Jeżeli miałbym wskazać jeden gadżet co do którego miałem największe wątpliwości czy się sprawdzi, który następnie zacząłem używać częściej niż cokolwiek innego z tej samej kategorii urządzeń, to są nim bez wątpienia słuchawki z przewodnictwem kostnym. Postaram się krótko wyjaśnić czym się różnią do standardowych słuchawek, w jakich zastosowaniach się sprawdzają, oraz kiedy takiego rozwiązania bym unikał. Swoje doświadczenia bazuje na 4 różnych modelach słuchawek Aftershokz, które również pokrótce porównam.
Klasyczne słuchawki emitują dźwięk wprowadzając powietrze w drganie za pomocą membrany. Membrana może być różnej wielkości – malutka w słuchawkach dokanałowych i dużą w słuchawkach nausznych, jak i różnej konstrukcji. W niektórych słuchawkach, podobnie jak w głośnikach jest więcej niż jedna membrana, odpowiadająca za określone pasmo dźwięku, jednak zasada działania jest taka sama. W przypadku klasycznych słuchawek niesie to określone konsekwencje. Słuchawki klasyczne mogą być typu zamkniętego, izolując nas od otoczenia, ale też powodując, że otoczenie nie słyszy tego czego my sami słuchamy. Mogą być też słuchawkami otwartymi, przepuszczając więcej dźwięków otoczenia i czyniąc dźwięk bardziej przestrzennym, ale jednocześnie powodując, że otoczenie też słyszy to czego my słuchamy.
Słuchawki z przewodnictwem kostnym korzystają z faktu, że dźwięk rozchodzi się nie tylko w powietrzu, ale i w innych ośrodkach, na przykład za pośrednictwem kości i tą drogą również może trafić do ludzkiego ucha. Łatwo sprawdzić jeśli mamy w domu kamerton i po wprawieniu go w wibracje przyłożymy go do czaszki. Wówczas dźwięk sprawia wrażenie, że dochodzi ze środka głowy i jest nawet lepiej słyszalny niż gdy trzymamy kamerton blisko ucha. Właśnie z tego mechanizmu korzystają słuchawki z przewodnictwem kostnym – całkowicie omijają kanał słuchowy. Elementy powodujące wibracje spoczywają na kościach skroniowych i tą drogą przekazują dźwięk do wnętrza ucha.
Przede wszystkim pozostawiają kanał słuchowy i ucho jako takie całkowicie odblokowane i wolne od słuchawek. Można to porównać do noszenia okularów, których zauszniki nie wpływają na możliwość słyszenia otoczenia i nie powodują dyskomfortu podczas długiego użytkowania.
Używając słuchawek z przewodnictwem kostnym w żaden sposób nie blokujemy dźwięków dochodzących otoczenia. Może mieć to znaczenie zarówno ze względów bezpieczeństwa, np. podczas uprawiania sportu na publicznej drodze, jak i łatwości komunikowania się z otoczeniem, domownikami czy współpracownikami. Można też mieć założone słuchawki z przewodnictwem kostnym gdy z nich nie korzystamy, żeby w razie potrzeby odebrać telefon podczas jazdy na rowerze, czy podczas biegania. Jednocześnie to czego my słuchamy pozostanie niesłyszalne dla naszego otoczenia.
Tradycyjne słuchawki, czy to dokanałowe czy nauszne, mają tendencję do zmęczenia uszu, jeśli nie samym uciskiem, to przynajmniej ograniczoną wentylacją i uczuciem grzania się uszu. Słuchawki z przewodnictwem kostnym są całkowicie wolne od tego problemu. Nie będą przeszkadzały nawet podczas całodziennego noszenia w największy upał i podczas wysiłku fizycznego.
Trzecią zaletą jest brak klasycznej membrany i zamknięta konstrukcja. Pozwala to bezstresowe użytkowanie w każdy warunkach pogodowych i podczas sportu. Jest nawet specjalny model słuchawek dedykowany pływakom - Aftershokz Xtrainerz.
