DXOMARK na początku roku zbadał, jak wygląda kompatybilność ładowarek o różnych standardach pod kątem unifikacji ładowania za pomocą USB C i wnioski nie były zbyt optymistyczne. Jedyną gwarancją najkrótszego czasu ładowania było zastosowanie ładowarki dołączonej w zestawie z telefonem. Nawet jeśli moc ładowarki była taka sama lub nawet większa jak obsługiwana przez dany telefon, to niezgodność standardu ładowania nie pozwalała wykorzystać tej mocy w pełni, a często obniżała szybkość ładowania do podstawowych 10W. Wraz z wyjściem pierwszej generacji iPhone’a ze złączem USB C powstało pytanie jak nowy telefon Apple będzie współgrał z ładowarkami firm trzecich? DXOMARK sprawdził 21 kombinacji ładowarek oraz kabli i wnioski okazały się bardzo optymistyczne.
Okazało się, że każda ładowarka o mocy 20W lub większej z dowolnym, niekoniecznie oryginalnym kablem potrafiła naładować iPhone’a 15 z maksymalną obsługiwaną mocą 20W. W przypadku iPhone 15 Pro Max odpowiednią moc zapewniała każda 30W ładowarka lub mocniejsza, ładując telefon z maksymalną obsługiwaną prędkością 25W.
Oznacza to, że aby ładować nowe telefony Apple ze złączem USB C niepotrzebna jest ani oryginalna ładowarka, ani oryginalny kabel. Wystarczy odpowiednia duża moc, aby warunki zostały spełnione.
To idealny scenariusz, który powinien występować w przypadku każdego ze smartfonów. Uczciwość wymaga jednak, aby zauważyć, że maksymalna moc 25W ładowania w przypadku droższego modelu iPhone’a jest daleka od imponującej. Taką prędkość oferują najtańsze smartfony z Androidem, dosłownie z najniższej półki. Za mniej niż 3 tysiące złotych można kupić telefon z Androidem, który baterię ładuje mocą aż 180W – mowa np. o Infinix Zero Ultra.
Unifikacja superszybkiego ładowania jest daleko bardziej skomplikowanym wyzwaniem, bo wymaga znacznie bardziej skomplikowanych protokołów komunikacji pomiędzy ładowarką a telefonem i lepszej kontroli parametrów ładowania ze względów bezpieczeństwa. Dlatego osiągnięcie Apple, choć godne docenienia ze względów ochrony środowiska i dostosowania się do dyrektyw unijnych, nie jest aż takie imponujące jak mogłoby się początkowo wydawać.