Nie da się ukryć, że seria Mate bezpośrednio konkuruje u Huawei z serią P. To chyba nie był zamierzony cel producenta, ale taka jest prawda. Mate 20 Pro to taki drugi tegoroczny flagowiec w portfolio. Jest jeszcze bardziej dojrzały, doszlifowany, zaawansowany i też niestety jeszcze droższy.
Zdaję sobie sprawę, że Mate 20 Pro nie jest dla każdego. Nie wszystkich usatysfakcjonuje specyfikacja, innych odrzuci właśnie cena. Ale Mate to Mate – recenzenci z całego świata oceniają go jako najlepszy lub przynajmniej jeden z najlepszych smartfonów z Androidem.
Huawei Mate 20 Pro to ładne, zgrabne wzornictwo charakterystyczne dla tegorocznych smartfonów. Przestrzeń zarówno na froncie, jak i pleckach została dobrze zagospodarowana. Wąziutkie ramki nad i pod wyświetlaczem oraz zakrzywione krawędzie na froncie i pleckach (zasługa szkła 3D) sprawiają – że dostajemy dobrze układający się w dłoni smartfon, któremu sporadycznie przy codziennej obsłudze asystuje druga dłoń.
Z rezerwą podchodziłem do pojawiającego się w przeciekach układu trzech aparatów z diodą doświetlającą na pleckach zamkniętych kwadratową sekcją znajdującą się znacznie powyżej połowy Mate’a 20 Pro, ale okazuje się, że na żywo wygląda to bardzo oryginalnie. Jest też przemyślane pod kątem praktycznym, bo np. zdecydowanie stabilniej obsługuje się telefon leżący na biurku. Warto dodać, że Mate 20 Pro, jest wodoszczelny (norma IP68), może więc pozostawać w zanurzeniu w wodzie słodkiej na głębokości 1.5 m przez 30 minut.
Można mieć skojarzenia – zwłaszcza patrząc na Mate 20 Pro od przodu – z czołowymi Samsungami z serii Galaxy S. Wskazuje na to kształt ramki oraz bardzo podobnie zakrzywione szkło wzdłuż dłuższych boków. Ale tak naprawdę na tym podobieństwa się kończą. Po podświetleniu ekranu naszym oczom ukazuje się wypełniona przestrzeń przez wyświetlacz, ale z notchem. W tym modelu uzasadniono go umieszczeniem tam frontowego aparatu, czujników i głośnika, ale to wcięcie psuje mi odbiór całej bryły.
Notcha wprawdzie można zamaskować, ale tylko częściowo. Na jego bokach nadal wyświetlane są godzina, data, nazwa operatora, ikony baterii oraz aplikacji z notyfikacji.
Recenzowany model jest w kolorze czarnym i ze szkłem o gładkiej powierzchni, ale wariant niebieski posiada delikatną, prążkowaną fakturę, która ma pochłaniać odciski palców i zapobiegać wyślizgiwaniu się telefonu z dłoni. Mój wariant palcował się bardziej, ale nie miałem wielkich problemów z szybkim usuwaniem nieczystości. Nie zarejestrowałem też po trzech tygodniach testów specjalnie znaczących rys.
W Huawei Mate 20 Pro dostajemy ekran o przekątnej 6.4 cala i proporcjach 19.5:9. Wyświetla on obraz w rozdzielczości WQHD+ wynoszącej 1440x3120px. Daje to bardzo dobre zagęszczenie pikseli na cal wynoszące 538ppi. Dzięki temu jakość obrazu, jest na najwyższym z możliwych poziomów.
Huawei w Mate 20 Pro oferuje panel wykonany w technologii AMOLED, który wyświetla kolory z palety DCI-P3. Ekran wspiera standard HDR10, dzięki czemu filmy są bardziej nasycone, a obraz charakteryzuje się wyższą dynamiką. Świetnie też przegląda się zdjęcia i gra. Kolory nie są przesycone, a ich intensywność można regulować.
Nie jesteśmy też skazani na jedną rozdzielczość i jeśli martwimy się o użycie energii przy najwyższych ustawieniach, możemy pozwolić smartfonowi, aby to on sterował tymi nastawami (Inteligentna Rozdzielczość) lub wybrać samemu jedną z kilku wartości pośrednich, takich jak HD = 1560x720px, FHD+ = 2340x1080px, albo też postawić na najwyższą WQHD+ = 3120x1440px. Najwyższą rozdzielczość warto włączać, kiedy zaczynamy oglądać ulubiony serial lub film, a przełączać się na niższe wartości, gdy korzystamy z Mate 20 Pro przy typowych, codziennych zadaniach.
