Miałem przyjemność być na premierze Huawei Mate X i muszę powiedzieć, że dawno tego typu wydarzenie nie wzbudziło we mnie tylu emocji. Emocje jednak nie pomagają w profesjonalnej ocenie, a analiza nowej, nieznanej wcześniej na rynku technologii dodatkowo nie jest łatwa. Nie wszystko co nowe, jest godne pochwały czy uwagi, nawet jeśli z pozoru się takie wydaje. Z drugiej jednak strony, odważne zmiany są konieczne i nieuniknione. Zaprzeczenie wszelkim nowym formom i zmianom designu oznaczałoby, że już teraz dysponujemy najdoskonalszą formą smartfona, a to zapewne nie jest prawdą.
Ballmer, ówczesny szef Microsoftu, wyśmiał iPhone, jako nierozsądnie drogi, bezużyteczny dla biznesu telefon, a Nokia która niepodzielnie panowała na rynku telefonów komórkowych nie dostrzegła lub nie dostosowała się wystarczająco szybko do nadchodzących zmian. Nikt nie wie na pewno, co przyniesie przyszłość i co się okaże nowym bardzo ważnym trendem w technologii. Wiadomo jednak, że zmiany nadejdą, a z rynku wypadnie ten, kto zostanie z tyłu. Stąd „hurtowe” wprowadzenie elastycznych ekranów, niezależnie od tego, czy okażą się one rozwiązaniem docelowym na najbliższe lata, czy jedynie formą pośrednią na drodze do czegoś innego.
Abstrahując od trendów, pokazanie zupełnie nowego, nieznanego dotąd rozwiązania jest ekscytujące dla każdego, kto się interesuje technologią. Kilka ostatnich edycji targów MWC charakteryzowało się stagnacją – producenci dodawali szybsze procesory, większe ekrany i lepsze aparaty, ale istota prezentowanych urządzeń była taka sama, a smartfony coraz bardziej podobne do siebie. Huawei Mate X i Samsung Galaxy Fold to technologiczna bryza. Tłumy do gablot z telefonami były ogromne, ale cały czas pamiętajmy, że podobne zainteresowanie wzbudzał wśród mediów na przykład nowy „banan” Nokii. Media uwielbiają nowości, ale nie zawsze trafnie oceniają ich szanse na rynkowy sukces.
Analitycy z Canalys przewidują mikroskopijną sprzedaż wszystkich składanych telefonów na poziomie mniejszym niż 2 miliony, co mnie wcale nie zaskakuje. Huawei Mate X ma kosztować 2299 euro. Podobną cenę ma Samsung. Kosmiczny poziom tych cen nie zaskakuje. Dlaczego?
Samsung Galaxy S10+ w najbardziej „wypasionej” wersji kosztuje w Polsce 6999 zł. To najnowszy i flagowy smartfon Samsunga. Podobne ceny mają najdroższe iPhone. Są też bardzo drogie limitowane smartfony Huawei i OPPO. Rozkładane smartfony są nadal droższe, ale są rewolucyjne, ich projektowanie i produkcja kosztowały krocie. Wysoka cena to także gwarancja niskiego popytu, a na pewno możliwości produkcyjne tych urządzeń nie są jeszcze wysokie. Wiadomo także, że producenci muszą przetestować „na żywym organizmie” niezawodność elastycznych ekranów.
Składane telefony trafią pod strzechy najwcześniej za 2 – 3 generacje, na początku pozostając ciekawostką.
Byłoby oczywiście szkoda, gdyby składane telefony na zawsze pozostały urządzeniami kosztującymi dużo więcej niż dzisiejsze topowe flagowce, a w efekcie byłby niedostępne dla większości ludzi. Uważam jednak, że jest za wcześnie aby przewidywać taki scenariusz. Biorąc pod uwagę okoliczności można być raczej dobrej myśli. Technologia ma to do siebie, że dobrze się skaluje i im więcej będzie takich urządzeń i im większy będzie na nie popyt, tym będą tańsze. Wykosztować będą musieli się tylko ci, którzy koniecznie będą chcieli stać się posiadaczami „składaków” jako pierwsi.