Najważniejszą wadą jest to co wymieniłem również jako zaletę – całkowity brak izolacji od otoczenia. Jeśli idziemy wzdłuż ruchliwej ulicy, jedziemy tramwajem lub pociągiem, albo siedzimy obok kogoś kto głośno rozmawia to słuchawki z przewodnictwem kostnym nie przyniosą ulgi ani skupienia. To co słuchamy będzie po prostu zagłuszone przez otoczenie. Można temu zaradzić zatykając kanał słuchowy choćby specjalnymi korkami do uszu, ale sam nie stosuję tego rozwiązania. Są to więc słuchawki o określonym zastosowaniu i nie zawsze się sprawdzają.
Druga wada dotyczy brzmienia tego rodzaju słuchawek. Pasmo przenoszenia jest węższe mimo, że producent deklaruje inaczej. Trudniej o głębokie basy i najsubtelniejsze detale. Nie jest to więc zamiennik dla ulubionych słuchawek do słuchania muzyki w skupieniu. Określiłbym to jako lepszy odpowiednik słuchania radia w pracy – muzyka w tle, jako uzupełnienie np. treningu, niekoniecznie do słuchania samego w sobie. Percepcja dźwięku jest sprawą mocno indywidualną i dużo zależy do czego jesteśmy przyzwyczajeni i czego oczekujemy.
W moim przypadku sprawdzają się rewelacyjnie do każdej formy ludzkiego głosu. Ponieważ słucham podcastów i innych audycji oraz audiobooków są to zdecydowanie moje ulubione słuchawki do tego rodzaju zastosowań. Pozwalają słuchać audycji podczas wykonywania obowiązków domowych, spaceru z psem, nie powodując dyskomfortu izolacji ani zmęczenia.
Ponieważ wszystkie słuchawki z których korzystam mają wbudowany mikrofon, świetnie nadają się do odbierania telefonów, ale także uczestniczenia w telekonferencjach. Jakość rozmów jest bardzo dobra i w zasadzie ponad 90% moich rozmów odbywa się wyłącznie na słuchawkach z przewodnictwem kostnym.
Muzyki słucham na nich rzadziej, ale podczas jazdy na rowerze też się zdarza. Bywa również, że oglądam film na tablecie poza domem w połączeniu ze słuchawkami Aftershokz.
Gdy jednak chcę sobie posłuchać ulubiony album i nie przeszkadza mi, że nie będę słyszał co się dzieje wokół mnie, zwykle wybieram słuchawki dokanałowe, lub duże otwarte słuchawki nauszne. Jednak słuchanie muzyki w skupieniu stanowi na pewno mniejszość czasu korzystania z dowolnego rodzaju słuchawek w moim wypadku.
Mam na koncie 4 różne modele słuchawek marki Aftershokz – to producent specjalizujący się wyłącznie w słuchawkach z przewodnictwem kostnym. Niektórzy więksi producenci sprzętu audio eksperymentują i mają pojedyncze modele tego rodzaju, ale z nimi nie mam doświadczenia.
Pierwszym modelem z którym miałem styczność były niedostępne już, trochę duże i cięższe niż obecne modele Aftershokz Trekz Titanium. Kolejne słuchawki Aftershokz również zastąpione nowszym modelem, chociaż wciąż dostępne to Aftershokz Trekz Air. Mam też dwa obecnie oferowane modele ze średniej i górnej półki na których chciałem się skupić Aftershokz OpenMove oraz Aftershokz Aeropex.
Moim zdaniem różnice w brzmieniu pomiędzy kolejnymi modelami występują, ale nie są zbyt duże i zupełnie odwrotnie niż w przypadku klasycznych słuchawek nie odgrywają kluczowej roli. Przynajmniej jeśli nie porównujemy już niedostępnych, starych modeli z najnowszymi. Tutaj było widać wyraźniejszy postęp, a zwłaszcza zmniejszenie odczuwalnego na skórze drgania przy wyższych godnościach. Najważniejsze różnice dotyczą wagi, czasu działania na baterii, uszczelnienia i sposobu ładowania.
