Huawei zaprezentował swój pierwszy smartfon z tegorocznej serii Mate 20. Jest to Huawei Mate 20 Lite. Na kolejne modele z tej biznesowej serii będziemy musieli poczekać do połowy października.
Mate 20 lite to bardzo ważny model, bo to właśnie Mate 10 Lite był najlepiej sprzedającym się modelem smartfona Huawei w Polsce. Zostaliśmy zaproszeni na tajny przedpremierowy pokaz tego telefonu – zapraszamy do zapoznania się z naszymi pierwszymi wrażeniami.
Huawei Mate 20 Lite prezentuje się elegancko i jakością wykonania nie ustępuje najwyższym modelom producenta. Dostępny jest w trzech kolorach – niebieskim, złotym i czarnym. Mi do gustu najbardziej przypadła niebieska wersja kolorystyczna. Tył obudowy został wykonany ze szkła, którego rodzaj nie został na razie potwierdzony. Na środku tylnej obudowy znajdują się dwa obiektywy, umieszczone jeden nad drugim, a poniżej czytnik linii papilarnych. Obiektywy wystają ponad obudowę, a czytnik jest w niej zagłębiony, co powinno wykluczyć większość pomyłek. Uroku dodaje wzór z pasków umieszczony dookoła obiektywów i czytnika.
Wymiary telefonu to 158,3 x 75,3 x 7,6 mm i 172 gramy wagi. Oznacza to, że w niemal niezauważalnie większej obudowie niż w P20 Pro udało się zmieścić ekran o dwie dziesiąte cala większy. To świetny rezultat, zwłaszcza, że mówimy o wersji Lite, a nie flagowcu Mate 20 Pro.
Ekran Huawei Mate 20 Lite ma rozdzielczość 2340 x 1080 pikseli co oznacza rozdzielczość FHD+. Proporcje ekranu to 19,5:9. Wypełnienie obudowy ekranem sięgnęło 81%. Ekran został wykonany w technologii LTPS, a gęstość pikseli to 409 PPI.
Ekrany w smartfonach już od dłuższego czasu spełniają wszystkie oczekiwania, więc obecnie bardziej liczy się stosunek wielkości wyświetlacza do całej obudowy. Ten element wypada w Mate 20 Lite bardzo dobrze. Co prawda ekran ma na górze notch, ale można go ukryć. Zwiększenie przekątnej względem Mate 10 Lite będzie wyraźnie odczuwalne dla użytkownika.
Huawei Mate 20 Lite ma na pokładzie procesor Kirin 710, wykonany w technologii 12 nm. Nowy chip Huawei dla średniej półki oferuje 8 rdzeni, z których połowa działa z częstotliwością 2,2 GHz, a druga połowa jest taktowana zegarem 1,7 GHz. Procesor wspomaga 4 GB RAM i 64 GB na system i pliki użytkownika. Pamięć można rozszerzać kartą pamięci o pojemności do 256 GB.
Telefon działa na Androidzie 8.1 z nakładką EMUI 8.2. Wcześniej producent podwyższył numer EMUI aby zsynchronizować go z wersją Androida, a teraz go nawet przegonił. Smartfon został fabrycznie wyposażony w GPU Turbo zwiększające wydajność w wybranych grach o 60% i zmniejszając jednocześnie zużycie energii o 30%. Lista gier obejmuje na razie jedynie dwa tytuły.
W krótkim hands on ciężko wyrokować na temat wydajności, jednak przy pierwszym kontakcie smartfon zrobił na mnie dobre wrażenie. Wszystko działało płynnie i wyglądało znajomo. Nie było problemów z zacinaniem i komunikatów o błędach.
Specyfikację Huawei Mate 20 Lite uzupełnia dwuzakresowe WiFi ac 2,4/5 GHz, NFC, Bluetooth 4.2, GPS oraz GLONASS. Zestaw czujników obejmuje kompas, żyroskop, akcelerometr, czujnika Halla i czujnik zbliżeniowy.
Patrząc na specyfikacje to niczego istotnego nie brakuje. Przede wszystkim dobrze, że nie zabrakło NFC i dwuzakresowego WiFi. Reszta to standard w tym przedziale cenowym i nie budzi zastrzeżeń.
Huawei od czasu P20 Pro stał się jednym z najmocniejszych graczy w fotografii mobilnej. Nic więc dziwnego, że będzie teraz rozgrywać tę mocną kartę, również w modelach ze średniej półki. I muszę przyznać, że rozgrywa ją dobrze i zdecydowanie.
