Gdy w 2017 roku Xiaomi dołączyło do programu Android One i zaprezentowało model Mi A1, wszyscy zastanawiali się, po co. Chińczycy zdobyli przecież popularność między innymi dzięki swojej niezwykle rozbudowanej nakładce MIUI. A czysty Android, zapewniający co prawda szybkie aktualizacje, to w zasadzie jej przeciwieństwo – brak wielu możliwości personalizacji telefonu, konieczność dogrywania podstawowych aplikacji. Po dwóch latach widać jednak, że eksperyment można uznać za udany. Linia Mi A doczekała się trzeciej generacji, kolejne modele sprzedają się bardzo dobrze, a w oczach klientów Xiaomi to już nie egzotyczna marka, ale poważny, globalny gracz blisko związany z Google.
W odniesieniu sukcesu w Polsce pomaga też… mała dostępność urządzeń z czystym Androidem na pokładzie. Pixele od Googla nie są u nas oficjalnie sprzedawane (choć ostatnio sytuacja się poprawiła dzięki sprowadzaniu na własną rękę większych partii przez sklepy z elektroniką), mają też zaporowe ceny. Na dobrą sprawę z projektem Android One romansują jedynie Nokia, Motorola i HTC. Linia A od Xiaomi nie ma więc wielkiej rynkowej konkurencji, co w zestawieniu z korzystnymi cenami jest gwarancją sukcesu.
Mi A3 w wersji 4GB + 64 GB kosztuje 1099 zł, wariant 4GB + 128 GB – 1199 zł.
Na pierwszy rzut oka Xiaomi Mi A3 niewiele różni się od innych telefonów. Gdy jednak weźmiemy go do ręki, poczujemy, że trzymamy urządzenie któremu bliżej do klasy Premium niż do średniej półki. Konkurencja w podobnych cenach bardzo często oferuje telefony plastikowe. Tutaj mamy połączenie szkła z metalem, lekko zaokrąglony na bokach tył idealnie łączy się z ramką, nie ma mowy o jakichkolwiek szczelinach, konstrukcja jest bardzo zwarta i solidna. Telefon jest też dość ciężki jak na swoje kompaktowe wymiary (53.48 x 71.85 x 8.48 mm – wysokość, szerokość, grubość), waży 173,8 g, ale to nie przeszkadza w codziennym użytkowaniu, raczej dzięki temu trzymając go w dłoni wiemy, że mamy do czynienia z konkretnym urządzeniem a nie tanią zabawką.
Potrójny zestaw obiektywów umieszczono na prawym boku, pod nim mamy jeszcze diodę doświetlającą. Jak na dzisiejsze smartfonowe standardy obiektywy wystają ponad powierzchnię plecków minimalnie, ale jednak – Mi A3 położony na stole lekko się chybocze.
Na prawym boku są dwa przyciski – do włączania telefonu i regulacji głośności. Ten pierwszy działa bardzo dobrze, ale drugi jest osadzony bardzo sztywno, przez co wciska się go ciężko i sterowanie dźwiękiem bywa trudne i nieprecyzyjne (być może jest to cecha jedynie naszego testowego modelu).
Na górze mamy gniazdo mini-jack na słuchawki i port podczerwieni, dzięki czemu, oczywiście po zainstalowaniu odpowiedniego programu (kłania się czysty Android – polecamy Mi Remote controller,) zamienimy Mi A3 w pilota do domowych urządzeń.
Na lewym boku wylądował hybrydowy slot na dwie karty SIM bądź jedną plus karta pamięci.
Nad ekranem, z lewej strony, producentowi udało się wcisnąć białą diodę powiadomień, czytnik linii papilarnych ukryto zaś w ekranie. Działa szybko, pewnie i bezbłędnie, typowo dla smartfonów Xiaomi. Telefon można też odblokować twarzą, wykorzystywana jest do tego przednia kamerka, a cały proces jest również szybki i bezproblemowy, z przeniesieniem nas od razu do głównego pulpitu z pominięciem ekranu blokady.
Telefon nie jest wodoodporny, ale w tej półce cenowej to norma.
Tu wszyscy miłośnicy specyfikacji będą mieli najwięcej zastrzeżeń, bo choć Xiaomi zastosowało w Mi A3 panel AMOLED, co jest wielkim plusem, to jednak jego rozdzielczość to jedynie HD+ (720 x 1560, 286 pikseli na cal). Obiektywnie – to wartość poniżej rynkowych standardów w tej półce cenowej, normą jest raczej FHD+. Dlatego też rozdzielczość wyświetlacza wylądowała w wadach Mi A3. Subiektywnie – po kilku dniach używania tego telefonu muszę napisać, że mogę z nią żyć. Widać ją oczywiście podczas czytania tekstów, litery nie są tak ostre jak w wyświetlaczach z wyższą rozdzielczością. Jednak jeśli korzystamy tylko z tego telefonu i nie mamy żadnego porównania, szybko się do tego przyzwyczaimy. Za to z wielką przyjemnością korzystam z zalet AMOLEDA. Głęboka czerń, żywe i wyraziste kolory, które nie degradują się po przechyleniu smartfona, doskonała widoczność w mocnym słońcu – w moich oczach więcej jest plusów niż minusów. Co nie zmienia oczywiście faktu, że wolałbym nie mieć takich rozterek i rozdzielczość FHD byłaby milej widziana. Trzeba też pamiętać o tym, że niska rozdzielczość ma jedną zaletę – to małe zużycie energii i większa żywotność baterii, o czym za chwilę.
