Mam duży sentyment do tradycyjnych czytników linii papilarnych, czyli takich, które nie są ukryte pod wyświetlaczem. Zawsze zastanawiałem się czy jestem w tym bardzo odosobniony, skoro zdecydowana większość smartfonów ze średniej i wyższej półki ma czytniki schowane pod ekranem. Dodatkowo czytnik pod ekranem jest nowocześniejszą technologią. Pierwszy sygnał, że nie jestem sam dostałem podczas jednej z premier Motoroli, na której pojawiła się informacja, że czytnik został umieszczony w przycisku zasilania, bo tak wyszło w badaniach producenta wśród użytkowników marki. Zachowałem jednak pewien sceptycyzm, bo producenci miewają różne uzasadnienia dla swoich nie zawsze trafnych decyzji.
Okazuje się, że jednak coś rzeczywiście może być na rzeczy. Dziś serwis Android Authority opublikował wyniki ankiety wśród użytkowników serwisu dotyczącej preferencji wobec czytnika linii papilarnych. W głosowaniu wzięło udział 2600 osób i okazuje się, że zdecydowana większość, bo aż 48% preferuje tradycyjny czynnik linii papilarnych w przycisku zasilania – na krawędzi. Na drugim miejscu jest czytnik pod wyświetlaczem z wynikiem 27% głosów, a na trzecim z 22% jest czytnik umieszczony z tyłu obudowy. Niecałe 4% użytkowników w ogóle nie korzysta z czytnika linii papilarnych. Jeśli zsumujemy obie opcje tradycyjnego, dedykowanego czytnika, to wygrywa 70% kontra 27% osób preferujących czytnik pod ekranem. Bezdyskusyjna przewaga dla tradycyjnego rozwiązania!
Po pierwsze dedykowane czytniki są szybsze i bardziej niezawodne, niż te pod wyświetlaczem - to niezaprzeczalny fakt. Po testach dziesiątków jak nie setek telefonów wiem, że to nie jednostkowe przypadki, ale reguła. Najlepsze czytnik pod wyświetlaczem nigdy im nie dorównują tym tradycyjnym w 100%, co najwyżej są na tyle dobre, że różnica w działaniu nie przekłada się mocno na codzienne użytkowanie, ale mimo wszystko jest zauważalna.
Zwykle też tradycyjne czytniki z większą łatwością radzą sobie z brudnym czy wilgotnym palcem, niż czytniki pod ekranem. Czasem dochodzą dodatkowe czynniki takie jak ochronna folia na wyświetlaczu, która może mieć wpływ na działanie skanera.
Po drugie dla mnie istotną sprawą jest, że czytnik w przycisku zasilania jest łatwiejszy w bezwzrokowym namierzeniu, niż czytnik pod taflą szkła, który ma ograniczony obszar działania, ale żadnych fizycznych ramek. Przyzwyczajenie z czasem pozwala trafiać w czytnik pod ekranem z większym prawdopodobieństwem sukcesu, ale nigdy nie daje takiej informacji zwrotnej jak fizycznie wyczuwalny czytnik pod palcem.
Trzecim aspektem są dodatkowe funkcje, jakie można zaimplementować w dedykowanym skanerze linii papilarnych. Może on bez problemu rozpoznawać gesty. Wiele lat temu Huawei wprowadził w serii Mate S gesty obsługiwane przez czytnik z tyłu obudowy. W recenzji Mate S 7 lat temu napisałem:
„Jakby tego było mało, skaner nie przestaje być przydatny po odblokowaniu telefonu. Spełnia wówczas rolę gładzika. Można przewijać zdjęcia w galerii nie zasłaniając sobie ekranu, można rozwinąć belkę powiadomień. Można również zrobić selfie nie gimnastykując kciuka, czy odebrać połączenie przychodzące. Każda z tych funkcji działa bez najmniejszego problemu. Po raz pierwszy korzystaliśmy z odcisku palca przez cały okres trwania testu, podczas gdy w innych telefonach zazwyczaj wyłączamy skaner linii papilarnych po kilku dniach.”
Są próby dodawania skrótów do skanera umieszczonego pod wyświetlaczem, ale z oczywistych względów działają tylko podczas odblokowywania ekranu i nie są dostępne gdy telefon jest już odblokowany, a wyświetlacz aktywny. Inaczej nigdy nie byłoby wiadomo czy normalnie obsługujemy dotykowy ekran, czy wykonujemy gesty na czytniku. Użyteczność takich gestów jest więc pod dużym znakiem zapytania.
Na koniec warto zauważyć, że Apple długo trzymał się szerokich ramek ekranu i przycisku domowego z wbudowanym skanerem, a następnie przeszedł od razu do technologii odblokowywania twarzą, z pominięciem czytnika pod wyświetlaczem. Oficjalny powód nigdy nie był chyba podany, ale w kontekście powyższych wyników ankiety można snuć domysły. Z czasem pojawił się u Apple czytnik w przycisku zasilania, choćby w najnowszym iPad Air 2022, ale pod wyświetlaczem nigdy.
Ostatnim elementem jest łatwość implementacji – tradycyjny dedykowany skaner znajdziemy obecnie nawet w najtańszych smartfonach, a taki pod wyświetlaczem jest zarezerwowany dla droższych modeli. Z kolei najtańsze smartfony, które mają czytnik pod ekranem oferują go w odczuwalnie gorszej, wolniejszej wersji. Z resztą te problemy przytrafiają się nawet segmentowi premium – wystarczy wspomnieć niezbyt ciepłe przyjęcie szybkości działania czytnika w modelu Google Pixel 6. W naszej recenzji tego telefonu pojawia się fragment: „Czytnik linii papilarnych zdaje się być z innej epoki, jest wolny i nie zawsze działa”.
Wciąż pojawiają się na rynku flagowce, które mają tradycyjny czytnik, obecnie najczęściej właśnie w przycisku zasilania. Oferuje go choćby Sony Xperia 1 IV, część modeli Motorola, czy ciepło przyjęty w recenzjach Asus Zenfone 9, który jest chwalony szczególnie za czytnik i jego funkcje.
Można zadać sobie pytanie czemu producenci smartfonów decydują się mimo wszystko częściej na skaner pod wyświetlaczem? Czy to kwestia chęci korzystania z nowocześniejszych rozwiązań, nawet jeśli niekoniecznie są lepsze, bo tradycyjne rozwiązanie będzie przez niektórych postrzegane jako przestarzałe i nie przystające do topowych modeli? Trzeba też przyznać, że czytnik pod ekranem ma swoje plusy, jak choćby łatwą dostępność, gdy smartfon jest np. w uchwycie samochodowym.
Obecnie liczba smartfonów z czytnikiem w przycisku zasilania wydaje się zwiększać, ale może to być chwilowa zbieżność premier określonych producentów. Czas pokaże, czy trend się utrzyma, ale wydaje się, że coś więcej jest na rzeczy, niż czysty przypadek.