W lipcu 2013 r. została ostatecznie odrzucona przez Sąd Najwyższy jedna z najwyższych kar nałożonych przez regulatora polskiego rynku telekomunikacyjnego (UKE) na operatora (TP) – 100 mln zł. Wcześniej ten sam los spotkał najwyższą w historii karę o wysokości 339 mln zł.
25 września 2006 r. Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej nałożyła na Telekomunikację Polską karę 100 mln zł za „naruszenie obowiązku kształtowania cen usług na podstawie kosztów ich świadczenia oraz na podstawie przejrzystych, obiektywnych i niedyskryminujących kryteriów”. Chodziło o niewdrożenie w wyznaczonym terminie usługi szerokopasmowego dostępu do internetu Neostrada oddzielonej od abonamentu za linię telefoniczną.
22 lutego 2007 roku, po już po rozdzieleniu Neostrady od usług telefonicznych, Prezes UKE nałożyła na TP kolejną karę, tym razem w wysokości 339 milionów złotych za „niedopełnienie obowiązku dostarczenia do zatwierdzenia cennika usługi Neostrada, jak również za niewypełnienie obowiązku określania cen usług na podstawie kosztów ich świadczenia oraz na podstawie przejrzystych, obiektywnych i niedyskryminujących kryteriów”.
TP w obu przypadkach odwołała się do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów stojąc na stanowisku, że Prezes UKE nie miała prawa kwestionować cen Neostrady, ponieważ usługa nie podlegała regulacji, a ponadto kryteria ustalania cen były przejrzyste i obiektywne.
Postępowania odwoławcze zawieszono na czas postępowania Komisji Europejskiej przeciwko Polsce przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Dotyczyło ono prób regulowania przez Prezesa UKE cen usług detalicznych dostępu szerokopasmowego bez uprzedniej analizy rynku. 6 maja 2010 roku Trybunał orzekł, że w tej sprawie polski regulator uchybił zobowiązaniom wynikającym z Dyrektyw Unijnych.
W efekcie SOKiK uchylił obie decyzje UKE nakładające na TP kary, a Sąd Apelacyjny oddalił złożone w tych sprawach apelacje UKE. Sąd Najwyższy odmówił przyjęcia kasacji, co definitywnie zakończyło procedury odwoławcze.
Specjalny komentarz w tej sprawie wydał także na swoim blogu Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange. Oto jego pełna treść:
Siedem lat i koniec bez fleszy
Jeszcze nie byłem rzecznikiem, jak w 2006 i 2007 wybuchły tzw. „medialne kary”. UKE wlepił nam wtedy słynne 100 mln zł i 339 mln zł. Pracowałem w biurze prasowym i dobrze pamiętam, jak było gorąco. Dziennikarze szybciej wiedzieli o karach niż ukarany. Firmowi prawnicy łapali się za głowy, jak to możliwe. Klienci mówili, że dobrze tak „monopoliście”. Teraz mamy już całkowitą pewność, że regulator dał nam kary bezprawnie. Po wielu sądowych porażkach, Sąd Najwyższy w obu sprawach właśnie oddalił kasacje złożone przez prezesa UKE. Ostatnią w tym miesiącu. To definitywny koniec sprawy, bo prezesowi UKE nie przysługuje żaden środek odwoławczy. Koniec, kropka. Nie chcę opisywać Wam całej batalii prawnej, która trwała 7 lat. Tyle czasu potrzeba, aby w majestacie prawa firma mogła oczyścić swój nadszarpnięty wizerunek. Chociaż moim PR-owym okiem, zrekompensować tego nie sposób, wyliczyć również. Nie jestem od wyciągania wniosków z takich spraw, bo nie znam się wystraczająco na prawie, ani regulacjach. Nie życzę jednak żadnej firmie, aby kiedykolwiek miała do czynienia z tak nadgorliwym urzędem i moim zdaniem wyrachowanym działaniem. Bo nie chcę mi się wierzyć, że prawnicy urzędu mogli aż tak bardzo się pomylić. I na koniec takie życiowe post scriptum. Żadne media nie zainteresowały się kasacją w SN. Po prostu no news. Czy rzeczywiście?