Google w roli producenta smartfonów delikatnie mówiąc nie jest hegemonem. Ba, jeśliby istniał Gartner magic quadrant, gigant z Mountain View wylądowałby pewnie w części niche players (gracze niszowi), ocierając się o prawą stron wykresu, gdzie można znaleźć wizjonerów. Wizjonerów tylko ze względu na możliwości fotograficzne ich urządzeń. Google bez wątpienia przyczyniło się do rozwoju fotografii mobilnej wraz z wypuszczeniem na rynek pierwszego Pixela w 2016 roku. Urządzenie na owe czasu miało rewolucyjne możliwości w dziedzinie fotografii obliczeniowej. Tryb nocny, portretowy oraz agresywny HDR pokazały możliwości tego producenta oraz wskazały, jak ważne jest oprogramowanie aparatu. Od drugiego Pixela jednak Google nie zmieniło kamer pod względem hardware’u. Wciąż to ta sama 12 MP matryca, z której po prostu nie dało się wycisnąć nic więcej. Oprócz tego, urządzenia spod znaku Pixela miały wiele innych wad: słaba wydajność, nudny design, pogarszającą się żywotność baterii, żeby wspomnieć jedynie kilka. Nie sprzedawały się prawie wcale. To dość osobliwe, że urządzenia firmy, która jest motorem napędowym Androida nie potrafi na stałe zagościć w topie producentów sprzętu na tym systemie operacyjnym opartych. Telefony Google bardziej ciekawiły prawdziwych entuzjastów, ba, na początku miały służyć głównie deweloperom. Czasy linii Nexus już nie wrócą a Google po raz szósty stara się rzucić rękawicę gigantom. Samsung i Apple w tym roku stabilizują się na pozycji producentów dyktujących warunki rynkowe. Dlatego Pixela 6 Pro zdecydowałem się porównać właśnie z najnowszym dzieckiem Apple (wspominając również o S21 Ultra). Czy można mówić o Pixelu 6 Pro w kontekście flagowca? Przekonajmy się.
Przecieki o nowym Pixelu zaczęły się pojawiać już bodajże w okolicach kwietnia. Google zdecydowało się pokazać urządzenia jakoś 3 miesiące temu, więc nie było absolutnie żadnego zaskoczenia, jak 2 tygodnie temu oficjalnie zaprezentowano telefony i odkryto resztę kart. Projekt nowej linii na pewno jest ciekawy i wyróżniający się. Pasek z aparatami w bardzo ciekawy sposób dzieli obie części urządzenia, producent z tego tytułu pokusił się nawet o zastosowanie podwójnej kolorystyki. Mamy do wyboru 3 wersje kolorystyczne: Stormy Black, Cloudy White i Sorta Sunny. Wariant Stormy Black jest najnudniejszy - czarno szary, natomiast Sorta Sunny łączy barwę pastelowo - żółtą z kolorem brzoskwiniowym. Mi ta wersja właśnie podoba się najbardziej. Myślę, że Google odrobił lekcję w kwestii designu. Urządzenie na pewno wyróżnia się w tłumie, pasek aparatu jest symetryczny i nie powoduje, że telefon położony na plecach będzie niestabilnie i denerwująco przemieszczał się po powierzchni, gdy będzie trzeba coś na ekranie napisać. Jakość wykonania, jest jak najbardziej w porządku. Urządzenie jest dobrze wyważone, ale sprawia wrażenie dość pustego w środku. Delikatne uderzenie palcem w ekran wywołuje dziwny dźwięk - jakby pod nim była pusta przestrzeń. Minus na pewno należy się za zastosowania szkła, które nie jest matowe i byle dotknięcie powoduje zabrudzenie pleców telefonu. Z przodu mamy zaoblony wyświetlacz, szkło Gorilla Glass Victus - z tyłu tak samo. Ramka aluminiowa również nie jest matowa. Jest za to certyfikat IP68. W Europie wersja 256 GB jest dostępna jedynie w kolorze Stormy Black. W USA Stormy Black można nabyć w opcji 512GB, Cloudy White w 256GB a Sorta Sunny 128GB. WTF Google?
