Sprawdzamy, czy flagowy smartfon potrafi już zastąpić dobry aparat fotograficzny na wakacjach. Czy jest wygodniejszy, szybszy i czy ma satysfakcjonującą jakość zdjęć w różnych warunkach. Aparat Samsunga Galaxy S9+ testujemy na krótkim wyjeździe do Tokio.
To już nasz czwarty dzień w Tokio z Samsungiem Galaxy S9+.
Na początek krótka wizyta na stacji benzynowej. Dystrybutory zwisają z sufitu :-)
Startujemy z wyprawą do tokijskiej Częstochowy, czyli do świątyni zlokalizowanej w dzielnicy Asakusa. Świątynia Sensō-ji jest najstarszą świątynia w mieście i chyba najbardziej okazałą. W jej zwiedzaniu przeszkadza trochę tłum wiernych i turystów.
Na terenie otaczającym park jest mnóstwo straganów z jedzeniem i pamiątkami.
Oto kilka kolejnych zdjęć z najbliższego otoczenia świątyni. Samsung Galaxy S9+ wymiata i to przy pełnym zachmurzeniu i mżawce.
Wersja zwiedzania dla najbardziej leniwych:
Pamiątki dla najbardziej nerwowych:
Sklepowa gra dla dzieci w łapanie prawdziwych rybek. W Europie by była chyba z tego duża afera :-)
Zabawna skrzynka pocztowa:
A to już ujęcie ze sławnej ulicy, na której można zakupić dowolny sprzęt kuchenny - od noża do maszyn potrzebnych w piekarniach i restauracjach:
Lunch z sushi dla trzech osób - koszt to w sumie 50 zł:
A tak wyglądał restauracyjny router WiFi:
Na stacji metra spotkaliśmy tekturowego japońskiego Lewandowskiego. To chyba on może nam już za kilka dni strzelić gola w Rosji:
Na koniec kolejna wizyta w sklepie zabawkami.
Pałeczki Shinkansen style :-)
Drobne zabawki, które wbite w kanapkę mają sprawić, że nasze dziecko chętniej zacznie ją jeść:
Parasolka zintegrowana z selfie stickiem:
Proste puzzle na 20 minut układania:
Mikroskopijny mikrofon karaoke do smartfonu:
Na koniec dnia podwójne espresso w Turret Coffee: