Co miesiąc 15-20 spośród ok. 5 mln abonentów sieci komórkowych korzystających z systemu pre-paid próbuje doładować swe konto w sposób nielegalny, np. reklamując u operatora nieskuteczność doładowania, które w rzeczywistości nie miało miejsca. Częściej jednak zdarza się wprowadzanie do obrotu zużytych już kart, w których po raz drugi naniesiono pasek do zdrapywania.
Zdecydowanie bardziej masowy charakter ma eksport za wschodnią granicę komórek ze sprzedawanych przez sieci zestawów pre-paid. Ponieważ ukraińskie cła na telefony komórkowe są horrendalnie wysokie, opłaca się kupić zestaw pre-paid np. z Nokią 5110 za 425 zł, sprzedać aparat za 250 USD cudzoziemcowi, który go przemyci i dodatkowo zarobić w Polsce na sprzedaży karty startowej po cenie niższej niż nominalna. Proceder taki ma często formę zorganizowaną, jednak nikt nie jest w stanie oszacować zjawiska. Sami operatorzy nie widzą w tym zjawisku zagrożenia. Być może dlatego, że dotacje do telefonów w pre-paid są dużo niższe niż w abonamencie, a być może dlatego, że karty pre-paid zostają przecież w kraju, są aktywowane i przynoszą dochód z połączeń.
"Nie mamy sygnałów, które by wskazywały, że jest to groźne zjawisko" - stwierdziła Krystyna Urbańska, rzecznik prasowy Głównego Urzędu Ceł. "Od czasu, gdy zmieniliśmy zasady naszych rozliczeń z dealerami, nie odczuwamy problemu sprzedaży telefonów z zestawów pre-paid za granicę. Sprzedawca jest po prostu zmotywowany do tego, by sprzedane przez niego z telefonami karty SIM były aktywnie wykorzystywane w Polsce" - powiedział Jacek Kalinowski, rzecznik PTK Centertel.
Natomiast według informacji uzyskanych przez dziennik Prawo i Gospodarka od policji i operatorów, w Polsce nie ma problemu klonowania kart SIM. Obecny system zabezpieczeń jest na tyle skuteczny, że nie opłaca się go łamać tylko po to, by porozmawiać na koszt innego abonenta.