Ekran ma przekątną 6,09 cala, we wcięciu typu łezka ukryto przednią kamerę. W ustawieniach możemy włączyć „podświetlenie nocne” czyli filtr światła niebieskiego który powoduje, że nasze oczy mniej się męczą oraz „tryb szarości” który sprawia, że ekran Mi A3 staje się czarno-biały. Telefon sam dostosowuje jasność do otoczenia i robi to bardzo dobrze, nie mamy jednak żadnej możliwości zmiany temperatury kolorów ekranu.
Sercem Mi A3 jest Snapdragon 665 – ośmiordzeniowy procesor Qualcomma z taktowaniem zegara do 2.0 GHz. Układ graficzny to Adreno 610. Do tego mamy 4 GB RAM i 64 bądź 128 GB pamięci wbudowanej (z możliwością jej rozszerzenia kartą). W AnTuTu Benchmark telefon uzyskał 140120 pkt, co lokuje go w tym teście na 47 miejscu, tuż za Xiaomi Redmi Note 7 a przed Huaweiem Nova 3i. Mi A3 działa szybko, responsywnie, natychmiast reaguje na nasze polecenia, dobrze trzyma zakładki w pamięci, wszystkie powiadomienia schodzą bez problemów. Nie ma też kłopotów z grami. GPS działa bardzo dobrze, do jakości połączeń telefonicznych ani ja ani moi rozmówcy nie zgłaszali żadnych zastrzeżeń. Na plus są pojawiające się ikonki powiadomień na górze ekranu – telefony Xiaomi z MIUI mają z tym ewidentny problem.
Mi A3 działa na Androidzie 9, w chwili pisania tej recenzji poprawki bezpieczeństwa datowane były już na 5 lipca. Czysty Android jest w tym telefonie naprawdę czysty. Znajdziemy w nim tylko aplikacje Googla oraz umieszczone w osobnym folderze dwie apki Xiaomi – Mi Community i Mi Store, obie można odinstalować. W ustawieniach zaszyto także Usługi Mi, gdzie możemy wyrazić zgodę na wysyłanie naszych anonimowych danych w celu poprawy „zadowolenia użytkownika” i diagnostyki urządzenia. Warto tu zaznaczyć, iż istnieją minimalne różnice pomiędzy telefonami różnych producentów z Androidem One na pokładzie. W Motoroli One View np. znajdziemy nie tylko charakterystyczne dla tego producenta „gesty Moto”, ale też możliwość zmiany nasycenia kolorów wyświetlacza – czego nie ma w Mi A3.
Nie jest też prosto znaleźć w systemie ustawienia odpowiedzialne za tradycyjny sposób nawigowania trzema przyciskami wyświetlanymi na ekranie. Natywnie mamy ustawione gesty – grubszą kreseczką na środku wracamy do ekranu głównego, przesuwając ją w prawo przechodzimy pomiędzy dwoma ostatnio używanymi aplikacjami, a ruch wstecz to dotknięcie cieńszej kreseczki z lewej strony ekranu. Wielozadaniowość wywołujemy przeciągając palcem w górę od dolnej krawędzi, musimy jednak szybko zatrzymać palec, jeśli tego nie zrobimy, przejdziemy do podstrony ze wszystkimi aplikacjami. Wszystko jest dość intuicyjnie i można szybko się przyzwyczaić, ale jeśli ktoś jednak woli trzy, na stałe wyświetlane na ekranie przyciski funkcyjne, musi wejść w „system”, potem w „gesty” i odznaczyć „przesuń w górę po przycisku ekranu głównego”.
Miłośnicy personalizacji telefonu też nie poszaleją – jedna tapeta od producenta, brak możliwości wyboru motywów. Czysty android to z jednej strony szybkie aktualizacje, ale też konieczność poszukiwania w sklepie Play wielu rozwiązań, które telefony z nakładkami mają od razu po wyjęciu z pudełka. W Mi A3 jest jednak wszystko, czego potrzeba do normalnego użytkowania, ja musiałem tylko dograć Worda do odczytywania plików.
W Mi A3 znajdziemy potrójny zestaw obiektywów. 48 megapikselową jednostkę główną z matrycą Sony IMX582 z autofocusem, elektroniczną stabilizacją obrazu i przysłoną 1.79; drugi – szerokokątny, 8 mpx z przysłoną 2.2 i trzeci, 2 mpx do wykrywania głębi, ze światłem 2.4. Z przodu umieszczono matrycę Samsunga S5KGD1 ze światłem 2.0. Aparat główny łączy cztery piksele w jeden, więc zdjęcia robimy w 12 mpx, ale mamy także opcję zrobienia 48 mpx fotografii, nie działa wtedy AI a i jakość takiego zdjęcia nie jest lepsza od tego 12 mpx. Nie mamy zoomu optycznego, dwukrotny wywoływany przyciskiem w aplikacji aparatu to przybliżenie cyfrowe. W ustawieniach na dole ekranu prócz zdjęć i wideo znajdziemy jeszcze krótkie wideo, portret, tryb nocny, panoramę i tryb pro. Na górze mamy lampę błyskową, HDR, AI, która rozpoznaje scenerię i dobiera do niej najlepsze ustawienia i filtry. Klikając w trzy kreseczki uzyskujemy dostęp do ustawień, wyboru formatu kadru, samowyzwalacza, Tilt-Shift (czyli sztucznie rozmytego na brzegach zdjęcia tła), poziomicy i możliwości wymuszenia 48 mpx zdjęcia.
Jak wyglądają fotografie? Te z głównego obiektywu wychodzą bardzo ładne – dużo szczegółów, przyjemna dla oka plastyka (choć od czasu do czasu niebo będzie przepalone), brak problemów z łapaniem ostrości. AI sugeruje, którego obiektywu należy użyć i dyskretnie dodaje trochę życia kolorom, ale wciąż przy zachowaniu naturalności. Telefon nie najgorzej wycina też krawędzie w trybie portretowym. Szeroki kąt także się sprawdza, choć widać spadek jakości przy krawędziach, ale zachowana zostaje ogólna kolorystyka. Ponieważ nie ma optycznej stabilizacji obrazu, tryb nocny podbija ISO i na wierzch wychodzą szumy, generalnie jednak zdjęcia są dobrej jakości. Selfie także są bardzo ładne, choć trzeba pamiętać, by sprawdzić fotografię po zrobieniu, brak autofocusa skutkuje od czasu do czasu nieostrym ujęciem. Wideo nagramy w 4K, FHD 30 i 60 FPS i niższych rozdzielczościach. Ilość szczegółów zadowala, elektroniczna stabilizacja obrazu jest, ale niestety, chyba głównie na papierze, bo nagrania są bardzo „roztrzęsione”, do tego stopnia, że czasem trudno się je ogląda.
Bateria ma pojemność 4030 mAh i spisuje się rewelacyjnie. Telefon w którym miałem kartę służbową, podpiąłem do ładowarki dopiero rankiem trzeciego dnia i to bardziej dla sprawdzenia, jak szybko naładuje się ogniwo, niż z samej potrzeby jego naładowania. Napełnienie go z 22 do 100 proc. zajęło mi 1h 50 min, więc niestety dość długo, choć telefon obsługuje Quick Charge 3.0. Telefonu przez dwa dni używałem dość intensywnie, prócz rozmów telefonicznych także do przeglądania Internetu czy robienia zdjęć. Czas pracy na włączonym ekranie oscylował między 5 a 6 godzin.
W Mi A3 producent nie chwali się niską rozdzielczością wyświetlacza, podkreśla za to, że jest on typu AMOLED, co bez wątpienia jest dużym plusem, zwłaszcza w tej klasie urządzenia. Przypuszczalnie też, gdyby jego jakość była lepsza, producent zaoferowałby wyższą cenę. W średniej półce cenowej musimy być gotowi na jakieś kompromisy i to właśnie jest jeden z nich.
Tym co doskwiera mi bardziej, jest brak NFC, czyli brak tak popularnych w naszym kraju płatności zbliżeniowych. Xiaomi oferuje ten moduł w coraz większej ilości telefonów, szkoda że nie w tym.
Jeśli jednak ktoś płatności zbliżeniowych nie używa, a poszukuje kompaktowego, świetnie działającego smartfona, który w dodatku wygląda na urządzenia premium, a kosztuje trzy razy mniej, Mi A3 może być dla niego doskonałym wyborem. Niewątpliwymi zaletami są też wyjście mini-jack na słuchawki i port podczerwieni, a największym plusem - bateria. Długie godziny pracy z dala od ładowarki nie są dla Mi A3 niczym niezwykłym, a luksus zostawienia w domu power-banka, który przy dzisiejszych smartfonach jest w zasadzie nieodłącznym składnikiem plecaków i torebek, nie do przecenienia dla użytkownika. Android One zapewni zaś szybkie aktualizacje i pewność, że przez dwa lata producent nie zapomni o naszym urządzeniu.