Jeśli widzieliście iPhone 11 Pro Max to w zasadzie widzieliście iPhone 13 Pro Max. W modelu 11 Pro zmianie uległ tył telefonu nieznacznie (pojawiło się matowe szkło) oraz aparaty (kwadratowy moduł w rogu). W modelu 12 Pro zmieniono ramkę urządzenia oraz ekran. W tym roku, trzynastka w wersji pro ma odrobinę wyższy moduł aparatu i większe obiektywy. Ekran ma 15% mniejszy notch. Dodano nowy kolor - błękitny Sierra Blue (zdaniem autora najpiękniejszy). Urządzenie dostępne jest 4 wersjach kolorystycznych (Sierra Blue, Srebrny, Złoty i Grafit) w opcjach z pamięcią 128GB - 1TB w każdej wersji kolorystycznej (sic!). Urządzenie może się podobać i na pewno jest rozpoznawalne. Jeśli chodzi o jakość wykonania, no cóż, Apple raczej wyznacza tu standardy. Ramka z hartowanej stali, wzmacniane ceramiką szkło wyświetlacza (Apple twierdzi, że najtwardsze na rynku) oraz ogólne wrażenie trzymania w ręku solidnego urządzenia. iPhone w wersji 13 Pro Max posiada certyfikat IP68.
Google dołączyło, tak jak Apple, do producentów oferujących odświeżanie ekranu na poziomie 120Hz. Pixel 6 Pro ma panel LTPO, potrafiący wejść “na obroty”, ale gdzie nie ma takiej potrzeby, częstotliwość odświeżania może spaść do 10 klatek na sekundę. Wyświetlacz posiada natywną rozdzielczość QHD+ (1440 x 3120) - nie możemy jej zmienić, o gęstości 512PPI w rozmiarze 6,7 cala po przekątnej. Producent podaje maksymalną jasność na poziomie 1000 nitów. Producentem panela jest Samsung i zastosowano tutaj model E5. Odwzorowanie kolorów i kalibracja moim zdaniem pozostawiają wiele do życzenia - wyświetlacz jest skalibrowany w stronę zimnych temperatur. Największym zastrzeżeniem jednak jest dla mnie maksymalna jasność. O ile byłbym w stanie zaakceptować 1000 nitów, gdyż jest to liczba na poziomie flagowców w 2021 roku, to jednak wymuszenie trybu wysokiego kontrastu jest praktycznie niemożliwe (przynajmniej mi się to nie udało w słoneczny dzień). Panel w porównaniu do konkurenta z Cuppertino wypada słabo - jest po prostu ciemny. Mój testowy Pixel nie miał jednak żadnych wad, o których donoszą różni użytkownicy jak light bleeding czy flickering. To panel poprawny, ale odstaje od konkurencji, niestety nieznacznie na minus. Sam nie jestem też zwolennikiem zaokrąglonych wyświetlaczy.
Apple również poszło za “niewidzialną ręką rynku” i zdecydowało się na zastosowanie panelu LTPO o maksymalnej częstotliwości wyświetlacza 120Hz. Panel jest kontrastowy, bardzo dobrze skalibrowany oraz jasny. W dniu słonecznym nie miałem absolutnie żadnych problemów z dostrzeżeniem zawartości ekranu. Warto wspomnieć, że jednak Pixel w porównaniu do iPhone ma tryb obniżonej jasności i potrafi ją obniżyć bardzo znacząco, więc jeśli korzystasz telefonu wieczorem, jest to bardzo przydatny „feature”. Jeśli chodzi o dane techniczne to wyświetlacz iPhone 13 Pro Max prezentuje się następująco: przekątna 6,7 cala, rozdzielczość 2778x1284 i gęstość 458 PPI.
Postanowiłem połączyć te kategorie. Jako, że nie jestem graczem, nie będę Wam mógł w sposób jednoznaczny powiedzieć, jak radzi sobie w grach Pixel i iPhone. Natomiast odsyłam do testów, których w sieci jest mnóstwo w tym temacie. Ja smartfonów używam do przeglądania mediów społecznościowych (Twitter, FB, IG), robienia zdjęć, zarządzania stronami na FB, korzystania z korporacyjnej poczty w Google Workspace, zarządzaniem kanałem na YT przez YT Studio, wywoływaniem zdjęć w Lightroom. Oprócz tego nawigacja poprzez CarPlay i Android Auto. Przeciętnie “na telefonie” spędzam jakieś 6-8h dziennie.
Światy reprezentowane przez Pixela i Pro Max są inne. Obaj reprezentanci prezentują bardzo mocne strony swoich systemów. Google wypuszcza pierwsze urządzenie z autorskim (przeprojektowany układ Exynos) SoC Tensor wraz z Titan M2 - procesorem odpowiadającym za bezpieczeństwo. GPU to 20-rdzeniowy układ Mali-G78. Apple od lat instaluje na pokładzie swoich mobilnych urządzeń (i nie tylko) układy projektowane przez siebie. W tym wypadku mowa o A15 bionic, 6 rdzeniowym mobilnym monstrum. Oba procesory są wykonane w procesie litograficznym 5 nm. Dla Apple ten układ dostarcza TSMC, dla Google Samsung. Doświadczenie pokazuje, że Apple i optymalizacja oraz wydajność wypowiadamy jednym tchem bez zastanowienia. Jak to wygląda w przypadku Pixela?
