Błażej Sajduk, współpracownik Nowej Konfederacji, adiunkt w Katedrze Bezpieczeństwa Narodowego Uniwersytetu Jagiellońskiego, udzielił ciekawego wywiadu Dziennikowi Gazeta Prawna w sprawie najnowszej wersji projektu ustawy o krajowym systemie bezpieczeństwa.
Według niego, wielkim wygranym jest podmiot państwowy, czyli Exatel. Natomiast biznes na pewno nie jest z tych zmian zadowolony. Zwłaszcza że operatorzy telekomunikacyjni będą na łasce i niełasce państwa. Po pierwsze dlatego, że aby skorzystać z częstotliwości w paśmie 700 MHz, będą musieli współpracować z podmiotami państwowymi. I po drugie dlatego, że państwo będzie decydowało o tym, jakie komponenty będą mogli wykorzystać do budowy sieci piątej generacji.
Sajduk tak ocenia zaproponowany sposób wybierania dostawców wysokiego ryzyka: Certyfikacja sprzętu do budowy sieci 5G może się więc sprowadzić do wyboru, czy będą nas podsłuchiwać państwa demokratyczne czy Chińczycy. Logika czysto biznesowa jest w tej sprawie nieskuteczna. 5G jest kwestią polityczną od samego początku. Przy budowie sieci poprzednich generacji Chińczycy byli wyciskani jak cytrynka: za patenty, opłaty licencyjne. Nawet produkując sprzęt u siebie, musieli w ten sposób oddawać od kilkunastu do kilkudziesięciu procent jego wartości. Gdy przyszło do 5G, powiedzieli dość – i teraz oni chcą wycisnąć resztę świata. Z czym nie wszyscy są w stanie się pogodzić.
Sajduk tłumaczy też, kto poniesie koszty pomysłów polskiego rządu i Exatela: Wydaje mi się, że rząd uznał, iż ostatecznie za wszystko, co się wiąże z ustawą o KSC, i tak zapłacą konsumenci: za aukcję częstotliwości, za budowę sieci strategicznej, za Polskie 5G, za ewentualną wymianę sprzętu sieciowego od dostawców wysokiego ryzyka. A tymi złymi będą telekomy, bo to one podniosą ludziom abonamenty, żeby to wszystko sfinansować. Natomiast rząd przedstawi się jako obrońca suwerenności technologicznej Polski. Nie spodziewam się, aby ludzie wyszyli na ulice z powodu droższego internetu. To zimna polityczna kalkulacja. I pewnie dlatego rząd nie wsłuchuje się w głos rynku, a na konsultacje tych przepisów przewidział tylko kilka dni.
Jak to wpłynie na stosunki z Chinami, na których przecież bardzo zależy nam ze względu na wymianę handlową?
Tak, ale Chiny są daleko. Moim zdaniem na tyle boimy się wojny hybrydowej rosyjskiej i białoruskiej, że będziemy się trzymać jednego partnera i gwaranta naszego bezpieczeństwa. To widać po zakupach dla wojska. Huawei to jest nasza broń atomowa, którą rząd trzyma na wypadek pogorszenia się relacji z Ameryką.