Wszystkie obecnie dostępne słuchawki Aftershokz mają dwa przyciski do regulowania głośności i trzeci uniwersalny przycisk odpowiadający za odbieranie i kończenie połączeń, wznawianie i zatrzymywanie muzyki. Pozwalają też na jednoczesne sparowanie z dwoma urządzeniami Bluetooth – tzw. Bluetooth multipoint pairing.
To model ze średniej półki i moim zdaniem najlepsza propozycja dla większości użytkowników. Kosztują 399 zł, ale czasami można trafić promocje za 349 zł. Ich główną zaletą jest możliwość ładowania wprost kablem USB C. Nie potrzeba nic więcej – jak mamy ładowarkę od telefonu, mamy wszystko co potrzeba. Wbudowane gniazdo USB C jest zakrywane klapką.
Działają 6 godzin na baterii, ważą 29 gramów i mają normę uszczelnienia IP55.
To model flagowy, dedykowany bardziej wymagającym użytkownikom. Kosztują 649 zł i ich konstrukcja jest smuklejsza i bardziej przylegająca do głowy. Są też lżejsze i lepiej uszczelnione. Mają jednak dedykowany, magnetyczny kabel do ładowania. Z jednej strony gniazdo nie wymaga zabezpieczenia klapką, kabel wskakuje sam na swoje miejsce, a w zestawie dostajemy dwa kable. Możemy mieć jeden na stałe w domu, a drugi w pracy, czy przy sobie. Jeśli jednak kabla zapomnimy to ich po prostu nie naładujemy.
Działają 8 godzin na baterii, ważą 26 gramów i mają normę uszczelnienia IP67.
Aftershokz oferuje jeszcze dwa specjalizowane rodzaje słuchawek. Wspomniane Aftershokz Xtrainerz dedykowane pływakom, całkowicie szczelne według normy IP68. Nie mają łączności Bluetooth, a jedynie wbudowaną pamięć 4 GB na pliki MP3. Drugi model to Aftershokz OpenComm, które konstrukcyjnie odpowiadają Aeropex z dodanym mikrofonem na pałąku. W założeniu mają sprawdzić się w środowisku biurowym, podczas wielogodzinnych telekonferencji. Osobiście nie odczuwam jednak potrzeby poprawy jakości wbudowanego mikrofonu w standardowych słuchawkach Aftershokz.
Producenci klasycznych słuchawek zauważali jakiś czas temu korzyść jaką wnosi obok usuwania szumu otoczenia możliwość słyszenia otoczenia. Dlatego większość współczesnych słuchawek oprócz usuwania szumu oferuje tryb przejrzystości, który zbiera dźwięk otoczenia za pomocą mikrofonów i nawet wzmacniając go emituje do uszu użytkownika. Szczególnie słuchawki Apple AirPods są znane z wysokiej jakości trybu przejrzystości, ale znajdziemy go u każdego liczącego się producenta. To pozwala pogodzić w jednych słuchawkach zarówno eliminację szumu otoczenia jak i możliwość pozostania w kontakcie z otoczeniem – zależnie od bieżącej potrzeby. Dla wielu użytkowników może to być wystarczające i bardziej uniwersalne rozwiązanie.
Sam preferuje słyszeć otoczenie bezpośrednio, nie za pośrednictwem słuchawek. Jest to dla mnie bardziej naturalne. Łatwiej również prowadzić rozmowę gdy rozmówca nie myśli, że ignorujemy go mając uszy zatkane słuchawkami. Wreszcie komfort słuchawek z przewodnictwem kostnym to jest to co spowodowało, że to najczęściej używany przeze mnie rodzaj słuchawek. Zwłaszcza jeśli ktoś dużo rozmawia przez telefon, na telekonferencjach, oraz słucha dużo podcastów i audiobooków. W takim wypadku istnieje duża szansa, że tak jak u mnie słuchawki z przewodnictwem kostnym staną się najczęściej używanym rodzajem słuchawek.