Widziałem w internecie głosy, że po rozłożeniu ekranu Mate X ma mało praktyczne proporcje bliskie kwadratu. Pojawiały się wątpliwości, czy w związku z tym popularne stanie się teraz kwadratowe wideo i czy deweloperzy będą chętnie optymalizowali swoje apki pod nowe formaty. Osobiście uważam, że proporcje takiego ekranu są dużą zaletą.
Mając określoną przekątną to właśnie kwadrat zapewnia największe pole powierzchni roboczej, a im bardziej ekran jest panoramiczny, tym powierzchnia będzie mniejsza. To jest główny zarzut wobec dzisiejszych smartfonów z ekranami 19,5:9 czy 21:9. Czemu zatem kwadratowe ekrany się nie przyjęły, skoro są takie dobre?
Powodem jest to, że w przypadku smartfonów podłużny, wąski kształt jest o wiele wygodniejszy do trzymania w ręku. Huawei dzięki składanemu wyświetlaczowi łączy zalety obu rozwiązań. Gdy Mate X jest złożony ma kształt i proporcje klasycznego smartfona – dobrze leży w ręku, łatwo chowa się do kieszeni, wykorzystuje całą przestrzeń ekranu do odtwarzania wideo. Nie jest przy tym ani grubszy, ani w inny sposób udziwniony. Wystarczy jednak telefon rozłożyć, aby uzyskać naprawdę dużą przestrzeń ekranu o proporcjach 8:7,1. To daje nam zupełnie nowe możliwości.
Jedną z nich Huawei zaprezentował na premierze – uruchomienie dwóch aplikacji obok siebie, przy czym każda z nich ma rozmiar taki sam jak na pełnym ekranie normalnego smartfona. Wreszcie legendarny multi tasking staje się naprawdę użyteczny. Zamiast klikać na Twitterze czy Facebooku „udostępnij za pomocą” będzie można przeciągnąć coś do drugiego okna. Pisząc maila będzie można wyświetlić kalendarz, obraz albo dokument tak jak na pełnym ekranie drugiego smartfona.
Przeglądanie stron internetowych i czytanie e-booków na większym ekranie jest zawsze wygodniejsze, a przecież strony internetowe i tekst bez problemu skalują się do dowolnej proporcji i rozdzielczości.
Warto zwrócić uwagę, że w przypadku składanego ekranu w koncepcji Huawei znika podział pomiędzy tylnym i przednim aparatem. Gdy ekran jest złożony, jedna jego część skierowana jest w stronę użytkownika, bez względu na to czy robi selfie, czy zdjęcie krajobrazu. To rozwiązanie optymalne, bo robiąc selfie mamy do dyspozycji trzy obiektywy, stabilizację optyczną, ustawianie ostrości, wideo 4K, słowem wszystko to co najlepsze w mobilnych aparatach. To też zmniejszenie kosztów produkcji – przednie aparaty nie będą już potrzebne.
Jak na zupełnie nową technologię, pierwszą generację urządzenia, to Huawei Mate X zaskoczył mnie dojrzałością swojego designu.
Po pierwsze mechanizm składania pozwalający zamknąć telefon do całkiem płaskiej bryły, przypominającą zwykły telefon.
Po drugie mamy brak szerokich ramek i wycięć w ekranie, pomimo zupełnie nowej formy. W Samsungu wygląda to znacznie gorzej.
Po trzecie – w smartfonie, który po rozłożeniu ma tylko 5,4 mm grubości, zmieściła się bateria o pojemności 4500 mAh. Spodziewałem się, że z powodu skomplikowania konstrukcji, bateria będzie mniejsza, a nie pojemniejsza. Dodanie ładowania 55W jest wisienką na torcie.
Wszystko to razem sprawiło, że konkurencyjny Samsung Galaxy Fold sprawia wrażenie należącego do poprzedniej generacji i to zanim jeszcze wszedł na rynek. Jest to niechlubna zasługa małego dodatkowego ekranu na froncie urządzenia z ogromnymi ramkami, wycięcia w ekranie i formie przypominającą rozkładaną konsolę typu Nintendo 3Ds niż futurystyczny tablet z serialu Black Mirror.
