Według nieoficjalnych informacji Gazety Wyborczej TP SA postanowiła od 1 lipca obniżyć ceny połączeń na sześciu najbardziej popularnych kierunkach. Będą to Niemcy (przypada nań 40 proc. połączeń zagranicznych z Polski), USA (drugie w kolejności), Francja, Wielka Brytania, Włochy i Rosja. Rozmowy mają potanieć średnio o 20-25 proc. Firma nie straci na spadku cen, bo obniżka powinna zwiększyć ruch telefoniczny za granicę. Poza tym na tych kierunkach coraz większym powodzeniem cieszą się znacznie tańsze połączenia przez internet (Voice Over IP). Oferującym je firmom niewiele można zrobić, gdyż nie wiadomo, czy łamią monopol TP SA - do tej pory Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty nie ustalił, czy są to jeszcze usługi telefoniczne, czy już nie. Według oficjalnych danych TP SA takie firmy-piranie zdobyły od 2 do 15 proc. rynku w zależności od rodzajów połączeń międzynarodowych.
TP SA chce też od 1 września wprowadzić niższe taryfy międzynarodowe na terenach przygranicznych. Oznaczałoby to, że np. mieszkaniec polskiego Cieszyna nie płaciłby już 1,70 zł za minutę rozmowy z czeskim bądź polskim sąsiadem zza rzeki Olzy, któremu może pomachać przez okno. Zmiany te mają dotyczyć dwóch krajów - Niemiec i Czech.
W najbliższym czasie powinny też potanieć bardzo drogie rozmowy z telefonów stacjonarnych na komórki. - Jest to głównie uzależnione od opłat za połączenia, które musimy wnosić na rzecz operatorów komórkowych - jest to średnio 70 groszy za minutę rozmowy. To jedne z najwyższych opłat w Europie i to one wpływają na ceny połączeń - tłumaczy prezes Józefiak. W tej sprawie prowadzone są negocjacje z Plusem i Erą. - Mam nadzieję, że zakończą się przed wakacjami - mówi Kułakowski.