Wydajność smartfona z Mountain View jest bardzo dobra. Nie napotkałem absolutnie żadnych problemów z eksportem zdjęć, nie odnotowałem żadnych przycinek, aplikacje pozostają w pamięci RAM i nie są ubijane. Sprzęt jest bardzo wydajny i wygodny w użytkowanie. Nawigacja gestami działa znakomicie i intuicyjnie. W zasadzie pomiędzy tymi telefonami, jeśli chodzi o wygodę obsługi, można pozostawić znak równości. Obsługa jedną ręką Pixela i sposób jej włączenia jest praktycznie tożsamy z tym co znamy z urządzeń napędzanych iOS. W czym Pixel wygrywa i to o kilka długości, to możliwość personalizacji telefonu oraz sposób z nim interakcji. Google położyło nacisk na mechanizmy ML oraz integrację z Ai Google. W Pixelu widać to wszędzie. Możliwość tłumaczenia tekstu w tle w wiadomościach, integracja z asystentem Google, czy nowo wprowadzony Material You, pozwala użytkownikowi przypuszczać, że Pixel jest jego, że dostosowuje się do jego potrzeb. Użytkowanie telefonu to czysta przyjemność. Niestety nie można wystawić mu laurki i pełnej noty. Czytnik linii papilarnych zdaje się być z innej epoki, jest wolny i nie zawsze działa. Poza tym, telefon nie rozpoznaje transkrypcji języka polskiego w aplikacji Recorder. Tap to wake nie działa w 5 na 10 przypadków i ja miałem problem ze słuchawkami BT Sony WF-1000XM4 - jedna bardzo często po prostu przestawała wydawać z siebie jakikolwiek dźwięk i musiałem włożyć ją do obudowy i wyjąć ponownie. Jest to jedyne urządzenie, z jakim miałem problem w przypadku tych słuchawek, a są sparowane z 4 urządzeniami.
iPhone: co by tu napisać, żeby nie wymyślać koła na nowo… Na stabilnej wersji iOS 15.1 wszystko działa, linki są otwierane w natywnych aplikacjach i integracja z Google Workspace jest na przyzwoitym poziomie. iPhone działa wybitnie szybko i bez zacięć. Face ID jest na tyle dojrzały, że rozpoznaje moją twarz w 10/10 przypadków o ile nie mam założonej maski, telefon nie zawiesza się - to prawdziwe „love story”.
To znowu dwa światy. O ile iPhone w tym roku po prostu niszczy konkurencję, o tyle Pixel z niewiadomych przyczyn po prostu ponosi klęskę. Wielkość baterii przemawia tu na niekorzyść iPhone i mogłoby się wydawać, sądząc po specyfikacji, że ten nie wytrzyma walki z Pixelem: 4352 do 5000 mAh. Moje doświadczenie z tymi dwoma smartfonami mówi zupełnie co innego. iPhone potrafi mi dostarczyć około 8-10h SOT, czuwać bez użytkowania spokojnie 3-4 dni. Pixel? Cóż. Ani razu nie uzyskałem 5h SOT. Przy stanie baterii 7% podłączyłem telefon do ładowania, kiedy SOT był na poziomie 4:40h. Mam nadzieję, że aktualizacja oprogramowania rozwiąże ten problem. Czas ładowania akurat w wypadku Pixela jest lepszy, gdyż ten ładuje się ładowarką o mocy 30W, a iPhone niestety jedynie 25W. Ale gdy używałem iPhone to zapominałem o ładowarce zupełnie, to w przypadku telefonu od Google raczej starałem się zawsze mieć ją przy sobie.
Na razie wygląda na to, że iPhone miażdży Pixela pod każdym względem. Cóż, można tak pomyśleć. Pora zatem na najważniejszą z kategorii, czyli aparat. Z tego znany jest Pixel, bo wyznaczał trendy w tej dziedzinie od lat.
Jestem fotografem, użytkuję system Sony, ale w ostatnim tygodniu korzystałem z tych 2 smartfonów, aby je dla Was porównać.
Pixel ma 3 kamery: obiektyw ultra szerokokątny (112st, 12MP, f/2.2), standardowy (26mm, 50MP, f/1.9) oraz 4 krotny teleobiektyw (48MP, 104mm, f/3.5).
