MOVA (czyli tak naprawdę Dreame) oferuje 4 główne serie swoich produktów. Flagowce to seria V i Z. Średnia półka to seria P. Modele podstawowe należą do serii E.
Jeśli chodzi o ceny to obecnie najdroższy model MOVA kosztuje w promocji 3829 zł w firmowym sklepie producenta. Jest to model V50 Ultra. Z50 Ultra kosztuje 3399 zł w promocji, a cena naszego średniaka (jest to najwyższy model z serii P) to w promocji 2759 zł. Jego standardowa cena bez rabatu to 4249 zł.
Czego więc brakuje naszemu średniakowi, gdy porównujemy go z flagowcami. To bardzo trudne pytanie, bo nie wiadomo, co na nie odpowiedzieć. MOVA P50 Pro Ultra jest świetnie wykonana, ma doskonałą aplikację (to kopia apki Dreame), myje mopy w temperaturze 75 stopni, suszy je ciepłym powietrzem, zmiata i mopuje blisko krawędzi, ma kamerę, asystenta głosowego (choć nie po polsku), duże zbiorniki na wodę i osobny zbiornik na płyn do mycia. Ma też dużą moc odkurzania, nawigację AI RGB oraz LiDAR. Gdy odkurza to mopy potrafi zostawić w stacji dokującej. Jak widać po lekturze tej listy ten odkurzacz po prostu w swojej specyfikacji ma wszystko. Jedyne czego mu brakuje to wieża z LiDAR, która potrafi schować się pod najniższymi meblami.
Na papierze P50 Pro Ultra wygląda więc jak pełnoprawny konkurent dla najlepszych robotów z 2025 roku, ale w zauważalnie niższej cenie. W kolejnych rozdziałach sprawdzimy, czy specyfikacja broni się w praktyce i czy oszczędność przy zakupie nie oznacza kompromisów w codziennym użytkowaniu.
Pod względem wzornictwa MOVA P50 Pro Ultra trzyma się sprawdzonej formy o wysokości niespełna 10,4 cm. Centralnie umieszczona wieżyczka LiDAR zdradza obecność pełnoprawnej nawigacji laserowej. Spód skrywa gumową szczotkę główną CleanChop zaprojektowaną tak, by rozcinać włosy i kierować je wprost do 300-mililitrowego pojemnika na kurz, a po bokach widać moduły FlexReach: wysuwaną o 4 cm szczotkę boczną i podwójny pad mopujący, które po rozłożeniu docierają pod cokół szafek i w narożniki.
Całość uzupełnia bardzo ładna stacja dokująca z perłową klapą. W środku jest 4-litrowy zbiornik czystej wody, 3,5-litrowy na brudną wodę oraz worek na kurz. Obok worka jest dodatkowy pojemnik na płyn do mycia mopów.
Spasowanie elementów i jakość plastiku sprawiają wrażenie sprzętu z segmentu premium, a jednolita, jasna kolorystyka dobrze dosyć maskuje drobne zarysowania powstające przy codziennym użytkowaniu. W czasie naszych testów wieżyczka LiDAR uległa niestety niewielkiemu porysowaniu, bo odkurzacz próbował wjechać pod muszlę klozetową. Jej wysokość montażu oszukuje także konkurencyjne roboty, ale MOVA przynajmniej się pod muszlą klozetową nie zablokowała, czego nie można powiedzieć o flagowcu Roborocka.
Jeśli chodzi o jakość plastiku to można mieć zarzut tylko do grubości pojemników na wodę – tutaj ktoś chciał chyba za bardzo oszczędzić i są one trochę zbyt wiotkie.
Do nawigacji i wstępnego mapowania robot wykorzystuje LiDAR wspierany przez kamerę RGB do rozpoznawania przeszkód i plam. Nawigowanie jest wspierane w ciemniejszych pomieszczeniach przez oświetlenie LED. Sercem układu ssącego jest silnik generujący maksymalnie 19 000 Pa połączony ze szczotką CleanChop ma nie tylko wciągać drobiny, ale także przecinać na bieżąco nawinięte włosy, zanim trafią do 300-mililitrowego pojemnika na kurz. Energię zapewnia akumulator 5200 mAh.
Podczas dokowania mopy są myte wodą podgrzaną do 75 °C, a następnie suszone strumieniem powietrza o około 45 °C, co ogranicza powstawanie nieprzyjemnych zapachów. Na co dzień robot wozi ze sobą 80 ml wody na szybkie przetarcie podłogi, a gdy trzeba gruntownego mycia, uzupełnia płyn w stacji.
Dopełnieniem specyfikacji są elementy FlexReach: boczna szczotka i podwójne pady mopujące wysuwają się o 4 cm, by wymiatać brud spod listew i narożników, a same mopy potrafią unieść się o 10,5 mm podczas przejazdu po dywanach. Lepszym rozwiązaniem jest jednak pozostawianie mopów w bazie – ta funkcja również jest w P50 Pro Ultra dostępna. Całość uzupełnia zdolność pokonywania niskich progów (do 22 mm).
