gniazda elektrycznego na pewno mu nie zaszkodzi. Co najwyżej rzadziej, niż w innych tego typu urządzeniach, będziemy czyścić styki. Po trzecie w końcu - owa zaślepka umieszczona na zawiasach (by jej nie zgubić), trzyma dość mocno delikatny przecież tylny panel i chroni nasze ukochane zdjęcie przed zniszczeniem.
Wymiary GD 67 wydają się być optymalne. Ani to telefon za wielki, ani zbyt mały z utrudnionym dostępem do klawiszy. Jedynie grubość jakby pozostawia nieco do życzenia, jeśli przyzwyczailiśmy się już telefonów wygodniej leżących w dłoni.
W sumie wymiary 109 x 45 x 20 mm powodują, że aparat nadąża za obowiązującymi trendami w komórkowej modzie, a waga - 81 gramów też powoduje, że urządzenie nie obciąża zbytnio kieszeni. Objętość aparatu to 81 cm3.
Tradycją chyba jest t o, że w telefonach Panasonica nie zachwyca bateria. W GD 67 jest to ogniwo o pojemności 690 mAh, wykonane w technologii litowo-jonowej. Według danych z instrukcji zasilanie powinno wystarczyć na 1,5-6 godzin rozmowy oraz na 60-190 godzin czuwania. Nasze testy przekonały nas, że te najniższe dane wcale nie są zaniżone i tak naprawdę testowany przez nas telefon wymagał doładowania co 2 lub 2,5 doby, przy czym wcale nie był bardzo intensywnie eksploatowany.
Denerwujące jest też to, że omawiany Panasonic nie pozostawia czasu na dojście do ładowarki i uzupełnienie zasilania. Praktycznie, kiedy w czasie rozmowy zacznie w charakterystyczny sposób "pikać" informując nas o wyczerpującej się baterii, powinniśmy natychmiast się rozłączyć i jak najszybciej zacząć doładowywanie. Jak wiadomo w praktyce nie zawsze jest to możliwe, bo czasem taki nieprzyjemny pikający sygnał może spotkać nas na ulicy, z dala od biura czy domu i na pewien czas zostajemy bez sprawnego telefonu. Szkoda, że aparat nie uprzedza nas o stanie baterii wcześniej a niezbyt dokładny, właściwie trzykreskowy, wskaźnik naładowania baterii nie sprzyja dogodnemu planowaniu czasu ładowania. Na szczęście samo ładowanie przebiega dość szybko i od zera do pełnej mocy telefon można nakarmić w niecałe półtorej godziny. Co ciekawe - choć bateria jest litowo-jonowa producent zaleca ją doładowywać dopiero po pełnym rozładowaniu.
Z ciekawszych funkcji należy wymienić 16. polifoniczne dzwonki (jest ich 22), możliwość zaimplementowania dwóch własnych nagrań (na przykład głosowych), kompozytor melodii, chat SMS-owy, sygnał wibracyjny, pamięć głosową, słownik T-9 (ale nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy będzie dostępny również w polskiej wersji językowej, ponieważ testowany przez nas terminal nie miał jeszcze polskiej wersji oprogramowania), GPRS klasy 4 plus 1, przeglądarkę WAP-owską serii 1.2.1, tryb głośnomówiący, kalendarz, kalkulator, budzik, graficzne menu, pamięć pozwalającą wpisać 100 numerów telefonów (plus pamięć karty SIM) oraz dwie gry (Atum i Kimang) - czyli i w tym rozrywkowym względzie bez fajerwerków.
Nie sposób wytłumaczyć zadziwiającą odporność tego producenta na inne nowinki. GD 67 nie ma więc podczerwieni, Bluetootha, Javy, czyli tego wszystkiego, co obecne jest w wielkiej części aparatów już wcześniej obecnych na rynku.
Producent przewidział ten produkt dla osób, które chcą mieć coś więcej niż tylko telefon komórkowy i chcą być kreatywni w trakcie używania urządzenia. Temu zadaniu ma sprzyjać właśnie dzwonkowa polifonia, kolorowy ekran i wymienna grafika tylnej ścianki obudowy. Jak na mój gust to troszkę jeszcze mało do pełnej kreatywności, ale droga jakby całkiem dobra.