Używanie tego systemu to czysta przyjemność. Czasami dostajemy rezultaty, które są po prostu doskonałe, niedostępne w przypadku korzystania z czegokolwiek innego out of the box (tryb portretowy, astro). Zdarza się jednak, że algorytmy Pixela przesadzają z obróbką i upiększaniem zdjęcia. Jako fotograf, chcę mieć swobodę obróbki i ocenienia stopnia ingerencji. Pixel może wygrać z iPhonem liczbą dodatkowych funkcji takich jak np. tryb motion. Ta kamera przeszła długą drogę od czasów prezentacji Pixela pierwszej generacji. Mamy do dyspozycji zapis RAW, motion mode, 4 rodzaje stabilizacji, możliwość regulacji temperatury barwowej na ekranie itp. Mnogość funkcji a jednocześnie prostota powodują, że jest to według mnie topowy system, jeśli chodzi o fotografię mobilną. Google trochę za bardzo się stara tylko o to, żeby z cieni wyciągnąć szczegóły, przez co często fotografia traci głębię, a noc zamienia się w dzień.
iPhone znowu pokazuje, że nie odda pola łatwo. Z generacji na generację, urządzenia z Cupertino było coraz bardziej skupione na tym aspekcie. W tym roku dołożono tryby kreatywne, które mogą podkreślić kontrast, wraz z poprzednią generacją wprowadzono tryb Apple ProRaw, zapisujący zdjęcia z 12 bitowym profilem kolorów w formacie DNG. System w iPhone wygląda następująco: obiektyw ultraszerokokątny (12st, 12MP, f/1.8), szerokokątny (12MP, 26mm, f/1.5) oraz 3 krotny teleobiektyw (77mm, 12MP, f/2.8). Obiektywy są jaśniejsze od Pixela, jednak o mniejszej natywnej rozdzielczości. System jest prostszy, nie tak obfity w mnogość personalizacji w aplikacji aparatu. Więcej ustawień znajdziemy w ustawieniach samego urządzenia. Jeśli miałbym wybierać, którym systemem zrobię lepsze jedno zdjęcie, wybrałbym bez zastanawiania się Pixela. Jeśli jednak mowa byłaby o 100 zdjęciach plus wideo? Wybieram iPhone. MKBHD ma rację - wolę mieć system, który zrobi zdjęcia, które ocenię 9/10 za każdym razem, niż kamerę, która zrobi raz na jakiś czas fotkę 10/10, aby potem serwować mi takie 7-8/10, które są źle obrobione. Wideo? Tutaj akurat Pixel trochę odrobił lekcję, stabilizacja działa bardzo dobrze, zwłaszcza w trybie Cinematic Pan. Filmy nagrywam bardzo rzadko, więc wolę się o nich nie wypowiadać.
Pixel to świetny telefon. Ma znakomity aparat, bardzo dobry wyświetlacz i rewelacyjnie zoptymalizowany system. SoC zaprojektowany przez Google gwarantuje integrację i rozwój technologii Google. Usługi transkrypcji, tłumaczenia, odbywają się offline z poziomu telefonu. To najbardziej “googley” telefon jaki miałem okazję używać, a jestem użytkownikiem Pixela od pierwszej generacji. Biorąc jeszcze pod uwagę jego cenę za wariant 128GB oferta wydaje się bardzo atrakcyjna. Czy są lepsze urządzenia na rynku? Bez dwóch zdań - jest przecież wspomniany iPhone 13 Pro Max, który test po prostu wygrał w praktycznie każdym aspekcie. Jest również Samsung S21 Ultra, który ma te same przewagi nad Pixelem jak iPhone (dużo lepszy wyświetlacz, dużo lepsza bateria, bardziej przewidywalny aparat, szybsze ładowanie, lepszą bio metrykę i dopracowaną nakładkę). Jego cena jednak jest również o 300 euro wyższa.
Pixel jednak jest najciekawszym telefonem jaki miałem okazję użytkować w tym roku. Posiada kilka chorób wieku niemowlęcego, kilka z nich będzie można rozwiązać aktualizacjami oprogramowania. Są one gwarantowane bezpośrednio od producenta przez najbliższe 3 lata (5 lat na uaktualnienia zabezpieczeń). Najbardziej ekscytującym wydaje się jednak fakt, że Google ma zamiar rozwijać tę platformę i w przyszłym roku Tensor2 może okazać się realnym killerem flagowców. Na ten moment odstaje, ale budzi wiele nadziei. Jeśli ktoś jest w stanie przeboleć pewne niedociągnięcia, na pewno będzie miał dużo radości z użytkowania tego telefonu. Ten zakup jest bardzo opłacalny, a można jeszcze skusić się na tańszą wersję bez Pro.