Niezależnie od szczegółowej oceny telefonu, do której zaraz przejdziemy, Motoroli modelem Edge udało się coś, czego nie była w stanie osiągnąć od kilku lat. Wzbudziła emocje. I to emocje skrajne – wystarczy poczytać komentarze pod filmami na YouTube czy pierwszymi recenzjami – mamy albo stwierdzenia typu „za drogo, bez sensu”, albo głosy zachwytu w stylu „piękna, będzie moja”. I to jest moim zdaniem niewątpliwy sukces firmy. Bo przez ostatnie lata smartfony Motoroli były poprawne, bardzo praktyczne i… nudne. Zdarzały się pojedyncze szaleństwa w rodzaju nietypowych proporcji np. w modelu One Vision czy kamerki sportowej w One Action i G8 Plus, ale traktowałbym je raczej jako wyjątki potwierdzające regułę. Z modelem Edge jest inaczej. Motorola wychodzi poza bezpieczną strefę komfortu i staje do walki z całą armią pozostałych chińskich i koreańskich firm. Wbrew pozorom cenowo działa z rozwagą, bo choć Edge jest drogi, kosztuje 2999 zł, to jednak daleko mu do najnowszych flagowców Samsunga, a nawet Xiaomi czy OnePlus. Jest jeszcze mocniejszy model Edge+, ale jego cena byłaby dużo wyższa, więc na razie firma rozsądnie nie zdecydowała się na wprowadzanie go do naszego kraju. Edge napędza procesor ze średniej/wyższej półki (Snapdragon 765G) a nie topowy 865, ale telefon działa świetnie, zresztą ten sam układ zastosowany w OPPO Reno 3 Pro także spisuje się bez zarzutu. Motorola przyoszczędziła też na materiałach z tyłu telefonu, ale już przód z pięknym, efektownie zakrzywionym panelem OLED i 90 Hz odświeżaniem jest najwyższej klasy. Podobnie jak głośniki stereo (nie zabrakło też gniazda mini-jack), bateria, czy oprogramowanie – oparte na czystym Androidzie, ale rozsądnie przez Motorolę wzbogacone. Jest też obsługa 5G. Zobaczmy więc, czy Motoroli wystarczy argumentów, by wysoką cenę obronić, i jak wyglądają jej szanse w starciu z konkurencją.
Na początek musimy rozdzielić dwie rzeczy. Wygląd Motoroli Edge od jej praktyczności. Telefon wygrywa dla mnie w konkurencji najefektowniejszego urządzenia w tym roku. Zakrzywiony do granic możliwości ekran sprawia, że gdy patrzymy na smartfon z przodu, ramki widzimy tylko na dole i na górze. Cała reszta to wyświetlacz. Do tej pory z tak wyglądającym urządzeniem miałem do czynienia tylko raz – był to Huawei Mate 30 Pro. Tyle, że tam producent poszedł jeszcze dalej, decydując się na wirtualne, średnio wygodne przyciski do regulacji głośności. Tu mamy je w tradycyjnej, fizycznej formie. Są położone na górze prawego boku, osoby o mniejszych dłoniach mogą narzekać, że umieszczono je odrobinę za wysoko. Ten mniejszy, położony niżej i służący do włączania urządzenia, ma charakterystyczną chropowatą fakturę. Tackę na dwie karty SIM (slot jest hybrydowy, jedną z nich można zastąpić kartą pamięci), umieszczono na górnej krawędzi, na dole mamy wejście mini-jack na słuchawki, USB-C i głośnik. Drugi jest zintegrowany z głośnikiem do rozmów nad ekranem. Motorola Edge oferuje więc dźwięk stereo, doskonałej jakości. Jest czysty, głęboki, zbalansowany, z dobrze brzmiącą linią basu i przyjemnymi dla ucha wysokimi tonami. Do tego dochodzi świetny dźwięk na słuchawkach z możliwością ręcznych ustawień profilu korektora (choć ograniczonych do czterech rodzajów), podbicia basów i poszerzenia dźwięku stereo. To wszystko dostępne jest nie tylko dla słuchawek na kablu, ale także bezprzewodowych i sprawia, że Motorola Edge jest jednym z lepiej grających smartfonów na rynku.
Rama telefonu wykonana jest z aluminium z serii 6000. Tył to tworzywo a nie szkło, co z jednej strony jest zgrzytem w tej cenie, ale też dla wielu osób jest bardzo dobrym, bo praktycznym rozwiązaniem – smartfon powinien być odporniejszy na upadki. Bez wątpienia na plus trzeba mu zaliczyć to, że cztery oczka z obiektywami niemal nie wystają nad powierzchnię. A gdy włożymy go w przyjemne, miękkie, przeźroczyste etui z pudełka, leży np. na stole już zupełnie stabilnie. Telefon jest duży – 161.64 x 71.1 x 9.29 mm – ale dzięki proporcjom 19.5:9 dość długi i wąski, co sprawia, że trzyma się go w ręku bardzo dobrze i pewnie. Jak na swoje wymiary jest też względnie lekki – waży 188 g.
Przód to ekran OLED o przekątnej 6,7 cala, rozdzielczości FHD+ (2340 x 1080 pikseli, 385 ppi), zabezpieczony szkłem Corning Gorilla Glass 5. Możemy wybrać czy chcemy, by był odświeżany w 90 czy 60 Hz, telefon może też sam automatycznie dostosowywać częstotliwość. Ja używałem Edge z ustawionymi „na sztywno” 90 Hz. Telefon obsługuje technologię HDR10. W lewym rogu umieszczono niewielkich rozmiarów otwór na kamerkę do selfie. Do jakości wyświetlanego obrazu nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Motorola Edge doskonale radzi sobie w mocnym słońcu, kolory możemy dopasować do własnych upodobań (naturalne, wzmocnione, nasycone), jest także „Podświetlenie nocne” czyli filtr światła niebieskiego, oraz „Tryb nocny” zamieniający nasz telefon w urządzenie monochromatyczne. Problematyczne jest natomiast niemal 90 stopniowe, kaskadowe zagięcie wyświetlacza na obu bokach. Po pierwsze dość często odbija refleksy światła, przez co obraz bywa nieczytelny. Po drugie, gdy wyświetlamy na nim stronę z tekstem, ten zaczyna się na początku ekranu, czyli gdzieś z boku – tracimy wtedy z pola widzenia literkę i trudno jest nam coś przeczytać. Producent na szczęście to przewidział i jesteśmy temu w dość prosty sposób zaradzić. Wystarczy uderzyć dwa razy w niewielką belkę funkcyjną na krawędzi (jej położenie możemy sobie dowolnie ustawić). Ekran wtedy się zwęża, na bokach mamy większe czarne pasy a tekst bądź obraz wskakuje nam przed oczy. Beleczką możemy się też posługiwać do ściągania powiadomień czy otwierania wielozadaniowości. Przeciągając po niej w bok otwiera nam się skrót do sześciu wybranych przez nas funkcji – mogą to być aplikacje, narzędzia albo kontakty.
W ekranie ukryty jest optyczny czytnik linii papilarnych. Motorola poradziła sobie z nim nieźle, biorąc pod uwagę, że nie ma wielkiego doświadczenia w tej dziedzinie – jedynym jej telefonem wyposażonym w taką technologię była do tej pory Motorola One Zoom. Tu czytnik działa zdecydowanie sprawniej, musimy tylko się nauczyć, by przytrzymać palec na wyświetlaczu odrobinę dłużej niż w telefonach np. OPPO czy Xiaomi. Alternatywnie możemy odblokować urządzenie twarzą, ta metoda również nie jest najszybsza i bardziej pasuje do sporo tańszych urządzeń, ale przynajmniej jest bezbłędna.
Motorola Edge jest napędzana ośmiordzeniowym procesorem Qualcomm Snapdragon 765G, (1x2.4 GHz Kryo 475 Prime; 1x2.2 GHz Kryo 475 Gold; 6x1.8 GHz Kryo 475 Silver). Do pomocy ma 6 GB RAM, pamięci wbudowanej mamy 128 GB. W AnTuTu Benchmark taka konfiguracja wykręca 308871 pkt, co plasuje telefon na 46 miejscu, tuż za Huawei Nova 7i a przed LG G7 ThinQ, Redmi Note 8 Pro i Realme 6. W codziennej pracy nie mam mu jednak nic do zarzucenia. Przede wszystkim działa niesłychanie płynnie, najbardziej przypominając mi Pixele od Googla. Nie ma mowy o klatkowaniu animacji, zacięciach, spowolnieniach. Procesor bardzo dobrze radzi sobie też z grami, sprawdzałem to na PUBG, Fortnite i Mortal Kombat. W rozgrywce pomaga strefa Gra z Moto, gdzie możemy zablokować powiadomienia i połączenia, skonfigurować pasek z zestawem narzędzi plus skróty do wybranych aplikacji, a przede wszystkim dodać wirtualne przyciski lewego i prawego spustu na górnej krawędzi.
Wszystkie dodatki Motoroli do czystego Androida, oczywiście w wersji 10, w chwili testu z poprawkami bezpieczeństwa z kwietnia, umieszczono w aplikacji Moto. Oprócz Gry z Moto znajdziemy tam opcje personalizacji, z możliwością wyboru styli (kolory, czcionki, kształt ikon), tapet, dostosowania układu ikon i widżetów oraz animacji czytnika linii papilarnych. Są oczywiście popularne Gesty Moto (zrzut ekranu, latarka itp.), podpowiedzi Moto, gdzie dowiemy się np. jak odpowiadać na powiadomienia przy zablokowanym ekranie, czy jak w pełni wykorzystać możliwości aplikacji Zdjęcia Google. Jest też Wyświetlacz Moto, w którym możemy np. włączyć światła na krawędziach ekranu w przypadku alarmów czy powiadomień.
Telefon prócz tradycyjnych, obsługuje także sieć 5G, ma dwuzakresowe WiFi i Bluetooth 5.1. Lokalizacja odbywa się za pomocą GPS, AGPS, LTEPP, SUPL, GLONASS, Galileo, Beidou. Sygnał wyszukiwany jest szybko, a do dokładności nie mam najmniejszych zastrzeżeń. W telefonie jest także moduł NFC, możemy więc płacić nim zbliżeniowo.
Zestaw kamer obejmuje 64 MP obiektyw główny (f/1,8, technologia Quad Pixel); obiektyw ultraszerokokątny (117 stopni, 16 MP, f/2,2 Macro Vision); 8 MP teleobiektyw (f/2,4, 2xzoom) oraz czujnik ToF. Kamerka z przodu ma 25 MP (f/2,0, technologia Quad Pixel). Minusem jest brak optycznej stabilizacji obrazu, podczas nagrywania wideo jest on stabilizowany elektronicznie. Maksymalna rozdzielczość w nagraniach to 4K 30 FPS z tyłu i FHD 30 FPS z przodu.
W ustawieniach znajdziemy: HDR, Licznik czasu, Upiększanie twarzy, Automatyczne rejestrowanie uśmiechów, Selfie gestem, Aktywne zdjęcia, Tryb manualny z możliwością zapisywania zdjęć w formacie RAW, Tryb portretowy, Kolor spotowy, Ruchome zdjęcia, Grupowe selfie, Filtr Live, Nocne zdjęcia.
Przechodząc zaś do meritum. Zdjęcia z modułu głównego i szerokiego kąta są bardzo dobrej jakości. Kolory są mocne, nasycone i bardzo przyjemne dla oka. Ilość detali z szerokiego kąta jest całkiem spora a odwzorowanie barw niemal identyczne jak w obiektywie podstawowym. Do dwukrotnego przybliżenia nie mam żadnych zastrzeżeń, pięciokrotne jest akceptowalne i nadaje się do publikacji w mediach społecznościowych, ale zoom dziesięciokrotny jest już słabej jakości. Bardzo ładnie i szczegółowo wychodzą zdjęcia makro realizowane szerokim kątem.
Tryb nocny jest ok., ale od urządzenia za takie pieniądze należy jednak oczekiwać więcej. Tu chyba najbardziej wychodzi brak OIS. Zdjęcia są jasne a kolory dobrze oddane, nie ma problemów z saturacją, ale ilość detali mogła, a nawet powinna być nieco większa. Problemem są także zdjęcia selfie – telefon ma ewidentne kłopoty z trafieniem w odpowiednią tonację kolorów, na każdym zdjęciu moja twarz była po prostu mniej lub bardziej czerwona.
Wideo jest dobrej jakości, ilość szczegółów w nagraniach 4K stoi na wysokim poziomie, zaskakująco dobrze radzi sobie elektroniczna stabilizacja obrazu i to nie tylko w FHD ale też nawet w najwyższej dostępnej rozdzielczości.
Ogniwo ma pojemność 4500 mAh. Wyniki jakie osiągałem przy stałym 90 Hz odświeżaniu oscylowały w okolicach 8 godzin pracy na włączonym ekranie, z zapasem 20 proc. baterii. Pod tym, najważniejszym w końcu względem, jest więc doskonale. Ale – ładowanie 18 W ładowarką z zestawu jest bardzo długie – od 20 do 100 proc. zajmuje ponad 2h. Oczywiście to z pewnością pozwoli zachować dobrą żywotność baterii, ale wygląda bardzo źle zestawiając to z szybkim ładowaniem w innych smartfonach w podobnej lub niższej cenie, które potrafi trwać 40-50 minut. W dodatku Motorola Edge nie oferuje ładowania indukcyjnego…
Ocena Motoroli Edge nie jest prosta. Z jednej strony to bardzo ładny, efektowny smartfon, z którego korzystało mi się bardzo przyjemnie. Zauroczył mnie możliwościami audio (dzięki niemu zrozumiałem, jak bardzo tęsknię za wejściem mini-jack w urządzeniach flagowych), proporcjami które sprawiają, że choć telefon jest duży, to jednak dobrze leży w dłoni. Także działanie stoi na najwyższym poziomie mimo braku topowego procesora – Snapdragon 765G już w kolejnym telefonie udowodnił, że nie daje powodów do narzekań. Zadowolony byłem także ze zdjęć, choć tu do ścisłej czołówki nieco brakuje, cieszy oczywiście obecność modułu 5G. Ekran OLED jest piękny i wygląda efektownie, ale zrozumiem, że nie każdemu musi przypaść do gustu. Praktycznych zalet wynikających z jego krzywizny nie ma zbyt wielu, tyle, że bez niego Motorola Edge byłaby kolejnym niezłym smartfonem, który wzbudza tyle emocji co zeszłoroczny śnieg. Braków w zestawieniu do ceny jest jednak dość sporo – to brak wodoszczelności, plastikowe plecki, brak ładowania indukcyjnego czy wolne ładowanie. Lista podobnie wycenionych, bardziej kompletnych urządzeń jest długa, biorąc więc pod uwagę dość wysoką cenę, każdy musi sam zdecydować, czy jest to telefon dla niego. Jeśli koszt zakupu spadnie o kilkaset złotych, atrakcyjność Motoroli Edge zdecydowanie wzrośnie, staniemy się wszak właścicielem telefonu niepowtarzalnego.