Test zestawu słuchawkowego Ericsson opartego na technologii Bluetooth

Recenzje
Opinie: 49

Technologia Bluetooth powstała głównie po to, aby wyeliminować kable łączące zarówno urządzenia stacjonarne, jak i przenośne. Miała pozwalać na transmitowanie zarówno głosu (głównie w zestawach nagłownych), jak i danych (np. pomiędzy telefonem komórkowym a laptopem). Dlaczego taka dziwna nazwa - błękitny kieł - Herald Bluetooth był Wikingiem i królem Danii w latach 940-981. Miał niebywałe zdolności dyplomatyczne (sprawiał, że skłóceni ludzie zaczynali ze sobą rozmawiać). Współczesny Bluetooth ma sprawić, by urządzenia zaczęły ze sobą współpracować, ale już bez współudziału plątaniny kabli.
Idea nowej technologi powstała w 1994 roku dzięki Ericssonowi, który poszukiwał wówczas rozwiązania pozwalającego na bezproblemową wspołpracę akcesoriów z telefonami komórkowymi. Pierwsza specyfikacja (stworzona między innymi razem z 3Com, IBM, Intelem, Lucentem, Microsoftem, Motorolą, Nokią i Toshibą), została ogłoszona w w lipcu 1999, czyli dosyć niedawno. 
Bluetooth pracuje na częstotliwości nie wymagającej licencji tzw. ICM (industrial, scientific and medical) od 2.4 do 2.48 GHz. Aby weliminować potencjalne zakłócenia sygnał może przeskakiwać przez 79 częstotliwości z krokiem 1 MHz. Transmisja danych może osiągnąć do 723.2 kb/s.
Zestawy słuchawkowe Bluetooth miały się pojawić dopiero w pierwszej połowie 2001 - pojawiły się wcześniej, ale my dopiero w zeszłym tygodniu otrzymaliśmy do testowania pioniera w tej dziedzinie. Wsześniej wiedzieliśmy jedynie, że Bluetooth nie wymaga, aby urządzenia się "widziały" (inaczej niż kontakt oparty na podczerwieni), więc scenariusz - telefon w teczce a zestaw na uchu rysował się interesująco.
Wraz z zestawem słuchawkowym HBN-10 i adapterem DBA-10 otrzymaliśmy niezbędny dodatek - Ericssona T28s. Elementy te mogą współpracować także z innymi modelami tej firmy: A2618s, R310s, T20s, T28 WORLD, R320s.

Zestaw słuchawkowy, który otrzymaliśmy był w wersji Limited Edition Kit. "Bluetooth" zapakowano w bardzo eleganckie blaszane pudełko, które oprócz standardowych elementów - słuchawki, adaptera, instrukcji, ładowarki zawiera także wszelkie możliwe standardy wtyczek (aż 5 sztuk) do gniazdek elektrycznych. To ukłon w stronę ludzi często podróżujących po całym globie. Dodatkowo producent dołączył także bardzo ładne etui na ładowarkę słuchawki (podobne do etui na okulary) oraz skórzane, ładne nosidełko (klips) do samego headset'u.

W zestawie była również płyta CD z oprogramowaniem opisującym pokrótce możliwości nowej technologii oraz oprogramowanie wykorzystujące możliwość połączenia dostarczonego adaptera ze specjalną kartą PC z zaimplementowaną technologią błękitnego kła. Niestety karty tej nie otrzymaliśmy, więc nie mogliśmy przetestować , czy transfer rzeczywiści osiąga aż 723.2 kb/s.

Wszystkie elementy zestawu zaprojektowane są w sposób, który ma za sugerować, że technologia Bluetooth to coś bardzo nowoczesnego, znanego raczej z filmów science-fiction niż z otaczającej nas obecnie rzeczywistości. Tak właśnie wyglądamy po założeniu headset'u na ucho. Jej wielkość nie przypomina HF'ek do telefonów Nokii znanych nam ze sklepów. Sama słuchawka dotyka ucha w sposób podobny do telefonu (nie jest umieszczana wewnątrz małżowiny) a mikrofon oddalony jest od ust tak jak w rozwiązaniach popularnych w centrach telemarketingu. Całe urządzenie wygląda potężnie, ale to tylko pozory - waży niecałe 30g. Osobiste odczucia to potwierdzają. Słuchawka nie męczy swym ciężarem - czasami w samochodzie niemal zapominamy o jej istnieniu. Główną zaletą jest oczywiście to, że z telefonem nie łączy jej żaden kabel. Niestety - gdy korzystamy z zestawu niezaprzeczalnie wyglądamy jak etatowy pracownik infolinii np. funduszu emerytalnego.
Przed wypróbowaniem błękitnego kła należy umieścić adapter DBA-10 w złączu telefonu i następnie sparować go ze słuchawką. Przed samym sparowaniem należy uaktywnić specjalny tryb w headset przytrzymując dłużej klawisz inicjalizujący połączenie. Sam proces parowania "jest bezbolesny" i trwa zaledwie kilka chwil.
Z zestawu możemy korzystać w dwojaki sposób. Pierwszy to normalne wybranie numeru z klawiatury aparatu. Przed samym połączeniem aparat transferuje głos do słuchawki Bluetooth i bez wykonywania żadnych dodatkowych czynności możemy korzystać z zestawu nagłownego. Inny, ciekawszy sposób to skorzystanie z opcji wybierania głosowego, która musi być zaimplementowana w samym aparacie. Czyli - wciskamy znajdujący się za naszym uchem przycisk - po usłyszeniu paru sygnałów wypowiadamy etykietę głosową i aparat powinien nas połączyć z wybrana osobą. Wybieranie głosowe działa znakomicie pomijając fakt błędnie sygnalizowanego przez słuchawkę momentu rozpoczęcia wypowiadania etykiety. Telefon jest wówczas jeszcze nie gotowy i wydaje się nam, że nie rozpoznał naszego głosu. Wystarczy jednak po usłyszanym impulsie odczekać 1 sekundę i cały system pozwala nam zapomnieć o istnieniu klawiatury w naszym telefonie (oczywiście dotyczy to 10 osób, do których przypisaliśmy etykiety głosowe).

