W ostatnich latach z rynku smartfonów zrezygnowało więcej znanych producentów, niż pojawiło się nowych. Rynek jest nasycony i niełatwy, dlatego pojawienie się nowego producenta smartfonów, który zaczyna od wysokiego C i chce znaleźć się wśród najlepszych jest rzadkością. Tak niewątpliwie jest w przypadku Nothing Phone (1), który ma za sobą udany debiut i można obejrzeć już jego pierwsze recenzje. Jest to zdecydowanie godna uwagi premiera i zapowiada kolejny sukces dla Carla Pei, który stoi za marką Nothing, a wcześniej był współzałożycielem OnePlus.
Nothing Phone (1) jest smartfonem ze średniej półki. W wersji 8/128 GB można go kupić za 2299 zł, za konfigurację 8/256 GB producent liczy sobie 2399 zł, a za topową wersję 12/256 GB 2619 zł. Nie ma więc cienia wątpliwości, że to nie specyfikacją Nothing Phone (1) miał na siebie zwrócić uwagę, a kluczową rolę odgrywa tutaj niepowtarzalny design.
Mimo podobieństw do iPhone 13 Pro Max (etui z iPhone rozmiarem pasuje na Nothing Phone (1), choć ma inny układ elementów sterujących) Nothing udało się zaprojektować taki wygląd, który jest zupełną nowością na rynku smartfonów. Jest to zasługa wyjątkowych projektantów. Wśród nich znalazł się Adam Bates, który wcześniej był kierownikiem działu designu w Dyson oraz Thomas Howard pracujący także jako projektant w Teenage Engineering, firmie produkującej ikoniczne syntezatory, takie jak OP-1. Ta dbałość o detale się zdecydowanie opłaciła. Nothing Phone (1) jest jednym z najładniejszych smartfonów na rynku i jedynym smartfonem ze średniej półki, który ma symetryczne ramki ekranu.
Sądzę, że stworzenie smartfonu o bezkompromisowym designie, na który wiele osób może sobie pozwolić było strzałem w dziesiątkę. Walka na najlepszą specyfikację w najniższej cenie byłaby krwawa i w znacznie mniejszym stopniu przyciągnęłaby uwagę, a na pewno na krócej – bo specyfikacje smartfonów starzeją się błyskawicznie. Design może być "ikoniczny" na zawsze, o ile uda się stworzyć coś naprawdę wyjątkowego.
Diody z tyłu obudowy Nothing Phone (1) mają szereg funkcji: informują o stopniu naładowania baterii i powiadomieniach, błyskają w rytm fabrycznych dzwonków, doświetlają zdjęcia – zwłaszcza makro oraz wspomagają proces bezprzewodowego ładowania zwrotnego. Uważam, że tylko dwie ostatnie funkcje mają wymiar praktyczny, bo u mnie telefon zawsze leży ekranem do góry. W efekcie nie widziałbym sygnalizacji powiadomień, dzwonków czy stopnia naładowania. Nie mam jednak o to żalu, bo dla tego designu jestem to w stanie zaakceptować.
W specyfikacji telefonu wyróżnia się głównie duża pojemność RAM, taka sama jak we flagowych modelach (8 lub 12 GB) oraz wyświetlacz OLED o przekątnej 6,55 cala, rozdzielczości FHD+ 2400 x 1080 pikseli, odświeżaniu 120 Hz i maksymalnej jasności 1200 nitów.
Procesor Snapdragon 778G, który zdecydował się zastosować Nothing nie jest niczym szczególnym. Można go znaleźć choćby w kosztującym 1399 zł realme GT Master Edition. Recenzenci zwracają uwagę, że jest wystarczający, choć podczas wymagających zadań da się zauważyć chwilowe spowolnienia.
Podobne wrażenia sprawia zestaw dwóch aparatów o rozdzielczości 50 megapikseli każdy – główny ze stabilizacją OIS i szerokokątny, który ma także autofocus i może robić zdjęcia makro. Recenzenci zauważają, że wymaga dużo światła do uzyskania optymalnych efektów i ma tendencję do ustawiania długich czasów naświetlania, co wyklucza fotografowanie dynamicznych scen w słabym oświetleniu. Nie odstaje jednak od większości smartfonów ze średniej półki. Aparaty i specyfikacja mają być na tyle dobre, aby nie stanowiły przeszkody w codziennym użytkowaniu.
Bateria o standardowej pojemności 4500 mAh pozwoliła Nothing Phone (1) osiągnąć całkiem dobre wyniki czasu działania, spokojnie wytrzymując cały dzień intensywnego użytkowania. Smartfon wspiera też 33W ładowanie, ale idąc za trendami ustanowionymi przez Apple nie ma ładowarki w zestawie. Producent za to rekomenduje konkretny model ładowarki, który ma pozwolić wykorzystać pełen potencjał szybkiego ładowania. To akurat jest największy minus względem innych telefonów z Androidem ze średniej półki. Większość z nich oferuje przynajmniej równie szybkie ładowanie i ładowarkę ma w zestawie. Akurat to podobieństwo do iPhone jest klientom zupełnie zbędne.
W moim odczuciu Nothing Phone (1) we właściwy sposób rozmieścił akcenty, zwłaszcza na rynkowy debiut. Telefony ze średniej półki mają szansę trafić do większej liczby klientów niż flagowce. Łatwiej też zrobić pierwszy telefon tak, aby nie musiał konkurować z absolutnie najlepszymi i najdroższymi modelami na rynku. Jednocześnie zestaw cech został tak dobrany, aby zaspokoić to co dla użytkowników liczy się najczęściej – wyświetlacz, czas działania i nietuzinkowy wygląd. Wydajność oraz aparat, zwłaszcza w przypadku średniej półki nie muszą być wybitnie dobre, wystarczy, że nie będą przeszkadzać. Design przetrwa w naszej świadomości zdecydowanie dłużej niż stosunek specyfikacji do ceny z krótkim terminem ważności. Nothing osiągnął to co chciał i wzbudził moje zainteresowanie. Szukając telefonu do 2500 zł wziąłbym go pod uwagę. Kluczowe pytanie brzmi co dalej? Czy uda się stworzyć kolejny ikoniczny design? Czy zobaczymy modele Nothing Phone z wyższej półki? Czas pokaże i jestem rozwojem sytuacji autentycznie zainteresowany.