Nie zabrakło też dodatkowych ustawień. Można więc wyregulować temperaturę barwową stawiając na kolorystykę ciepłą, zimną, wyrazistą, naturalną lub po prostu domyślną. Parametr ten można zostawić na poziomie automatycznym, a wówczas Mate 20 Pro bazując na informacjach z czujnika oświetlenia sam dopasuje temperaturę barwową do poziomu zbliżonego do tego, jaki uzyskuje się podczas czytania na papierze. Wtedy kolorystka jest bardziej żółtawo-pomarańczowa.
Nie zabrakło też funkcji Ochrona Wzroku, która pozwala o określonych godzinach redukować barwę niebieską na rzecz cieplejszej, bardziej bursztynowej. Dzięki temu wieczorem nasz wzrok się mniej męczy i nie mamy problemów z zaśnięciem.
Ostatnią rzeczą, o której warto wspomnieć, jest pozycja Zawsze na Ekranie. Tak naprawdę, jest to forma Always on Display (AoD), którą znamy z Samsungów Galaxy, czy telefonów LG. Dzięki niej – na wygaszonym wyświetlaczu widoczna jest godzina oraz podstawowe ikony powiadomień. Niestety – nie są wspierane ikonki aplikacji firm trzecich, więc poza wskazywaniem godziny, nieodczytanych SMS-ów czy nieodebranych telefonów - za wiele pożytku z tej funkcji nie ma. Nie daje się tego też w żaden sposób personalizować (oprócz ustawień harmonogramu wyświetlania). Poza tym, kiedy Zawsze na Ekranie jest włączone można zauważyć zwiększone użycie energii.
Co mi się nie spodobało? Momentami brakuje konsekwencji. Z działania funkcji Ochrona Wzroku wyłączony jest ekran blokady, co znaczne kontrastuje z cieplejszą kolorystyką już po odblokowaniu telefonu. Wielokrotnie też – chociaż ręcznie wyłączałem autoregulację jasności – ta z niezrozumiałych dla mnie powodów samoistnie wracała do poziomu automatycznego. W niektórych aplikacjach – nawet pomimo wyłączenia notcha – pojawia się on, jak doklejony dodatkowy pasek do właściwej warstwy ekranu.
Sercem Huawei Mate 20 Pro, jest Kirin 980, który jako pierwszy na świecie został wykonany w 7-nm procesie technologicznym. Składa się na niego osiem rdzeni, podzielonych na dwa superduże - pracujące z częstotliwością do 2.6GHz, dwa duże rdzenie do 1.92GHz i cztery małe z zegarami taktowanymi do 1.8GHz. To, co najistotniejsze dla tego układu, to fakt, że procesor posiada dedykowany podwójny procesor NPU obsługujący moduł Sztucznej Inteligencji, dzięki czemu potrafi przetwarzać do 4,5 tys. obrazów w ciągu minuty, jest o 20 proc. wydajniejszy od Kirina 970 oraz o 40 proc. lepiej zarządza energią.
Do kooperatywy nowy układ dostaje grafikę Mali-G76, 6GB pamięci RAM oraz 128 GB pamięci na pliki. Na pokładzie Mate 20 Pro znajdziemy też szybkie, dwuzakresowe WiFi 802.11ac, NFC do płatności bezstykowych w ramach usługi Google Pay, Bluetooth 5.0, liczne czujniki: Halla, grawitacji, podczerwieni IrDa (czujnik znajduje się na górnej ramce, więc telefon można używać, jak pilota do TV), czujniki światła rozproszonego i odległości, jest też żyroskop i kompas.
Dużą nowością, jest przeniesienie czytnika linii papilarnych pod warstwę wyświetlacza i wkomponowanie go w ekran. Znajduje się na doskonałej wysokości, ale bywa zawodny. Trzeba się nastawić, że to nie pierwsze, ale dopiero kolejne przyłożenie odblokuje telefon.
W tej sytuacji, do mojego codziennego odblokowywania Huawei Mate 20 Pro służyło mi 3D Face Unlock, które działa niemalże idealnie - również w nocy bez dodatkowego oświetlenia, kiedy zakładam czapkę lub kurtkę i stawiam wysoki kołnierz. Producent twierdzi, że w procesie skanowania twarzy rzucanych jest na nią 30 tys. punktów, które pozwalają ją identyfikować, dzięki aparatowi z funkcją rozpoznawania głębi 3D. Jeśli Mate leży na biurku, a my siedzimy obok – nie rozpozna i nie odblokuje smartfonu z użyciem identyfikacji naszej twarzy. Tak samo działa to niestety w najnowszych iPhonach.
Z nowości czysto technicznych Huawei dorzucił do Mate 20 Pro zupełnie inny slot kart pamięci – NM, czyli nano-SD. Tacka jest tutaj hybrydowa. Włożysz więc albo dwie karty nano-SIM, albo jedną nano-SIM i jedną nano-SD.
Huawei Mate 20 Pro działa na Androidzie 9.0 Pie. System jest zmodyfikowany nakładką EMUI 9.0, która wprowadza jedną z najważniejszych nowości w Mate 20 Pro, czyli nawigacji po systemie gestami. Jest to rozwiązanie skopiowane z systemu iOS.
W Mate 20 Pro, aby wyjść na ekran główny – wystarczy energicznie przeciągnąć palcem z dołu ekranu ku górze. Cofanie sprowadza się do przeciągnięć przy prawej lub lewej krawędzi wyświetlacza. Wywołanie listy ostatnich aplikacji odbywa się podobnie, jak przy wychodzeniu na pulpit główny, tylko trzeba na chwilę (w czasie tego gestu) zatrzymać palec. Słowo honoru – gesty to najlepszy sposób na nawigację po systemie Android. Natomiast, jeśli nie chcesz to tradycyjne formy poruszania się po środowisku też są dostępne.
Nowością, którą przynosi sam Android 9 Pie, jest Higiena Cyfrowa. Jest to dość zaawansowane narzędzie do zarządzania czasem, jaki spędzamy z nosem w telefonie. Możemy więc monitorować, jak długo siedzimy w poszczególnych aplikacjach oraz wyznaczać sobie czas w ciągu doby, w którym korzystamy ze smartfonu i konkretnych apek. Higiena Cyfrowa monitoruje też odblokowania Mate’a 20 Pro w ciągu doby i tygodnia, a jeśli mamy problem z rozstaniem z telefonem również przed snem – całe środowisko może wieczorami wyłączyć kolory i przejść na barwy prezentowane w skali szarości.
W Mate 20 Pro oprócz biometrii za bezpieczeństwo danych odpowiada antywirus Avast, a ogólną wydajność monitoruje Menedżer Telefonu dający wgląd w wykorzystanie transmisji danych, zablokowane numery, czy pozwalający optymalizować pracę telefonu poprzez oczyszczanie pamięci.
W Mate można uruchomić określoną aplikację np. przeglądarkę, czy aparat poprzez wyrysowanie knykciem liter typu małe: „c”, „w”, „m” etc. Podobnie knykciem można wykonywać zrzuty ekranu lub dzielić go pomiędzy dwie aplikacje.
Huawei dorzuca od siebie również funkcję HiTouch, która jest skorelowana z Amazon Assistant i pozwala na wygodne wyszukiwanie produktów i ich późniejszy zakup. Podobnie działa aplikacja HiVision, która w czasie rzeczywistym identyfikuje kody QR, teksty, przedmioty, budynki, znane obrazy i produkty. Przydatność tych funkcji w naszym kraju jest bardzo ograniczona.
EMUI 9.0 pozwala też na liczne modyfikacje warstwy systemowej. Huawei zadbał w tym celu o przeróżne motywy, w tym animowane tapety. Wiele z nich jest darmowych, można też zakupić te najbardziej interesujące.
Huawei Mate 20 Pro, jest smartfonem bardzo dobrze zoptymalizowanym i szybkim. Oczywiście najbliższe miesiące pokażą, jak bardzo producent dba o bieżącą warstwę systemową, co ulepszy, co dorzuci z nadchodzących aktualizacji, a co zachowa tylko dla nowszych modeli. Natomiast na obecnym poziomie urządzenie to jest pod kątem oprogramowania kompletne.
Huawei projektując sekcję fotograficzną w Mate 20 Pro poprawił jeszcze dodatkowo to, co już oferował przy tegorocznym P20 Pro. Trudno podważyć wyjątkowość systemu aparatów w Huawei Mate 20 Pro.
Zdjęcia wykonywane przez ten smartfon niewiele trzeba poprawiać i obrabiać. Nadają się idealnie na Instagrama, Facebooka, czy jako filmy na YouTube’a, Snapchata lub Instagram TV.
Do czynienia mamy z trzema aparatami z tyłu i jednym na froncie.
Ten z przodu to 24 Mpx przetwornik ze światłem f/2.0 oraz kontrolą głębi 3D.
TYLNE SELFIE – tryb portretowy
Podmiana tła
Podmiana tła
Z tyłu znajdziemy system 40Mpx z f/1.8, 20Mpx z f/2.2 oraz 8Mpx z f/2.4. Drugi aparat jest superszerokokątny, a zastosowany w trzecim teleobiektyw posiada optyczną stabilizację obrazu (OiS). Dwa pierwsze – stabilizację opartą o Sztuczną Inteligencję (AiS).
Zdjęcia wychodzą naprawdę świetne. Nie widać już tak ostrej ingerencji AI, jak przy P20 Pro, kolorystyka jest przyzwoicie zrównoważona, do tego jest bardzo ostro i wyraźnie, co uwidaczniają późniejsze powiększenia. Widać świetną robotę całego układu optycznego, jak i oprogramowania.