Lista dostępnych funkcji pokazuje, że MOVA chce konkurować nie z „średnią półką”, lecz z topem. Kamera RGB wspierana LiDAR-em nie tylko szybko rysuje szczegółowe mapy pomieszczeń, lecz także identyfikuje punktowe zabrudzenia, dzięki czemu robot — podobnie jak droższe flagowce — potrafi automatycznie dobrać liczbę przejazdów i moc ssania do rodzaju zabrudzeń. Całość uzupełnia tryb inteligentnego monitoringu: podgląd z kamery na żywo może posłużyć do sprawdzenia mieszkania pod nieobecność domowników. Nie mamy więc tylko wspomnianej chowanej wieżyczki LiDAR oraz systemu StepMaster do przekraczania wyższych progów – to jest zarezerwowane dla serii V.
Aplikacja MOVAhome, domyślny sposób sterowania P50 Pro Ultra, bazuje na tym samym silniku co Dreamehome, ale w nowej skórce i z logiem MOVA, dlatego każdy, kto używał wcześniej robota Dreame, natychmiast odnajdzie się w menu map, zakładkach ustawień i wirtualnych strefach sprzątania.
W aplikacji ustawimy harmonogramy, wirtualne ściany czy strefy zakazane, a integracja z asystentami głosowymi umożliwia uruchomienie sprzątania komendą z poziomu głośnika smart home, bez sięgania po telefon. Odkurzacz ma też własnego asystenta głosowego (nie ma wersji polskiej). Przydaje się on, gdy w domu nie mamy żadnego własnego systemu do obsługi głosowej smarthome.
W czasie sprzątania możemy korzystać z automatyki CleanGenius lub samodzielnie przypisywać osobne profile mocy ssania, liczbę przejazdów i stopnie dozowania wody.
Jest też harmonogram z dowolnie konfigurowalnymi sekwencjami oraz skróty dzięki którym tworzymy przycisk do posprzątania np. 3 wybranych i zwykle najbrudniejszych pomieszczeń.
Poprawianie mapy – łączenie pomieszczeń, ich dzielenie, ustawianie stref „no-go” jest wygodne i działa znakomicie, na tej samej zasadzie, co w Dreamehome. Na mapie możemy zaznaczać meble, ustalać kolejność sprzątania pomieszczeń, podawać rodzaj podług, rozłożenie dywanów. Nowością jest zaznaczanie, gdzie wiszą długie zasłony.
MOVAhome pozostaje jedną z bardziej rozbudowanych, a zarazem przystępnych aplikacji do robotów sprzątających: oferuje pełny podgląd parametrów, kamerę, aktualizacje OTA i głęboką personalizację. Ostatnio korzystaliśmy z aplikacji amerykańskiej konkurencji i dystans Amerykanów do Chińczyków pod tym względem jest ogromny.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Pod względem realnych efektów sprzątania i mopowania P50 Pro Ultra stoi w jednej linii z droższymi flagowcami. Fani dywanów będą nim zachwyceni, bo duża moc ssania jest połączona z funkcją zostawiania mopów w bazie.
Dla mnie najważniejszy jest jednak duży poziom namoczenia podłóg oraz jakość zbierania włosów. Szczotka CleanChop pozwala zebrać włosy bez ich owijania się na wałku, co jeszcze do niedawna było zmorą odkurzaczy automatycznych. Kafle są bardzo dobrze namoczone – do dyspozycji są 32 poziomy „nowodnienia”.
Wysuwana o 4 cm szczotka boczna sprawnie dojeżdża w narożniki i blisko listew. System mopowania także nie rozczarowuje: prawy pad wysuwa się pod meble i prowadząc wzdłuż ściany zostawia suche tylko pojedyncze centymetry kwadratowe podłogi. Przestrzegam przed zakupem tańszych modeli, które nie są wyposażone w system FlexReach – większość zabrudzeń złośliwie gromadzi się właśnie tuż przy listwach i meblach.
Całość zestawu pracuje stosunkowo cicho i dotyczy to także samego procesu suszenia i czyszczenia mopów.
Zestawiając wszystkie wyniki testu widać, że MOVA P50 Pro Ultra to sprzęt, który skreśla z listy większość argumentów przemawiających dotąd za droższymi flagowcami: oferuje kompletne „all-in-one” zaplecze pielęgnacyjne dla mopów, moc 19 000 Pa i nawigację LiDAR + RGB, a jednocześnie w promocji kosztuje około 2759 zł, czyli nawet o 1000 zł mniej od topowych modeli tej samej marki. Teraz w promocji dostajemy także do niego za darmo dobrą suszarkę do włosów.
MOVA P50 Pro Ultra można polecić większości użytkowników – także tym z małymi dziećmi i zwierzętami. Raczej jest to urządzenie do średnich i dużych lokali, a nie do kawalerek, bo rozmiar stacji bazowej jest dosyć duży. P50 Pro Ultra dostarcza flagowe doświadczenie za zauważalnie niższe pieniądze.