Podobnie sytuacja ma się z odbieraniem rozmów. Telefon zaczyna dzwonić, po chwili dzwoni również słuchawka (możemy regulować głośność jej dzwonka), wciskamy klawisz nad uchem i rozmawiamy przez telefon umieszczony np. w teczce pod biurkiem. Rozmawiamy zupełnie bez problemów a rozmówca ma małe szanse rozpoznać, że korzystamy z zestawu słuchawkowego (inaczej niż w normalnych zestawach) - jakość dźwięku jest niedościgniona.
Producent obiecuje jednak więcej: 10 metrów i przenikanie przez ściany. Gdy aparat znajduje się w innym pomieszczeniu sytuacja nie jest już tak klarowna. Nawet cienka, gipsowa ściana wprowadza już znaczne zakłócenia do prowadzonej konwersacji, ale nie powoduje zerwania połączenia - głos jednak jest metaliczny (komputerowy), słychać trzaski.
Gdy jednak obiekty (sam telefon wraz z adapterem i słuchawka) nie są przedzielone żadnymi przeszkodami mogą rzeczywiście znajdować się w sporej od siebie odległości. Możemy bez problemu chodzić po dużym salonie mając w trakcie rozmowy niczym nie skrępowane dłonie.
Sam aparat telefoniczny oraz słuchawka w stanie czuwania nieustannie migają zielonymi diodami. Nie można tej opcji wyłączyć, co np. w czasie nocnej jazdy samochodem mogłoby być wskazane, ponieważ diodę headset'u widzimy kątem oka.
Samochód to optymalne miejsce na wykorzystanie zalet tej nowości - nie montujemy bowiem na stałe zestawu głośnomówiącego a jednocześnie nie plącze się po aucie kabelek zwykłej HF'ki. To wygodne rozwiązanie dla osób często zmieniających prowadzone przez siebie pojazdy. Producent projektując urządzenie znacznych rozmiarów (piszę o słuchawce) chyba niechcący wywołał mnogość zazdrosnych lub przynajmniej ciekawskich spojrzeń innych uczestników ruchu drogowego.
Ericsson powinien spróbować zmniejszyć rozmiar zestawu, ponieważ jeszcze w samochodzie on nie razi, ale już idąc po chodniku długo zastanawiałbym się, czy stale nosić go przy uchu, czy raczej wstydliwie ukryć w klipsie przy pasku.

Ładowanie słuchawki trwa około 1.5 godziny - oczywiście w specjalnej kołysce dostarczonej ze słuchawką. Sam telefon możemy ładować poprzez gniazdo w adapterze (on sam oczywiście przysłania normalne miejsce na ładowarkę). Ogniwo słuchawki bezproblemowo " wytrzymuje" dwie doby bez ładowania. Wynika to być może z tego, że urządzenia Bluetooth regulują wykorzystywaną moc w zależności od odległości w jakiej znajduje się "partner". 
Z ciekawych opcji istnieje możliwość wyboru ucha, na którym zawiesiliśmy nasz "kieł". Z poziomu telefonu zmienimy też wówczas kierunek działania potencjometrów głośności.
Nie udało się nam odebrać samym zestawem połączenia oczekującego (call waiting) - producent nie przewidział obsługi tej funkcji, co wydaje się być znacznym zaniedbaniem i tym samym niedogodnością.

Podsumowując ocenę tego ciągle bardzo drogiego urządzenia pamiętajmy, że oprócz niego powinniśmy jeszcze posiadać jeden z modeli Ericssona obsługujących wybieranie głosowe - inaczej zestaw traci główną zalete jaką posiada, czyli umożliwianie niemal bezdotykowej obsługi naszego dotychczasowego telefonu. Wadą w stosunku do zwykłych zestawów słuchawkowych jest to, że one pozwalają na oddalenie źródła promieniowania od naszych głów, w Blootooth mamy nad uchem zawieszony nadajnik i odbiornik pracujący na częstotliwości ponad 2 GHz. Przeprowadzone badania wykluczyły negatywny wpływ tych fal na ludzkie zdrowie, ale oczywiście pojawią się osoby, które zanegują te wyniki. Dobrze wróżę urządzeniom opartym na tej technologii, szczególnie wtedy, gdy będzie ona już umieszczona "na płycie". Teraz bowiem adapter Bluetooth trochę zniekształca naszego Ericssona T28s.

Opinie:

Opinie archiwalne (49):

Komentuj

Komentarze / 49

Dodaj komentarz

Rekomendowane:

Akcje partnerskie: