Amazfit T-Rex 2 to najwyższy model zegarka sportowego oferowanego obecnie przez tego producenta. T-Rex 2 chwali się odpornością na najtrudniejsze warunki, ekranem AMOLED i długim czasem działania na baterii. W tym segmencie szczególną uwagę zwraca wielosystemowy, dwuzakresowy system lokalizacji. Przetestowałem zegarek podczas urlopu nosząc go jednocześnie z zegarkiem Garmin Fenix 6X sapphire. Amazfit T-Rex 2 zrobił na mnie dobre wrażenie, szczególnie tam gdzie spodziewałem się problemów, czyli w optymalizacji systemu i aplikacji mobilnej. Jednak cena 1199 zł powoduje, że należy dokładnie rozważyć wszystkie za i przeciw.
Amazfit w przypadku T-Rex 2 postawił zdecydowanie na design kojarzący się z outdoorem, sportem i przetrwaniem. Najbliżej mu do estetyki Casio G-Shock. W przypadku Garmina wyglądem przypomina serię Instinct. Cała obudowa Amazfit T-Rex 2 jest wykonana z tworzywa, z metalową nakładką na krawędź koperty dookoła wyświetlacza. Taka konstrukcja pozwoliła osiągnąć niską wagę wynoszącą 66 gramów.
Amazfit podaje całą listę parametrów, które może wytrzymać zegarek: zakres temperatur od +70 do -40 stopni Celsjusza, zamrożenie w lodzie, 240h test wilgoci, 96h test spryskiwania słoną wodą, zanurzenie do 100 metrów, czyli wodoodporność 10 ATM, Mówiąc krótko Amazfit T-Rex 2 niczego się nie boi i nie musimy go zdejmować do pływania i innych, nawet ekstremalnych aktywności. Faktycznie po 2 tygodniach urlopu i wielu godzinach spędzonych na dworze nie zauważyłem żadnych śladów na kopercie i szkle przykrywającym ekran.
Dużym plusem Amazfit T-Rex 2 jest to, że ma 4 przyciski, podczas gdy większość zegarków ma jedynie dwa – np. Mobvoi, Huawei, Samsung i Xiaomi. Dzięki temu przyciski zostały czytelnie podzielone pomiędzy przewijanie w górę i w dół, potwierdzenie wyboru i przycisk wstecz. W efekcie Amazfit T-Rex 2 można obsłużyć niemal wyłącznie przyciskami, co w niektórych scenariuszach jest o wiele wygodniejsze – rękawiczki i woda utrudniają obsługę ekranu dotykowego. Często też w czasie np. jazdy na rowerze łatwiej wcisnąć przycisk niż precyzyjnie obsługiwać ekran dotykowy.
Pasek zegarka jest także wykonany z tworzywa, co zapewnia odporność na wilgoć. Jego kształt został tak zaprojektowany aby oferował możliwie dużo wentylacji, co jest niewątpliwym plusem. Jednak poza wentylacją i pewnym trzymaniem się ręki pasek Amazfit T-Rex 2 nie oferuje żadnych dodatkowych walorów, w tym estetycznych. Producent podaje, że ma on standardowy sposób montażu i 22 mm szerokości i być może tak jest wewnątrz, gdzie jest mocowany. Z zewnątrz jednak pasek ma 25 mm szerokości, szczelnie obejmuje swoją konstrukcją kopertę zegarka i nie widzę łatwego sposobu by go zdemontować.
W przypadku Amazfit T-Rex 2 mamy do czynienia z ekranem AMOLED o przekątnej 1,39 cala, rozdzielczości 454 x 454 pikseli i deklarowanej maksymalnej jasności 1000 nitów.
Wyświetlacz jest czytelny w niemal każdych warunkach, oferuje dobre kąty widzenia, wysoki kontrast i nasycone kolory. Sprawia, że interfejs jest czytelny, a tarcze zegara wyglądają atrakcyjnie. Wśród zegarków z ekranem AMOLED nie znajdziemy nic wyraźnie lepszego.
Jedynym minusem ekranu AMOLED jest jego zużycie energii – tryb zawsze włączonego ekranu znacząco skraca czas działania. Tu alternatywą są zegarki sportowe z ekranami transreflektywnymi, które mogą być zawsze włączone i stają się tym czytelniejsze im ostrzejsze światło na nie pada. Za to oferują niższą rozdzielczość i najwyżej kilkadziesiąt dostępnych odcieni kolorów (lub są po prostu-czarno-białe).
Amazfit T-Rex 2 jest typowym zegarkiem sportowym, z własnym systemem operacyjnym Zepp OS, który podobnie jak w przypadku zegarków Huawei czy Xiaomi oferuje zalety optymalizacji i skrojenia na miarę, w zamian narzuconych ograniczeń dla użytkownika i twórców aplikacji, którzy muszą tworzyć na daną platformę.
Zegarek oferuje monitorowanie tętna, snu, oddechu podczas snu (funkcja beta), stresu i natlenienia krwi. Ma wbudowane przeszło 150 trybów sportowych, może automatycznie wykrywać podstawowe aktywności sportowe: chodzenie, chodzenie na bieżni mechanicznej, bieganie, także na bieżni i w plenerze, jazdę na rowerze, pływanie, trenażer eliptyczny bądź wioślarski.
Najważniejszy plusem dla osób trenujących na wolnym powietrzu jest wielosystemowy (5 systemów), dwuzakresowy system lokalizacji, czyli najnowocześniejszy, najdokładniejszy jego wariant. Powinien zaoferować najwyższą dokładność pomiaru, szczególnie w momentach, gdy zasięg GPS bywa słaby, na przykład w gęstym lesie, czy pomiędzy wysokimi budynkami w mieście. Zarejestrowałem 24 km trasę rowerową na Garmin Fenix 6X sapphire, który ma starszej generacji GPS oraz na Amazfit T-Rex 2. Różnica zarejestrowanej odległości była niewielka – poniżej 1,5%, ale po powiększeniu śladu GPS na mapie faktycznie to Amazfit T-Rex 2 okazał się wierniejszy przebytej trasie, z mniejszą liczbą odchyleń.
W przypadku pomiarów snu w większości przypadków oba zegarki prezentowały zbliżoną wartość, ale były przypadki, gdy według Amazfit T-Rex 2 spałem znacznie dłużej niż według Garmina.
Jedyna moja uwaga dotyczy pomiarów tętna. Podczas gdy Garmin wyliczył mi średnie tętno na 105 uderzeń na minutę, Amazfit stwierdził, że miałem je 111 BPM, a to za sprawą wyższego maksymalnego tętna, które sięgnęło 182 BPM, a Garmin zarejestrował maksymalnie 132 BMP i ta wartość był zdecydowanie bliższa prawdy – to była rodzinna, spokojna wycieczka. Aby osiągnąć 182 uderzenia na minutę musiałbym dać z siebie o wiele więcej. Być może producent skoryguje to w przyszłej aktualizacji – trudno powiedzieć.
Szkoda, że Amazfit T-Rex 2 nie jest zgodny z zewnętrznymi czujnikami. Nie można więc podłączyć do niego ani pomiaru mocy w rowerze, ani alternatywnego sposobu pomiaru tętna, jakim byłby pas piersiowy.
Zegarek ma też opracowany przez Amazfit algorytm wyliczający współczynnik PAI – jest to ogólny współczynnik naszej aktywności, który sumuje wszystko, od wchodzenia po schodach i zabawy z psem, aż po treningi i przedstawia w ujęciu tygodniowym. Ideałem jest osiągnięcie 100 punktów PAI, co ma znacząco poprawić nasze zdrowie i samopoczucie. Na pewno ujęcie tego jedną liczbą jest przyjazne dla użytkownika.
Producent obiecuje, że ma pojawić się aktualizacja, która doda do zegarka dodatkowe opcje nawigacji GPS – możliwość wgrania śladu GPS i nawigowania po nim, czy powrotu dokładnie po przebytym śladzie. Na chwilę obecną powrót do miejsca startu obejmuje tylko poruszanie się w linii prostej.
Przechodząc do funkcji smart – zegarek odbiera i czytelnie prezentuje powiadomienia. Pozwala na nie odpowiadać za pomocą listy gotowych odpowiedzi oraz emotikon. Nie ma jednak możliwości odpowiadania w sposób swobodny. Tym nie różni się od zegarków Xiaomi czy Huawei. Różni się za to niestety tym, że nie ma wbudowanego mikrofonu i nie umożliwia prowadzenia rozmów głosowych z zegarka. To dość powszechnie dostępna i całkiem przydatna dla mnie funkcja, zajedziemy ją nawet w kosztującym 599 zł Huawei Watch Fit 2. Być może jest to cena jaką trzeba zapłacić za podwyższoną odporność zegarka Amazfit T-Rex 2, ale szczerze mówiąc znacznie częściej dobieram połączenia na zegarku mając zajęte ręce, niż nurkuję na 100 metrów czy przebywam w temperaturze -40 stopni.
Zegarek pokazuje czasy wschodów i zachodów słońca, fazy księżyca, pływy, pozwala śledzić cykl menstruacyjny, a także wyzwolić zdalnie migawkę aparatu w smartfonie. Jeśli chcemy więcej to sięgamy do sklepu z aplikacjami gdzie znajdziemy 18 pozycji. Jest tu kalkulator, pomoc przy myciu zębów czy kalkulator BMI. Najprzydatniejsza jest moim zdaniem aplikacja pozwalająca zmienić zegarek w pilota do kamer GoPro – możemy zmieniać z odległości tryby pracy, uruchamiać i zatrzymywać nagrywanie. Producent obiecuje, że pracuje nad tym, aby aplikacji było więcej, ale osobiście mam tutaj przeczucie, że na zbyt wiele nie należy się nastawiać.
Największymi brakami Amazfit T-Rex 2 poza brakiem rozmów głosowych, jest brak wsparcia dla płatności zbliżeniowych i brak możliwości odtwarzania muzyki wprost z zegarka.
Pozytywnie zaskoczyła mnie aplikacja Zepp, służącą do sparowania zegarka ze smartfonem. Nie jest przesadnie rozbudowana, ale dobrze spełnia swoją funkcję. Nie napotkałem żadnych problemów z powiadomieniami czy stabilnością jej działania. Ma też przejrzysty układ i pozwala ustawić opcje zegarka wprost z telefonu, w tym takie jak jasność ekranu, czy wibracje w zegarku. Umożliwia też eksport zapisanej trasy do pliku GPX, co otwiera drogę do zaimportowania jej do innego serwisu czy urządzenia.
Amazfit T-Rex 2 ma baterię pojemności 500 mAh, co jest dużą wartością. Producent przedstawia szczegółowe czasy działania dla różnych scenariuszy. W trybie oszczędzania energii czas działania ma dochodzić do 45 dni, 24 dni to typowe użytkowanie, a 10 dni to użytkowanie intensywne. GPS może pracować od 58 godzin w trybie oszczędzania energii, przez 26 godzin w trybie precyzyjnego pomiaru, aż do 10 godzin w temperaturze -30 stopni.
W moim wypadku, ze wszystkimi pomiarami tętna i natlenienia krwi ustawionymi na najwyższą częstotliwość zegarek wytrzymał 8 – 9 dni. Nie jest to zły wynik, ale są zegarki, które działają jednak dłużej.
Aby zegarek naładować trzeba użyć specjalnego kabla z magnetyczną końcówką. Bez niego się nie uda – zegarek nie obsługuje ładowania bezprzewodowego.
Zegarek Amazfit T-Rex 2 zrobił na mnie dobre wrażenie. Ma świetny ekran, wygodą obsługę 4 przyciskami, której nie oferuje większość smartwatch’y na rynku, działa wystarczająco długo na baterii i ma najnowszy i najdokładniejszy system lokalizacji. Dodatkowo zarówno aplikacja Zepp, jak i Zepp OS nie sprawiały mi problemów w konfiguracji. Moim zdaniem jest tutaj o klasę lepiej niż w przypadku Mobvoi TicWatch. To co ma robić Amazfit T-Rex 2 robi dobrze i jedynie pomiar tętna był zawyżony – to jedyna uwaga do funkcji które są.
Dłuższa lista obejmuje rzeczy, których nie ma. Zabrakło płatności zbliżeniowych, odtwarzania muzyki z wbudowanej pamięci i rozmów głosowych po Bluetooth, które obsługuje cała gama zegarków konkurencji. Nie ma też wsparcia dla zewnętrznych czujników, które będzie bez problemu obsługiwał Garmin. Tutaj należy postawić sobie pytanie czy Amazfit T-Rex 2 jest wart 1199 zł?
Moim zdaniem najbliższym funkcjonalnie konkurentem jest Huawei Watch GT Runner, który co prawda nie ma 4 przycisków, ale za to ma rozmowy głosowe i choć został na premierę wyceniony na 1299 zł, można go dzisiaj dostać w dużych sklepach z elektroniką za 799 zł. Moim zdaniem ten przedział cenowy jest dla obu tych zegarków bardziej odpowiedni. Za wyższą kwotę poszedłbym w kierunku zegarków wspierających cały ekosystem czujników i akcesoriów.