Nie znaczy to jednak, że nie mam obaw i wątpliwości dotyczących użytkowania Mate X.
Każdy element mechaniczny ma określoną żywotność liczoną w cyklach użycia, wrażliwą na zanieczyszczenia i uszkodzenia. W laptopach uszkodzenia zawiasów są dość powszechne, a smartfon jest używany przecież znacznie intensywniej. Duży ekran po rozłożeniu ma sens wówczas, gdy można go bez obaw często wykorzystywać. Oznacza to setki tysięcy cykli otwierania i zamykania. Czy Huawei Mate X jest na to gotowy? Czy zawias nie wyrobi się lub nie uszkodzi? Co z powłoką ekranu? Na pokazanym modelu w miejscu zgięcia, patrząc pod kątem, w refleksach światła widać odrobinę pofalowaną powierzchnię. Czy nie pomarszczy się lub nie popęka z czasem? Czy piksele się nie uszkodzą na zagięciu?
Zastanawiam się też jak zawias będzie pracował w kieszeni, gdy złożony telefon będziemy nosić w spodniach. Bryła telefonu będzie poddawana nieustannym naprężeniom. Były przecież już afery związane z wyginającymi się telefonami, a te miały przecież znacznie sztywniejszą konstrukcję.
Skoro ekran jest elastyczny to nie może być przykryty szkłem, tylko jakimś elastycznym tworzywem. Przypomina mi się Motorola Moto X Force, która miała ekran odporny na pęknięcia. Ekran nie pękał, ale bardzo łatwo się rysował. To co na zwykłym ekranie nie pozostawiłoby najmniejszego śladu, na ekranie z tworzywa pozostawiało wyraźną i nieodwracalną rysę.
W Mate X problem jest tym większy, że ekran zawsze jest na wierzchu i to z obu stron. To co czyni go bardziej futurystycznym i praktyczniejszym w użyciu, zwiększa też jego podatność na zarysowania. To chyba jedyny element konstrukcyjny, w którym przejawia się przewaga Samsung Galaxy Fold - jego ekran po zamknięciu jest chroniony. Odkładając Mate X na stół w formie złożonej, jedna część ekranu zawsze będzie szorować po blacie.
Co prawda Huawei zaprojektował etui dla Mate X, co biorąc pod uwagę konstrukcje telefonu jest nie lada osiągnięciem, ale moim zdaniem z takiego telefonu jak Mate X będzie się najprzyjemniej korzystać właśnie bez etui ochronnego.
Być może jakaś zaawansowana folia ochronna rozwiąże tę kwestię i pozwoli uniknąć trwałych uszkodzeń, ale czy nie będzie się marszczyć na zagięciu, albo się nie odklei? Tego na razie nie wiemy.
To, że Huawei już teraz zaprezentował składany smartfon, który uniknął wielu możliwych problemów i wygląda naprawdę dobrze, budzi we mnie wiele optymizmu na przyszłość. Jestem niezmiernie ciekaw testów tego urządzenia, gdy już pojawi się na rynku. Od lat nie pojawiało się nic równie innowacyjnego i ekscytującego. Nawet jeżeli testy praktyczne ujawnią nowe problemy, technologia, która je rozwiąże powinna być dostępna w niedalekiej przyszłości. Sam fakt, że Mate X jest komercyjnie dostępny w 2019 roku to prawdziwa rewelacja. Wszak dojście do momentu, w którym nasze aktualne smartfony są pozbawione problemów i nadają się do użytkowania również w przypadku średniej i niższej półki zajęło producentom parę dobrych lat. Dopiero od kilku generacji wysokiej jakości ekrany, płynne działanie, przyzwoite aparaty trafiły do telefonów tańszych niż 1500 złotych. Nie tak dawno telefon w tej cenie miał ekran TN, którego jakość była nieporównywalna z tym co mamy dzisiaj. Gdzie zatem będą składane telefony za jakiś czas? To pobudza wyobraźnię i ekscytację. Na razie pozostaje nam czekać z niecierpliwością na dłuższą randkę z Huawei Mate X i Samsungiem Galaxy Fold.
— Matthew Brennan (@mbrennanchina) February 25, 2019