Pracownicy brukselskiego Generalnego Dyrektoriatu ds. Konkurencji wkroczyli kilka dni temu do siedziby TP w asyście przedstawicieli polskiej prokuratury, urzędu antymonopolowego i Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Zabezpieczyli dokumenty i dane komputerowe należące do niektórych pracowników firmy, m.in. dyrektora ds. regulacji Macieja Rogalskiego - pisze "Rzeczpospolita".
Władze antymonopolowe sprawdzają, czy TP, korzystając ze swojej wyjątkowo mocnej pozycji, nie podstawia konkurentom nogi na rosnącym rynku usług internetowych. - Mamy powody przypuszczać, że firma mogła naruszyć art. 82 unijnego traktatu o nadużywaniu dominującej pozycji na rynku. Chodzi o praktyki TP i jej firmy zależnej PTK Centertel, które w bardzo niekorzystny dla konkurentów sposób ustalają ceny dostępu do Internetu. Netia oraz Polska Telefonia Cyfrowa alarmowały w tej sprawie UKE oraz UOKiK jeszcze w sierpniu.
Grupa TP jest wciąż największym dostawcą Internetu w Polsce z ponad dwoma milionami abonentów. To, że Komisja Europejska dokonuje inspekcji, nie oznacza jeszcze, że grupa TP złamała prawo. Ma prawo do obrony i będzie z niego korzystać w czasie antymonopolowego przesłuchania. Przedstawiciele TP utrzymują, że od chwili złożenia przez konkurentów pierwszej skargi utrzymują, grupa działa zgodnie z prawem i nie dopuszcza się cenowego dumpingu. Nie chcą też komentować nalotu prokuratury. Podobnie jak Urząd Komunikacji Elektronicznej, który reguluje rynek telekomunikacyjny.