Po pierwsze - Huawei Mate 20 Lite oferuje 4 aparaty - dwa z tyłu i dwa z przodu. Główny aparat ma rozdzielczość 20 megapikseli i uzupełnia go aparat o rozdzielczości 2 megapikseli służący rozpoznawaniu głębi sceny. Z przodu mamy podobną sytuację – główny aparat ma aż 24 megapiksele i także wspomaga go drugi aparat o rozdzielczości 2 megapikseli. Dzięki temu tryb portretowy będzie działał tak samo dobrze podczas fotografowania innych, jak i podczas robienia selfie. Jasność tylnego aparatu to F/1.8, a przedniego F/2.0. Tylny aparat ustawia ostrość za pomocą detekcji fazy.
Najważniejsze i najciekawsze jest jednak to, że Huawei przeniosło całą technologię AI rozpoznawania scen z flagowego modelu P20 Pro do Mate 20 Lite i nie tylko nie okroiło jej, a dodatkowo ją rozbudowało. Oczywiście Huawei Mate 20 Lite nie ma ani potrójnego aparatu, ani 40 megapikelowej matrycy jak P20 Pro, ale za sam fakt, że nie zostały obcięte żadne funkcje należy się producentowi uznanie.
W rozpoznanej scenie aplikacja aparatu wpływa na nasycenie, ostrość, kontrast, balans bieli i HDR tak, aby osiągnąć jak najlepsze wyniki. Główny aparat rozpoznaje teraz aż 22 sceny i względem starszych modeli dodane zostały tryby: samochód, rower, jesienne liście i… panda. Nowością jest natomiast działanie AI w przednim aparacie podczas robienia selfie. Wówczas działanie AI jest podzielone na dwie strefy – tło i twarz użytkownika smartfonu. Korekty zastosowane wobec tła nie będą nanoszone na twarz fotografowanej osoby. W trybie selfie rozpoznawane jest niebo, plaża, kwiaty, zieleń, śnieg, pokój, scena (jak w teatrze czy na koncercie) i noc.
W trakcie używania telefonu rozpoznawanie scen działało równie sprawnie i szybko jak na flagowym modelu P20 Pro - przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Jakość selfie, przynajmniej na ekranie telefonu, wyglądała bardzo obiecująco. Nie zabrakło także mojego ulubionego trybu nocnego.
Nowością jest także dodanie AR lens, czyli animowanych elementów 3D umieszczanych w otoczeniu widzianym przez aparat. Sony forsował podobne rozwiązanie niemal od początku serii Xperia Z. Inna nowością są trójwymiarowe Qmoji, czyli trójwymiarowe emotikony, które naśladują mimikę twarzy użytkownika. Qmoji działało bez większych problemów, dobrze odczytując nawet drobne zmiany w wyrazie twarzy i robiąc to bez opóźnień. Asus niedawno próbował wdrożyć podobne rozwiązanie i działało niestety znacznie gorzej.
Najnowszym i moim zdaniem najciekawszym dodatkiem jest wyprowadzenie ikony aktywacji AI w aparacie na górną belkę skrótów. Jednym słowem można włączyć lub wyłączyć AI jednym dotknięciem. Także po zrobieniu zdjęcia, przeglądając efekty w galerii także można włączyć lub wyłączyć efekt AI. Pozwala to zarówno lepiej zrozumieć jak działa AI, jak i podjąć najlepszą decyzję co do tego, czy chcemy zastosować jej działanie na konkretnym ujęciu czy nie. Mam nadzieję, że wraz z aktualizacją EMUI do 8.2 to usprawnienie trafi także do P20 Pro, bo jest dokładnie tym, czego mi w tym telefonie brakowało.
\
Huawei Mate 20 Lite jest wyposażony w baterię 3750 mAh i obsługuje standard szybkiego ładowania 9V/2A. Nie jest to najszybszy standard Super Charge, stosowany w najwyższych modelach, ale to wciąż miły i potrzebny dodatek. Huawei dobrze radzi sobie z oszczędzaniem energii, czasem kosztem agresywnego zamykania aplikacji działających w tle. Jak będzie w przypadku Mate 20 Lite pokażą dopiero pełne testy. Producent mówi o 107 godzinach odtwarzania muzyki, 23 godzinach rozmów i 11 godzinach oglądania wideo.
W ramach przedsprzedaży do telefonu będzie dołączana waga Huawei Smart Scale, którą recenzowaliśmy na łamach GSMONLINE.PL tutaj.