Zdjęcia Auto z AI
Dwie rzeczy w Huawei Mate 20 Pro mnie zachwycają – jakość zdjęć szerokokątnych oraz jakość zdjęć w trybie Supermacro. Te pierwsze, pomimo aż 120 stopni kąta widzenia, oferują kadry niemal bez zniekształceń przy krawędziach. Drobne zakrzywienia przy liniach się pojawiają, ale są naprawdę niewielkie, a całe zdjęcie, szczególnie przy skrajnych punktach wciąż jest wyraźne, bez rozmazań, uciekających detali.
Szeroki kąt
Zdjęcia makro to także prawdziwa rewelacja! Na pewno nie dało mi się uzyskać takiej ostrości z odległości ok. 2.5cm, jak deklaruje Huawei, ale z niewiele większej już tak. Dotychczas żaden producent nie zrobił tego tak kapitalnie. Tryb supermacro to coś w fotografii mobilnej dotychczas niespotykanego.
Zdjęcia makro
Kolejny celny strzał to świetne zdjęcia nocne. Nikt z całej konkurencji nie potrafi takich robić. Ton narzucił Huawei już przy modelach P20 i P20 Pro. W Mate 20 Pro, jest to kontynuowane. Tutaj zasada znowu jest ta sama – zdjęcie z ręki, długi czas naświetlania ok. 6s i niespodzianka - praktycznie zero poruszeń i ładna, doświetlona scena, bez wielkich szumów przy przepaleń. Do tego jest ostro i wyraźnie.
Zdjęcia nocne
Zoom
Zdjęcia 40 megapikseli
Huawei w Mate 20 Pro nie odpuszcza swojemu innemu konkurentowi – LG. Koreańczycy udanie wprowadzili w modelu V30 tzw. efekty filmowe. Teraz podobnie, ale na mniejszą skalę – zrobili to Chińczycy. Można więc – zależnie od tego, co filmujemy – nadać od razu scenom odpowiedni klimat i styl.
Niezłej jakości wideo nakręcimy też w 4K, ale tutaj zauważyłem, że Mate 20 Pro nie do końca radzi sobie z ustawieniem ostrości przy ujęciach ogólnych lub z dużego bliska. Na nocnych ujęciach w 4K jest już nieco gorzej.
Nie jestem też zadowolony z trybu superslow motion w 960 klatek na sekundę. Filmiki w tak mocno zwolnionym tempie kręcone są w rozdzielczości tylko 720p (telefonami Sony można już je kręcić w 1080p).
4K - DJI Osmo Mobile 2
Sama Sztuczna Inteligencja bardzo ładnie dobiera nastawy, przestała być inwazyjna i pozwala wykonać od ręki na tyle fajne fotki, że nie bardzo ma się powód do sięgania po tryb manualny. Z dodatkowych opcji dochodzi jeszcze możliwość fotografowania torów gwiazd lub dedykowane tryby do np. malowania światłem. Są też tutaj dostępne zdjęcia czarno-białe, panoramiczne, czy skanowanie aparatem w Mate 20 Pro dokumentów.
Przyznam, że nie spodziewałem się takiej baterii po Huawei Mate 20 Pro. Producent wyposażył swoje najnowsze dziecko w baterię o pojemności 4200 mAh. To rekordowa pojemność w tym segmencie.
Huawei Mate 20 Pro pozwalał mi korzystać z telefonu przez blisko półtorej doby. Czas pracy wyświetlacza wynosił od około 6h do blisko 7h SoT (bariery 7h nie złamałem). Ten dobry wynik pokazuje świetne zoptymalizowanie sprzętu oraz oprogramowania.
Imponująco wygląda też czas ładowania. Huawei deklaruje, że do 70 proc. naładujesz Mate’a 20 Pro w 30 min. Ja z poziomu 4 proc. do 74 proc. doszedłem w 27 minut, a po 48 minutach osiągałem 100 proc.
Huawei Mate 20 Pro to jeden z najlepszych smartfonów z Androidem i pozostanie nim na pewno przez najbliższe miesiące.
Smartfon wygrywa tym, że tak naprawdę nie ma oczywistych słabych cech. Ma świetny design, ekran AMOLED, najnowszy system operacyjny z rozbudowaną, ale dopracowaną nakładką. Do tego dochodzi zaawansowany układ aparatów, którymi wykonamy świetne zdjęcia. Na deser otrzymujemy pojemną baterię z najszybszym na rynku ładowaniem. Mate to także tzw. dodatkowe bajery - super tryb nocny, tryb supermacro, nowy standard kart pamięci i ładowanie indukcyjne innego urządzenia.